Gazeta Wyborcza o problemach Naszego Dziennika

Gazeta Wyborcza/a.

publikacja 04.08.2007 19:32

Propagujemy wartości chrześcijańskie - reklamuje się Nasz Dziennik. Ale w redakcji gwałtownie ubywa dziennikarzy. Są wyrzucani lub odchodzą sami z powodu "narastającej arogancji" redaktor naczelnej Ewy Sołowiej - donosi Gazeta Wyborcza.

Gdy kolejni redaktorzy w tym roku otrzymali od Pani Ewy Sołowiej swoje "5 minut" na opuszczenie redakcji, przy najbliższej próbie łajania mnie, złożyłem przygotowane wcześniej wymówienie. Przyznam, że jak wielu innych moich kolegów – żyjąc w ciągłym zagrożeniu gwałtownych decyzji ze strony Pani Ewy Sołowiej – od kilku miesięcy nosiłem je przy sobie. Skorzystałem 20 czerwca br. Uważam, że dałem z siebie wiele. Zbudowałem i redagowałem przez 8 lat Polską Wieś – dział "Naszego Dziennika", który utrwalił się w świadomości Czytelników, który – tak myślę – jest lubiany przez rolników i tych pozostałych czytelników interesujących się sprawami wiejskimi. Nie zasługuję, wolno mi przecież tak sądzić, na drwiny, szyderstwa i "dorabianie gęby" przez red. Ewę Sołowiej Sądzę jednak, że aktualne butne zachowanie Pani Ewy Sołowiej, która sprawia wrażenie, jakby w życiu redakcyjnym nic niepokojącego się nie działo (a jednak dzieje się ), doprowadza do kolejnych odejść dziennikarzy, redaktorów, czy pracownic korekty. Dalej, mówiąc skrótowo, po prostu już się nie da. I myślę tak nie tylko ja. Wielu Czytelników "Naszego Dziennika" pewnego dnia z przerażeniem odkrywa, że już nie ma ich gazety. Smutno mi tego słuchać. Efektem wywołanego przez Panią Ewę Sołowiej kryzysu mogą być już tylko bolesne straty finansowe poprzez odchodzenie Czytelników od ""Naszego Dziennika". Inną rzeczą jest niewykorzystanie w ubiegłych latach niewiarygodnej wręcz szansy szerszego "zagospodarowania" potencjalnych czytelników, stojących trochę z boku, przyglądających się nam. To przyczyniło się do uczynienia w ten sposób luki w prawej niszy czytelniczej, którą z łatwością, acz na początku ostrożnie, zajął "Dziennik". Brak jakiejkolwiek informacji w "Naszym Dzienniku", np. ze środy 27 września o prowokacji Renaty Beger i Samoobrony z użyciem technik operacyjnych, jest zaniechaniem redakcyjnym, które daje wiele do myślenia. Zatem nasi Czytelnicy muszą dowiadywać się z gazet liberalnych: "Rzeczpospolita", "Gazeta Wyborcza" czy "Dziennik" o wydarzeniach związanych z próbą rozmontowywania rządu. Dlaczego nie mieli możliwości przeczytania o tych wydarzeniach ze swojej gazety? Takich przykładów jest więcej. To wszystko, o czym piszę potwierdza Ojca opinię z 20 kwietnia 2003 roku, jaką mogłem usłyszeć podczas naszej dłuższej rozmowy w ogrodzie za "Domem Słowa", że nie ma Ojciec takiego wpływu na "Nasz Dziennik", jaki chciałby zapewne mieć, że Pani Ewie Sołowiej tak niezręcznie jest podpowiadane. Szczerze mówiąc – nie dowierzałem. To było wtedy, gdy Pani Ewa Sołowiej podejmowała próby wyrzucenia mnie z redakcji, jak kilka dni wcześniej wyrzuciła Roberta Knapa i Artura Winiarczyka. Po tej naszej rozmowie w ogrodzie zostałem w redakcji. Tak jak wyżej wymienieni moi koledzy. Nawet przez jakiś czas dano mi spokój. Jednak już nigdy nie doszło do jakiejkolwiek dłuższej rozmowy między Panią Ewą Sołowiej a mną. Był już tylko mur. Na koniec pozwalam sobie podziękować za wieloletnią współpracę z Radiem Maryja i żałuję tylko, że tak nagle, bez słowa – jakiegokolwiek – ta współpraca została – przerwana w dniu 20 czerwca br. mimo że pracowałem jeszcze do 20 września.

Pierwsza strona Poprzednia strona strona 4 z 4 Następna strona Ostatnia strona