Zbuntowane zakonnice muszą opuścić klasztor

Klasztor to dom generalny Zgromadzenia Sióstr Rodziny Betańskiej, wizytówka betanek. Mieści się w pięknym, niedawno odrestaurowanym i rozbudowanym pałacyku w Kazimierzu nad Wisłą. Zamknęło się w nim dziesięć sióstr po ślubach wieczystych, z odwołaną wcześniej przełożoną generalną Jadwigą Ligocką, oraz nieznana liczba nowicjuszek. Metropolita lubelski arcybiskup Józef Życiński w ostatnią sobotę poinformował o dekrecie Watykanu, który wydala betanki z zakonu. Został wydany 28 października. - To dramatyczne, bolesne wydarzenie - mówił w lubelskim radiu. Arcybiskup zaznaczył, że od dekretu teoretycznie istnieje możliwość odwołania, ale Stolica Apostolskaodwołanie to może natychmiast odrzucić. Konflikt w zakonie trwa od ponad roku. Zaczął się w momencie, gdy przełożona generalna zakonu siostra Jadwiga Ligocka zaczęła podejmować kontrowersyjne decyzje. Tłumaczyła je "prywatnym natchnieniem Ducha Świętego". W sierpniu 2005 r. po wizytacji apostolskiej w Kazimierzu kongregacja odwołała siostrę Ligocką z funkcji. Nową przełożoną została siostra Barbara Rodek. Siostra Ligocka nie przyjęła zmian do wiadomości. Na jej stronę przeszła grupa sióstr, które zamknęły się w klasztorze w Kazimierzu. Kiedy próby polubownego załatwienia sporu nie przynosiły efektów, w styczniu arcybiskup Życiński wydał dekret zabraniający pod groźbą interdyktu (zakaz sprawowania i przyjmowania sakramentów) księżom diecezjalnym posługi kapłańskiej na terenie klasztoru w Kazimierzu. Teraz nieposłuszne siostry wydalił z zakonu Watykan. Siostry, posłuszne Watykanowi i nowej przełożonej, którą od sierpnia jest s. Barbara Rodek, już dawno wyjechały z Kazimierza. Mieszkają m.in. w domu zakonnym przy kościele św. Rodziny w Lublinie. W Kazimierzu zostały zbuntowane siostry, które od ponad roku nie podporządkowują się decyzjom przełożonych. Nie wiadomo, co zrobią teraz, po decyzji Watykanu. Klasztor w Kazimierzu otacza solidny mur. Dostać się do wnętrza nie można. - Przepraszam, ale nie udzielamy żadnych informacji. Wszystkiego dobrego i z Panem Bogiem - ucina wszelkie próby rozmowy jedna z betanek. - Chcieliśmy zobaczyć, jak wyglądają te zbuntowane zakonnice, ale tu cisza, jakby nikogo nie było - mówią dwie starsze panie, które wybrały się na wycieczkę z pobliskiego uzdrowiska w Nałęczowie. Mieszkańcy Kazimierza niewiele mają do powiedzenia o sprawie betanek. - Właściwie o tym konflikcie wiemy tylko z gazet. Siostry rzadko pokazują się w mieście - mówi pan Jerzy. - Wydalenie z zakonu to efekt decyzji przełożonej generalnej zakonu. Wszystkim dziesięciu siostrom zostały postawione konkretne zarzuty, ale nie mogę o nich mówić - twierdzi ojciec Piotr Zygmunt, członek zgromadzenia pasjonistów, pracownik watykańskiej Kongregacji ds. Instytutów Życia Konsekrowanego i Stowarzyszeń Życia Apostolskiego. Ojciec Zygmunt był jednym z członków wizytacji apostolskiej, która przed kilkoma miesiącami badała w Polsce sprawę betanek. Delegacja rozmawiała ze wszystkimi siostrami, ich rodzinami, księżmi. Duchowni badali dokumentację związaną z buntem w zakonie. - Siostry po ślubach wieczystych rzadko poddawane są karze wydalenia z zakonu - mówi ks. prof. Remigiusz Sobański, ekspert prawa kanonicznego. - Oczywiście, bywają takie sytuacje, ale dawno o czymś takim nie słyszałem. Ojciec prof. Marian Kanior, benedyktyn, znawca historii zakonów: - Takie nadzwyczajne zdarzenia w historii Kościoła i zakonów bywały zawsze. Ale nie przypominam sobie w Polsce wydalenia z zakonu jednocześnie aż dziesięciu sióstr po ślubach wieczystych. Proces formacji w zakonach - od nowicjatu przez składanie ślubów czasowych do wieczystych, trwa od kilku do kilkunastu lat. To czas na rezygnację albo usunięcie z zakonu. Co się teraz stanie z wydalonymi siostrami? - Powinny złożyć strój zakonny i pozbawione praw oraz obowiązków zakonnych odejść do życia świeckiego - mówi ks. prof. Remigiusz Sobański.