Kopalnię „Halemba", w której doszło do tragicznego wybuchu, miało 9 grudnia odwiedzić 30 kleryków Wyższego Śląskiego Seminarium Duchownego.
– Mieliśmy przejść szkolenie BHP i zjechać na dół. Jeszcze w dniu katastrofy po południu otrzymaliśmy zgodę dyrekcji – mówi pochodzący z Halemby kleryk Kazimierz Musioł. Dodaje, że on sam i jego koledzy nie chcieli tam jechać z ciekawości, ale żeby na własne oczy zobaczyć, w jakich warunkach pracują ludzie, do których posłani są śląscy księża. - To uczy szacunku do ciężkiej pracy - mówi ojciec duchowny katowickiego seminarium ks. Marek Długajczyk. Dodaje, że kiedyś śląscy klerycy odbywali roczne staże w zakładach pracy, także w kopalniach, właśnie po to, by skonfrontować się z rzeczywistością, w jakiej przychodzi ludziom zdobywać chleb powszedni. Kazimierz Musioł, jak prawie wszyscy w Halembie i jak wielu w seminarium, pochodzi z rodziny górniczej. W kopalni pracował jego ojciec. Górnikiem jest też jego szwagier. – Wszędzie jest poruszenie, żal. Nieraz mówi się, że górnicy za dużo zarabiają, że mają przywileje, a nie patrzy się na to, jak wiele trzeba odwagi, żeby zjechać na dół i jak wielka jest cena, jaką płacimy za węgiel – mówi kleryk. W pierwszych dniach po katastrofie klerycy nie kontaktowali się z kierownictwem kopalni. Ale zdają sobie sprawę, że ich plany najpewniej będą musiały być odłożone. – Przez jakieś dwa miesiące będzie tam pracowała komisja, badająca całą sprawę. Do czasu zakończenia jej prac żadne zwiedzanie nie będzie na pewno możliwe – mówi inny kleryk, który ma za sobą rok studiów górniczych.
Chodzi o mające się odbyć w kwietniu uroczystości 1000-lecia koronacji Bolesława Chrobrego
Na zagrożenia wynikające z takiego rozwoju sytuacji dla Rzymu zwróciła uwagę włoska Agenzia Nova.