Z księdzem infułatem Józefem Wójcikiem, proboszczem parafii pw. św. Andrzeja Apostoła w Suchedniowie (diecezja radomska), który w 1972 r. uwolnił aresztowaną przez komunistów kopię Obrazu Matki Bożej Jasnogórskiej, rozmawiał Nasz Dziennik.
- Tak, japońska telewizja zrobiła film, który potem pokazywano w wielu krajach. Ksiądz arcybiskup Bronisław Dąbrowski opowiadał, że film prezentowała również włoska telewizja. Oglądał go także Papież Jan Paweł II ze swoimi współpracownikami. Gdy pojawiłem się na ekranie w towarzystwie Lecha Wałęsy, ktoś powiedział: "To chyba ksiądz Jankowski?". A wtedy Ojciec Święty odparł: "Józia nie poznajecie?". To było bardzo miłe, że Papież mnie pamiętał. - W latach 90. Polacy rozczarowali się Wałęsą. Nikt z parafian nie wypominał potem Księdzu tej wizyty? - Nie, nie spotkałem się z takimi zarzutami. Ale gdy w 1995 r. prezydent Wałęsa wręczał mi Krzyż Komandorski Orderu Odrodzenia Polski, w swoim przemówieniu przypomniałem prezydentowi, że wielu ludzi się zawiodło, bo oczekiwali innej Polski. - W Księdza zbiorach widać fotografie ze spotkań z Pawłem VI, obecnym Papieżem Benedyktem XVI. Ale najwięcej jest oczywiście tych z czasów pontyfikatu Jana Pawła II. Osoby, które spotykały się z Papieżem Polakiem, opowiadają potem często różne anegdoty z tym związane. Ksiądz też ma takie wspomnienia? - Oczywiście, kiedyś poszedłem na spotkanie w pełnej gali, w sutannie infułata, z dwoma odznaczeniami, jakie wtedy miałem: oprócz polskiego dostałem także odznaczenie Cavalliere della Repubblica Italiana od prezydenta Włoch. Gdy Papież mnie zobaczył, powiedział ze śmiechem: "Józefie, i ty z tymi krzyżami siedzisz jeszcze w Suchedniowie?". Ja wtedy nie mniej żartobliwie odpowiedziałem: "A od kogo to zależy?". Na to Ojciec Święty trącił mnie w bok i jeszcze bardziej się roześmiał. Ciekawa była historia mojego pierwszego wyjazdu do Włoch i audiencji u Pawła VI. Władze oczywiście przez wiele lat odmawiały mi paszportu. Pragnąłem jednak spotkać się z Papieżem. Pawłowi VI powiedział o tym ks. bp Dąbrowski. Ojciec Święty odparł wtedy, że on sam mnie zaprasza do Watykanu i takie zaproszenie zostało oficjalnie wystawione. Wówczas władze nie mogły już zakazać mi wyjazdu, ale zobowiązały ks. Dąbrowskiego, żeby mnie "pilnował" i nie pozwalał na żadne "polityczne wystąpienia". - Czym zasłużył sobie Ksiądz Infułat na odznaczenie od prezydenta Włoch? - W ten sposób podziękowano mi za wkład w rozwijanie przyjaźni włosko-polskiej. - Ma zapewne Ksiądz Infułat ogromny sentyment do Włoch... - Mam wielkie nabożeństwo do św. Alojzego Orione, założyciela zgromadzenia orionistów. To święty, który bardzo kochał Polskę i Polaków. Gdy w 1939 r. wybuchła wojna, ks. Orione organizował Msze św. i modlitwy w intencji naszej Ojczyzny. W Tortonie, w dawnej celi ks. Orione, na ścianie wisiała polska flaga i ryngraf Matki Bożej. Ta flaga leżała jako obrus na ołtarzu podczas Mszy św. w intencji Polski. Ksiądz Orione prosił potem zebranych, aby ją całowali. Flaga znalazła się w pokoju księdza, gdzie modlił się on o naszą wolność. Ta historia mnie zafascynowała; jak ją usłyszałem, złożyłem przysięgę, że gdy Polska będzie już wolna, wybuduję w Polsce kościół pod wezwaniem św. Alojzego Orione jako wotum wdzięczności za upadek komunizmu. - Czy