Przedziwna koalicja walczy o budowę największego meczetu w Europie i równie przedziwna koalicja z tym pomysłem walczy - napisała Gazeta Wyborcza.
Meczet ma stanąć w kolońskiej dzielnicy Ehrenfeld. Będzie pierwszą reprezentacyjną muzułmańską świątynią w okolicy i zarazem największą na całym kontynencie. Z daleka mają ją wyróżniać dwa 55-metrowe minarety i modernistyczna szklana kopuła kształtem przypominająca złożone dłonie - przypomina GW. Meczet ma stanąć na miejscu starego meczetu i służyć muzułmanom z całej Kolonii i okolic, gdzie dziś wierni modlą się w rozsianych po mieście salach wynajętych w piwnicach i w podwórzach. W środku będzie się mogło modlić jednocześnie 2 tys. osób. Do tego w meczecie powstanie centrum kultury. Budowa ma ruszyć za chwilę i zakończyć się w 2009 r. Koszty inwestycji pokryje Turecko-Islamska Unia na rzecz Instytucji Religijnych (DITIB). To działający w Niemczech związek, który utrzymuje już kilkadziesiąt meczetów i ściąga do nich imamów z Turcji. DITIB pieniądze na działalność dostaje prosto z Ankary, w Niemczech mówi się nawet, że jest po prostu przybudówką tureckiego ministerstwa spraw religijnych. Ale wielu mieszkańców 35-tys. Ehrenfeld nie chce meczetu, choć co trzeci z nich sam ma imigranckie korzenie. Wypominają Turkom, że gdy zjeżdżają do starego meczetu na piątkowe modlitwy, blokują ruch uliczny w dzielnicy, a po modlitwach zakłócają spokój w okolicy. Wielu mieszkańców Kolonii nie godzi się też, by nad dzielnicą górowały tak wysokie minarety. Muzułmańska społeczność, choć mieszka w Niemczech od prawie półwiecza, nigdy w pełni nie zintegrowała się z resztą społeczeństwa. Muzułmanie są gorzej sytuowani i wykształceni niż rodowici Niemcy. Wielu nie mówi po niemiecku. Wizerunek muzułmanów pogarszają głośne historie terrorystów lub sprawców tzw. zabójstw honorowych (kiedy rodzina zabija krewnego, bo nie przestrzega zwyczajów islamskich). W wielkich niemieckich metropoliach co chwila wybuchają na tym tle konflikty społeczne. Również nowe meczety za każdym razem wzbudzają protesty. W całych Niemczech działa ich tylko 159. Reszta to zaadoptowane sale. Lokalni politycy w kolonii, choć z oporami, poparli Turków, tłumacząc, że tego wymaga religijna tolerancja. Ale skrajnie prawicowe stowarzyszenie Dla Kolonii zebrało pod protestem przeciwko budowie podpisy ponad trzech czwartych mieszkańców dzielnicy. Miesiąc temu prawicowcom w sukurs przyszedł żydowski pisarz Ralf Giordano, który w latach 40. cudem uniknął deportacji do obozu koncentracyjnego. - Meczet sugerowałby, że w Niemczech powiodła się integracja muzułman. A to jest nieprawda - oświadczył pisarz. W ciągu następnych dni kilkakrotnie grożono mu przez telefon śmiercią. Za to skrajna prawica przyjęła jego wypowiedzi z entuzjazmem, co wystawiło Giordano na powszechną krytykę. W ostatni piątek pomysł budowy meczetu w Ehrenfeld skrytykował katolicki biskup Augsburga Walter Mixa: - Rozmiary meczetów są coraz większe, a chrześcijanie są prześladowani w krajach muzułmańskich. Jeśli ta sytuacja się nie zmieni, to być może w Niemczech muzułmanom powinni wystarczyć skromne miejsca do modlitw zamiast coraz większych minaretów - powiedział biskup gazecie "Rheinische Post". Równie powściągliwie wypowiadał się o meczecie koloński kardynał Joachim Meisner. Turków wspiera za to proboszcz jednej z kolońskich parafii Franz Meurer, który podczas mszy kwestuje na budowę meczetu. - To symboliczny gest, którym przeciwstawiamy się nietolerancji - mówi. Do tej pory mu się zebrać prawie 2 tys. euro. Awantura w Ehrenfeld podgrzała toczącą się od lat dyskusję o islamizacji Niemiec. Często pada w niej stwierdzenie, że w Niemczech powstaje więcej meczetów niż kościołów. Fakt - kościoły w RFN raczej się zamyka ze względu na spadek liczby wiernych. Ale w całym kraju istnieją tylko 143 klasyczne meczety z kopułą i minaretami oraz ponad 2,5 tys. sal modlitewnych. Liczba chrześcijańskich świątyń jest wielokrotnie większa i jest bliska 60 tys. Muzułmanów żyje w Niemczech 3,3 mln, chrześcijan - 54 mln.
W kilkuset kościołach w Polsce można bezgotówkowo złożyć ofiarę.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.