Kto kardynałowi Gulbinowiczowi spalił samochód?

O próbach inwigilacji, metodach stosowanych przez komunistyczną bezpiekę i ich daremności z księdzem kardynałem Henrykiem Gulbinowiczem, emerytowanym metropolitą wrocławskim rozmawiał Nasz Dziennik.

Pierwsze uderzenie UB na nasze duszpasterstwo nastąpiło po uroczystym, pobłogosławionym przeze mnie ślubie katolika z baptystką. Obowiązywała u nas taka zasada, że młodzież nie znała nazwisk swoich duszpasterzy, a tylko nasze imiona. Ja byłem np. ojcem Henrykiem, księdzem Henrykiem. Bezpieka wezwała do siebie pana młodego, stawiając mu zarzut współpracy z duszpasterstwem akademickim. Wymienili moje nazwisko. Pan młody odpowiedział wtedy zgodnie z prawdą, że nie zna takiego księdza. "A księdza Henryka znasz?" - zapytali. "Jego znam, bo błogosławił mój związek małżeński" - odpowiedział. Ubecy wyciągnęli wtedy wniosek, że jest on nie bardzo "mocno w to utopiony", w duszpasterstwo, skoro nie zna nazwiska duszpasterza - i dali mu spokój. - Po czym można było w tamtych czasach rozpoznać młodego konfidenta? - Było to bardzo trudne. Pamiętam na przykład, jak przyszedł do mnie student trzeciego roku z informacją, że przenosi się do Wojskowej Akademii Medycznej w Łodzi. Mówiłem do niego, że w Białymstoku ma przecież kolegów, przyjaciół, znajomych, wykładowców. On twierdził, że to konieczność. Kiedy zapytałem, jaka to konieczność, sam zadał mi drugie pytanie: "Czy ksiądz może mi przebaczyć?". "A co mam ci przebaczyć?". "Bo ja byłem donosicielem!" - wyznał. Powiedziałem wtedy do niego: "Patrz mi prosto w oczy i powiedz prawdę, czy nie zmyślałeś, czy mówiłeś tylko to, co tutaj się działo?". "Nic nie zmyślałem, a jeszcze nawet skracałem pewne kwestie" - mówił ten student. A kiedy powiedziałem: "Jeśli Pan Bóg ci przebaczy, to ja ci też przebaczam", dodał: "A teraz księdzu powiem, że się przenoszę, ponieważ nie chcę być dalej donosicielem. Niech mi się to uda". Miałem jeszcze kilka takich przypadków, co uwrażliwiło mnie, że jednak takie sytuacje się zdarzają i trzeba na nie uważać. - Z Białegostoku trafił Ksiądz Kardynał na dziesięć lat do Olsztyna, a w roku 1976 r. jako biskup na Dolny Śląsk, gdzie rodziły się ruchy wolnościowe, "Solidarność", aktywnie wspierał Eminencja również weteranów Armii Krajowej oraz WiN. Z tego powodu - jak twierdzi Instytut Pamięci Narodowej - komunistyczna bezpieka w szczególny sposób zainteresowała się osobą i działalnością Eminencji. - Rzeczywiście, trudno było stać obok tych zrywów, patrzeć i udawać, że się nic nie widzi. A byłoby dziwne, gdyby w tej sytuacji się mną nie interesowali, nie szpiclowali. Była to przecież metoda pracy UB wobec wielu obywateli PRL.

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | » | »»
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Autoreklama

Autoreklama

Kalendarz do archiwum

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
31 1 2 3 4 5 6
7 8 9 10 11 12 13
14 15 16 17 18 19 20
21 22 23 24 25 26 27
28 29 30 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11
5°C Sobota
rano
5°C Sobota
dzień
7°C Sobota
wieczór
5°C Niedziela
noc
wiecej »