Sprawcy środowego ataku na bazę Ghazni sforsowali ogrodzenie, detonując 1,5 t materiałów wybuchowych. Szturm odpierali Polacy, Amerykanie i Afgańczycy, którzy ponieśli największe straty - poinformowało w czwartek Dowództwo Operacyjne Sił Zbrojnych.
Jak poinformował zastępca rzecznika prasowego DOSZ mjr Marek Pietrzak, grupa rebeliantów przypuściła atak na bazę z dwóch kierunków. Atak zainicjowała detonacja przy zewnętrznym ogrodzeniu bazy ok. 1,5 tony materiałów wybuchowych, którymi wypełniono samochód-pułapkę.
Przez wyrwę w ogrodzeniu na teren bazy usiłowało wtargnąć ośmiu-dziesięciu zamachowców samobójców. "Grupa ta została błyskawicznie wyeliminowana przez polskich żołnierzy. Jednocześnie rebelianci przeprowadzili ostrzał bazy" - podało DOSZ.
Polscy strzelcy wyborowi i wspierający ich żołnierze sił szybkiego reagowania udaremnili podjętą z innego kierunku próbę ataku - także z wykorzystaniem samochodu wyładowanego materiałami wybuchowymi.
Kierowca samobójca, zatrzymany i otoczony, nie mając możliwości podjęcia walki, zdetonował ładunek. "Polscy żołnierze na tym kierunku przebywali na swoich stanowiskach ogniowych już od kilku dni, ponieważ napływające dane rozpoznawcze i wywiadowcze wskazywały na możliwość wystąpienia ataku" - zaznaczył mjr Pietrzak.
Dodał, że po ataku żołnierze natychmiast udali się na wcześniej przygotowane stanowiska obronne zgodnie z opracowanym wcześniej planem, co miało wpływ na ograniczenie strat.
Ochronę bazy aktywnie wsparli żołnierze trzeciej brygady armii afgańskiej i afgańscy policjanci, którzy w krótkim czasie pojawili się w rejonie walk, i tworząc zewnętrzny kordon również podjęli walkę z rebeliantami.
Efektem wspólnych działań było zabicie blisko dwudziestu rebeliantów, z których część miała na sobie tzw. kamizelki samobójcy.
W wyniku działań rebeliantów rannych zostało kilkunastu polskich i amerykańskich żołnierzy. Jeden polski żołnierz jest w stanie ciężkim, a jeden amerykański żołnierz poniósł śmierć. Po stronie afgańskich sił bezpieczeństwa zginęło siedmiu żołnierzy i policjantów.
W wyniku ataku ucierpiała także miejscowa ludność cywilna. Siedem osób zginęło, a ok. pięćdziesięciu znajduje się w szpitalu w mieście Ghazni.
W bazie wstępnie odtworzono system ochrony i obrony, przywrócono funkcjonowanie systemów teleinformatycznych.
DOSZ zwraca uwagę, że środowy atak był bardzo podobny do przeprowadzonych w ostatnim roku czterech ataków na inne bazy koalicyjne w Afganistanie (m.in. bazy Salerno i Bastion). "Polscy żołnierze wyciągnęli wnioski z doświadczeń koalicjantów, dlatego straty, jakie poniosły siły koalicji we wczorajszym ataku, są niewspółmiernie niższe niż podczas innych tego typu zdarzeń w przeszłości. Pozyskiwane w ostatnim czasie dane wywiadowcze pozwoliły na wzmocnienie systemu ochrony bazy. Prowadzone w systemie ciągłym rozpoznanie pozwoliło uprzedzić atak rebeliantów" - zaznaczył Pietrzak.
Dowództwo Operacyjne podkreśliło też sprawne działanie żołnierzy armii afgańskiej oraz funkcjonariuszy policji, szkolonych przez polskich instruktorów.
Rodziny rannych żołnierzy są na bieżąco informowane o stanie zdrowia swoich bliskich.
W środowym ataku rebeliantów na bazę Ghazni zostało rannych 10 Polaków - jeden ciężko, dwóch średnio, a siedmiu lekko. W Afganistanie przebywa obecnie ok. 1800 żołnierzy i pracowników XIII zmiany polskiego kontyngentu dowodzonych przez NATO sił ISAF, których misja ma się zakończyć w 2014 roku.
Armia izraelska nie skomentowała sobotniego ataku na Bejrut i nie podała, co miało być jego celem.
W niektórych miejscach wciąż słychać odgłosy walk - poinformowała agencja AFP.
Wedle oczekiwań weźmie w nich udział 25 tys. młodych Polaków.
Kraje rozwijające się skrytykowały wynik szczytu, szefowa KE przyjęła go z zadowoleniem
Sejmik woj. śląskiego ustanowił 2025 r. Rokiem Tragedii Górnośląskiej.