Propagujemy wartości chrześcijańskie - reklamuje się Nasz Dziennik. Ale w redakcji gwałtownie ubywa dziennikarzy. Są wyrzucani lub odchodzą sami z powodu "narastającej arogancji" redaktor naczelnej Ewy Sołowiej - donosi Gazeta Wyborcza.
Dopiero po wielu miesiącach wyszedł na jaw list Marka Garbacza do o. Tadeusza Rydzyka z października 2006 r. (pierwszy napisał o nim na swoim blogu ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski), w którym szczegółowo opowiada, co dzieje się w Naszym Dzienniku, gdzie pracował prawie osiem lat. Odszedł sam. "Narastająca arogancja pani Ewy Sołowiej wobec większości podwładnych poza nielicznymi wyjątkami, powtarzające się publiczne połajanki, długie pogadanki, jak trzeba kochać Boga i ojczyznę wygłaszane na kolegiach redakcyjnych" - wylicza Garbacz. O polityce kadrowej Sołowiej: „Najczęściej powodowana przypływami niesłychanej wprost furii, wyrzuciła z pracy wielu ludzi, którzy w jej oczach w ciągu kilku minut okazywali się nieprzydatni. Wręcz ogłaszała ich zdrajcami Naszego Dziennika”. Z redakcji, ujawnia Garbacz, w 2006 r. odeszło kilkanaście osób "bądź to wyrzucone w stylu Panie Piotrze, Romku, etc. proszę w pięć minut opuścić redakcję, bądź są to osoby, które odchodzą same, czyniąc to na znak protestu przeciwko deptaniu godności człowieka". Nasz Dziennik założony w 1998 r. przez Rydzyka jest związany z Radiem Maryja, chociaż nie należy do zakonu redemptorystów. Do 1999 r. redaktorem naczelnym był Artur Górski, obecnie poseł PiS. Sztandarowymi publicystami gazety są Jerzy R. Nowak, Stanisław Michalkiewicz - autorzy antysemickich felietonów występujący także na antenie Radia Maryja. Do ND pisze też ks. Czesław Bartnik, który przed referendum unijnym nawoływał do głosowania przeciwko akcesji. Niedawno ND, podważając wiarygodność kościelnej komisji historycznej powołanej przez Episkopat, rozpętał kampanię w obronie abp. Stanisława Wielgusa (arcybiskup zrezygnował z urzędu metropolity warszawskiego właśnie po oświadczeniu komisji historycznej, że współpracował z SB). O wyczynach Ewy Sołowiej mówi na forum internetowym Frondy, gdzie również zamieszczono list Garbacza, także inny były dziennikarz gazety (nick Maciek76, pracował w ND w latach 1998-2003). Według Maćka76, z ND łatwo wylecieć za "niemoralność": "Był taki jeden gość który, niestety, rozstał się z żoną - wzięła z nim rozwód, odeszła, no i chłopak musiał odejść z pracy. Inna panna trochę się malowała i nosiła spódniczkę trochę powyżej kolan". - To wszystko prawda. Też rozważam odejście z gazety. Naczelna ma kilku pupili, którzy z klapkami na oczach spełniają jej żądania. To pismo sterowane jednoosobowo, nie wymaga się od nas żadnych dziennikarskich umiejętności czy standardów. Pani Sołowiej chodzi o to, żeby przypodobać się o. Rydzykowi, no i partii rządzącej. Więcej nie mogę mówić, proszę nie pytać o szczegóły - powiedział nam jeden z dziennikarzy pisma. W swoim liście do Rydzyka Garbacz pisze o wewnętrznej cenzurze, np. o przemilczeniu informacji o "taśmach prawdy" Renaty Beger. "Dlaczego nasi czytelnicy muszą dowiadywać się z gazet liberalnych o wydarzeniach związanych z próbą rozmontowywania rządu? Dlaczego nie mieli możliwości przeczytania o tych wydarzeniach ze swojej gazety? Takich przykładów jest więcej" - żali się były dziennikarz ND Rydzykowi. Sołowiej wyrzuciła Garbacza z pracy w dniu, w którym złożył wymówienie, ignorując trzymiesięczny okres wypowiedzenia. Próbowaliśmy się skontaktować z naczelną ND - bezskutecznie. Zgodnie z sugestią sekretariatu redakcji wysłaliśmy pytania mailem. Na odpowiedź czekaliśmy kilka dni, ale jej nie otrzymaliśmy.
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.