Komunikat Kościelnej Komisji Historycznej w sprawie ks. abp. Stanisława Wielgusa, wydany 5 stycznia 2007 r., nie powstał w gronie wspomnianej komisji. Pod treścią komunikatu nie podpisali się wszyscy członkowie Kościelnej Komisji Historycznej - twierdzi Nasz Dziennik, jednak nie podaje, czyich podpisów zabrakło ani kto napisał komunikat.
Zatrzymajmy się najpierw na czterech przesłankach, o których mówi komunikat. Otóż na podstawie przejrzenia dokumentów, które znajdowały się w teczce pod tytułem "Karta kieszeniowa 'Jacket' nr 7207" Kościelna Komisja Historyczna nie mogła potwierdzić ani pisemnej ani ustnej deklaracji zgody ks. Wielgusa na świadomą i tajną współpracę. W teczce nie ma również żadnego materialnego dowodu rzekomej współpracy, a więc nie mogła stwierdzić "aktywnej współpracy". Poza tym treść komunikatu wyraźnie wskazuje, że komisja nie mogła powiedzieć nic o "świadomym wyrządzaniu krzywdy osobom świeckim lub duchownym oraz instytucjom kościelnym". Jedyną przesłanką, której można by domniemywać na podstawie dokumentów są "intencje działań". Tyle tylko, że w żaden sposób nie mogą one obciążać ks. Wielgusa. Warto zwrócić uwagę na jeszcze jedną sprawę. Kluczowe zdanie powyższego komunikatu, na które powoływały się media, przy podkreślaniu, że "Kościelna Komisja Historyczna potwierdziła współpracę ks. Wielgusa z SB", brzmi: "Komisja stwierdziła, że istnieją liczne, istotne dokumenty potwierdzające gotowość świadomej i tajnej współpracy ks. Stanisława Wielgusa z organami bezpieczeństwa PRL. Z dokumentów wynika również, że została ona podjęta". W istocie zdanie to jest prawdziwe. Faktycznie bowiem Kościelna Komisja Historyczna miała do czynienia z takimi dokumentami. Trzeba jednak zauważyć, że zdania te wyraźnie mówią o dokumentach, a nie o faktach. Tego, na ile zdarzenia opisane w dokumentach odpowiadają faktom, które kiedyś miały miejsce, Kościelna Komisja Historyczna nie ustaliła. Zatem twierdzenie, że "Kościelna Komisja Historyczna stwierdziła, że arcybiskup Wielgus był tajnym współpracownikiem służb bezpieczeństwa PRL", było nadużyciem. Komisja niczego takiego nie stwierdziła i stwierdzić nie mogła, zważywszy na fakt, iż nie dokonała żadnej weryfikacji wspomnianych dokumentów. Na uwagę zasługuje jeszcze jeden fragment komunikatu, w którym KKH stwierdziła: "W dokumentacji IPN zachowały się opinie funkcjonariuszy wywiadu PRL odnoszące się do materiałów SB, które pośrednio wskazują, że działalność ks. Stanisława Wielgusa w środowisku lubelskim mogła wyrządzić szkody różnym osobom z kręgu Kościoła. Natomiast jeśli chodzi o współpracę z wywiadem PRL, analiza dokumentów nie pozwala jednoznacznie stwierdzić, że ks. Stanisław Wielgus wyrządził komukolwiek szkodę". Fragment dotyczący możliwych szkód popełnionych rzekomo w środowisku lubelskim jest wyraźnym nadużyciem. W tym zestawieniu następne zdanie, mówiące o tym, że "analiza dokumentów nie pozwala jednoznacznie stwierdzić, że ks. Stanisław Wielgus wyrządził komukolwiek szkodę" jest po prostu śmieszne. Choćby dlatego, że sama taka analiza dokumentów, bez jakiejkolwiek ich weryfikacji, nie pozwala stwierdzić w takiej sprawie niczego, poza ich istnieniem. Pośpieszne wydanie komunikatu powyższej treści w owym czasie było nadużyciem. Autorzy komunikatu, którzy podali go do publicznej wiadomości, bardzo dobrze zdawali sobie sprawę ze skutków, jakie przyniesie opublikowanie go w tej formie. Jeszcze tego samego dnia niemal wszystkie media informowały, że "Kościelna Komisja Historyczna stwierdziła, że arcybiskup Wielgus był tajnym współpracownikiem służb bezpieczeństwa PRL". Była to informacja nieprawdziwa. Nawet w świetle komunikatu, który autorzy - jak się wydaje - celowo sformułowali w ten sposób, by przyniósł takie reperkusje, jakie przyniósł. Dlaczego zatem w tak istotnej wówczas sprawie nie interweniował zdecydowanie rzecznik Kościelnej Komisji Historycznej? Wydaje się, że w tej sprawie ks. Józef Kloch miałby wiele do wyjaśnienia. Należałoby oczekiwać nie tylko wyjaśnienia sprawy autorstwa komunikatu, ale również faktu, że nie podpisała się pod nim część członków Kościelnej Komisji Historycznej...
W kilkuset kościołach w Polsce można bezgotówkowo złożyć ofiarę.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.