Spór abp Józefa Michalika z kardynałem Stanisławem Dziwiszem widowiskowo potwierdził, że Kościół katolicki w Polsce znalazł się na rozstajach. Może przypieczętować definitywnie pożegnanie z epoką Jana Pawła II. Personalne i programowe - napisał Mirosław Czech w Gazecie Wyborczej.
Tekst Mirosława Czecha nosi tytuł "Józefinizm po polsku" (bez pytajnika, który w tytule tej relacji dodał portal Wiara.pl). W tekście publicysty GW czytamy: O. Tadeusz Rydzyk jest na najlepszej drodze, by i tym razem uniknąć problemów. Członek zespołu redakcyjnego Radia Maryja o. Piotr Andrukiewicz kilka dni temu zakomunikował, że w kampanii wyborczej toruńska rozgłośnia nie będzie popierać żadnej partii. Wielu biskupów odetchnęło z ulgą - oto koronny dowód, że redemptoryści wyciągnęli właściwe wnioski z reprymendy, jakich ostatnio nie szczędzili im niektórzy hierarchowie. Kościół może obwieścić, że w sumie nic się nie stało, bo błędy zostały naprawione, a nauki płynące z napomnień - wyciągnięte. Podczas październikowych obrad Konferencji Episkopatu nie będzie więc przedmiotu sporu, który ujawnił się z wielką mocą po publikacji wystąpienia kard. Stanisława Dziwisza - sugeruje Czech i zaraz dodaje: Tylko że w ten sposób niczego nie się rozstrzyga i nie załatwia. Problemy szybko wrócą i to ze zdwojoną siłą. Radio Maryja i jego dyrektor są centrum Kościoła w Polsce, a nie jego peryferiami. Stali się kluczowym ośrodkiem kształtowania zasadniczego kierunku działalności duszpasterskiej, społecznej i politycznej. Już nie są kandydatami na kolejną sektę w długiej historii przywódców różnych odłamów chrześcijaństwa, których poczucie misji i pycha doprowadziły do zerwania jedności z Kościołami ortodoksyjnymi. Mają poparcie licznych biskupów z przewodniczącym Episkopatu arcybiskupem Józefem Michalikiem na czele. Szef toruńskiej rozgłośni nie ogłosi też schizmy. Nikt go szybko nie zwolni z funkcji dyrektora i zarządcy holdingu medialnego. Nie zostanie zesłany do Afryki, odesłany do klasztoru dla rozmyślań nad przewinami, których się dopuścił. Jedyna nieprzyjemność, jaka go spotka, to brak sakry biskupiej. Nie będzie zaliczony w poczet następców apostołów i formalnie nie będzie rządził Kościołem. To jednak z łatwością zniesie. Jego kościelni wyznawcy starają się zadbać o rekompensatę już za życia i obiecują murowaną chwałę po śmierci. Przyrównują go do św. Franciszka, św. Katarzyny ze Sieny i św. Maksymiliana Kolbego. Jest na najlepszej drodze, by wygrać rywalizację o tytuł najwierniejszego kontynuatora dzieła Jana Pawła II z samym sekretarzem zmarłego papieża - uważa Mirosław Czech. To nie Rydzyk ma problem. Potężny problem ma cały Kościół katolicki. Musi zdecydować: czy chce podążać drogą wytyczoną przez Jana Pawła II, o której przypomina kard. Dziwisz, czy też poddać się rodzimej wersji integryzmu, którą od lat pielęgnuje toruńska rozgłośnia. Wybierać otwartość na świat i Europę czy też zamknąć się w tradycji obskurantyzmu i dalej pogrążać się w polityczności na modłę, jaką Kościołowi wspólnie oferują o. Rydzyk i Jarosław Kaczyński - stawia alternatywę publicysta Gazety. Zdaniem Czecha w języku kościelnej debaty nad sprawami wiary trudno znaleźć mocniejsze słowa od wypowiedzianych przez kard. Dziwisza. Bo dla Kościoła nie ma większego niebezpieczeństwa niż groźba utraty jedności i przejęcia odpowiedzialności za sprawy duszpasterskie z rąk biskupów przez innych duchownych. Słowa krakowskiego metropolity ważą tym bardziej, że mają walor świadectwa osobistego i do pewnego stopnia są kontynuacją testamentu zmarłego papieża. Mówią też wiele o postrzeganiu przez kard. Dziwisza spraw kraju w okresie, gdy u boku Jana Pawła II był w Watykanie. Potrzebował blisko trzech lat, by wyrobić sobie właściwy pogląd na stan spraw w Kościele polskim, chociaż wydawało się, że między Polską a Watykanem trwała nieprzerwana wymiana informacji, a papież i jego polskie otoczenie nigdy nie rozstawali się ze sprawami krajowymi.
„Będziemy działać w celu ochrony naszych interesów gospodarczych”.
Propozycja amerykańskiego przywódcy spotkała się ze zdecydowaną krytyką.
Strona cywilna domagała się kary śmierci dla wszystkich oskarżonych.
Franciszek przestrzegł, że może ona też być zagrożeniem dla ludzkiej godności.
Dyrektor UNAIDS zauważył, że do 2029 r. liczba nowych infekcji może osiągnąć 8,7 mln.