Oskarżenia o współpracę z SB wobec bp. Jerzego Dąbrowskiego wymagają głębszych badań historycznych, niż artykuł prasowy, dobrze byłoby poznać także zawartość archiwów kościelnych - powiedział KAI prof. Wiesław Wysocki, dziekan wydziału nauk historycznych i społecznych Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego.
W ostatnim wydaniu tygodnika "Wprost" dr Tadeusz Witkowski napisał, że zastępca sekretarza generalnego Konferencji Episkopatu Polski bp Jerzy Dąbrowski, który zginął w wypadku samochodowym w 1991 r., był tajnym współpracownikiem SB o pseudonimie "Ignacy". Prof. Wysocki zwraca uwagę, że na podstawie artykułu prasowego nie może ostatecznie przesądzać, czy zawarte w nim oskarżenia wobec bp Jerzego Dąbrowskiego są prawdziwe. Jednak jego zdaniem, po wydarzeniach związanych z abp. Stanisławem Wielgusem, warto pokusić się o szczegółowe i rzetelne analizy historyczne. - Ja osobiście wolałbym, aby te analizy to nie był artykuł prasowy, jak o bp Dąbrowskim we "Wprost", lecz tekst bardziej naukowy, historyczny, z rzetelniej udokumentowanymi tezami. Dziekan z UKSW nie kwestionuje wiarygodności autora tekstu z "Wprost". Przypomina, że wcześniej, gdy ujawnił współpracę z SB ks. Czajkowskiego, "oskarżano go, że jego teksty są za bardzo publicystyczne. Tekst o bp. Dąbrowski ma podobny charakter, za mało jest w nim materiałów źródłowych. Z drugiej strony muszę podkreślić, że dr Tadeusz Witkowski dał się poznać jako rzetelny badacz i wszystkie jego tezy dotyczące ks. Czajkowskiego znalazły potwierdzenie. Co do samej treści artykułu prof. Wysocki uważa, że jest on bardzo ciekawy, aczkolwiek "są to przede wszystkim refleksje wstępne, po zapoznaniu się z materiałami Instytutu Pamięci Narodowej. Nie kwestionuje tez stawianych przez dr Witkowskiego, lecz abym sam mógł postawić jakieś wnioski musiałbym dysponować szerszym materiałem źródłowym niż ujawniony w artykule. Jeżeli tezy autora zostaną udokumentowane źródłowo to trzeba będzie się z nimi zgodzić". Prof. Wysocki uważa, że rozliczenia z przeszłością są konieczne, ubolewa przy tym, że następują tak wolno, a historycy natrafiają na przeszkody. "Moje środowisko historyków badających dzieje najnowsze próbuje się instruować, że powinniśmy zajmować się sprawami co najmniej sprzed 50 laty. Wszyscy chyba zdajemy sobie sprawę, że jest to nierealne. Są wielkie autorytety, które niejednokrotnie podkreślały, że historia to to, co się dzieje niemalże wczoraj. Nie mam żadnych zahamowań wobec badania postępowania ludzi z nieodległej przeszłości, tym bardziej, że są to osoby publiczne, których postępowanie miało olbrzymi wpływ na bieg życia społecznego. Oczywiście trzeba tu przyjmować inną metodologię niż np. przy badaniu czasów starożytnych czy średniowiecznych, na pewno trzeba być dużo bardziej krytycznym, dysponować wiarygodną bazą źródłową, ale to nie znaczy, że nie można się tymi ludźmi zajmować - mówi. Jego zdaniem sprawa bp. Dąbrowskiego na pewno wymaga dalszych badań. - Chciałbym, aby historycy mieli większy dostęp np. archiwów kościelnych, w których jest bardzo dużo dokumentów mogących wyjaśnić wiele spraw - podkreśla. Bp Jerzy Dąbrowski żył w latach 1931 - 1991. Pochodził z archidiecezji gnieźnieńskiej, po skończeniu seminarium w Gnieźnie studiował w Warszawie i w Rzymie. Był duszpasterzem akademickim w Warszawie, pracownikiem Sekretariatu Episkopatu Polski oraz Prymasa Polski. W 1982 r. został mianowany biskupem pomocniczym gnieźnieńskim, był zastępcą sekretarza generalnego KEP, zginął w wypadku samochodowym w 1991 r. Dr Witkowski w swej publikacji we "Wprost" oskarża go, że był agentem wywiadu PRL o pseudonimie "Ignacy" i w czasie studiów w Rzymie donosił m.in. o pracach Konferencji Episkopatu Polski.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.