udało się dotrzymać przyrzeczenia? - Tak, ten kościół stanął w Ostojowie, niedaleko Suchedniowa. Jest to pierwsza w Polsce świątynia pod wezwaniem tego świętego. Potem udało się też wybudować Dom Przyjaźni Polsko-Włoskiej w Suchedniowie, z którego korzystają np. włoscy pielgrzymi przyjeżdżający do Polski. - W Księdza albumie są także zdjęcia z olimpiady w Atenach... - Byłem tam jednym z kapelanów. Cieszę się, że znalazłem się na tak wielkiej imprezie. Igrzyska to rzeczywiście wspaniałe wydarzenie. A ksiądz ma tam takie same zadania, jak na zwykłej parafii: odprawia Msze św., spowiada, rozmawia z ludźmi, stara się im pomagać. Choć warunki są inne: zamiast kościoła była kaplica, z której mogły korzystać różne wyznania. - Pozostały z tamtego czasu jakieś znajomości? - Oczywiście, znam dobrze Jacka Gmocha, który był w Atenach attaché naszej ekipy. Poznałem trenerów i sportowców, którzy do tej pory czasami mnie odwiedzają. Ostatnio, przed meczem Polska - Armenia w Kielcach był u mnie także prezes PZPN Michał Listkiewicz. - W ciągu ostatnich kilkunastu lat wiele się w Polsce zmieniło, teraz dużym problemem społecznym jest emigracja, zwłaszcza młodych ludzi. Czy dotyczy to także Suchedniowa? - Niestety tak. Ubolewam nad tym, że wiele osób wyjeżdża w poszukiwaniu lepszej pracy. Powstaje więc problem rozłączonych rodzin, ale także małżeństw mieszanych, gdy ktoś od nas zakłada rodzinę np. z protestantem. Udaje mi się utrzymać kontakt z emigrantami i widzę też bardzo pozytywne skutki ich wyjazdów. Polacy za granicą bardzo często zbliżają się do Kościoła. Częściej nawet biorą udział w Mszach św. niż robili to w Suchedniowie. Wiara jest dla nich bardzo ważna. To jest także spełnienie marzeń Jana Pawła II, że Polacy będą prowadzić akcję misyjną w Europie. - W przyszłym roku będzie Ksiądz obchodził złoty jubileusz kapłaństwa i 35. rocznicę objęcia parafii w Suchedniowie... - To rzeczywiście wspaniałe jubileusze i okazja do spojrzenia wstecz. Wydaje się, jakby to była chwila. A przecież zostałem księdzem, gdy Papieżem był Pius XII, czyli jeszcze przed soborem. Mam zresztą to szczęście, że mój jubileusz zbiega się ze 145. rocznicą erygowania parafii w Suchedniowie. W 2008 r. przypada też 250. rocznica wybudowania tu pierwszej kaplicy z inicjatywy biskupa krakowskiego Andrzeja Załuskiego. Tak to pięknie Pan Bóg wszystko zorganizował! - Nasi młodsi Czytelnicy mogliby zadać Księdzu pytanie, jak przez tyle lat być wiernym swoim zasadom, jak się nie poddać w trudnych chwilach, jak nie zwątpić? - Dla mnie recepta jest prosta: trzeba zaufać Bogu. Zawsze starałem się być wierny Chrystusowi, bo w Nim jest nasza siła i nadzieja. Jezus Chrystus nigdy mnie nie zostawił, zawsze czułem Jego pomoc i opiekę. Każdego namawiam, aby postępował zgodnie ze wskazaniami Boga, z Jego nauką. Wtedy nie zabraknie mu sił, aby dobrze przeżyć swoje życie. Ta wierność Bogu wiele razy ratowała Polskę.
FOMO - lęk, że będąc offline coś przeoczymy - to problem, z którym mierzymy się także w święta
W ostatnich latach nastawienie Turków do Syryjczyków znacznie się pogorszyło.
... bo Libia od lat zakazuje wszelkich kontaktów z '"syjonistami".
Cyklon doprowadził też do bardzo dużych zniszczeń na wyspie Majotta.
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.