Reklama

Solidarni bez Kościoła?

Polsce potrzebne jest ostre odgraniczenie sfery religijnej od politycznej. Z miejsc publicznych powinny zniknąć krzyże, religia z publicznych przedszkoli i szkół, obchodom świąt państwowych nie powinny towarzyszyć ceremonie religijne - napisała w Gazecie Wyborczej Kinga Dunin.

Reklama

Nie chodzi jednak o wojnę z religią, antyklerykalizm czy tym bardziej naukowy ateizm - Polsce potrzebne jest ostre rozgraniczenie sfery religijnej od sfery politycznej. Stworzenie warunków, w których ludzie swoje potrzeby religijne, a także wspólnotowe czy tożsamościowe, załatwialiby w Kościele i tworzonych przezeń organizacjach, a interesy polityczne - w liberalno-demokratycznym państwie. Z miejsc publicznych powinny zniknąć krzyże, religia z publicznych przedszkoli i szkół, obchodom świąt państwowych nie powinny towarzyszyć ceremonie religijne. Dla całkowitego wyjaśnienia sytuacji właściwe wydaje się wprowadzenie podatku kościelnego jako podstawy finansowania związków wyznaniowych przez ich uczestników. Chodzi też o wypracowanie takich politycznych obyczajów, by ostentacyjne uczestnictwo w obrzędach religijnych reprezentantów państwa po prostu nie uchodziło. W kwestiach takich jak dobrobyt społeczny czy przyzwoicie zorganizowane państwo, na poziomie deklarowanych celów, istnieje powszechna zgoda - różnice dotyczą środków i konkretyzacji tych wizji - czytamy dalej. - Nie ma partii, która nie obiecywałaby dobrobytu dla wszystkich i coraz lepszych urządzeń społecznych; wszystkie dotychczasowe rządy mimo swojej nieporadności, niekompetencji i partyjniactwa cele te próbowały realizować. I przy pewnej pomocy Unii Europejskiej staliśmy się koniec końców państwem bogatszym i pod pewnymi względami lepiej urządzonym. W kwestii miejsca Kościoła w państwie taka zgoda też istnieje - twierdzi publicystka. - Przy pewnych różnicach retorycznych między rozmaitymi podmiotami politycznymi, w tym także najważniejszymi mediami, i tak wiadomo, że wszystko ma zostać tak, jak jest. Przynajmniej jako decorum. Dla elektoratu PiS-u oznacza to nieustanne paliwo polityczne, dla reszty mniejszy lub większy dystans wobec coraz bardziej anachronicznego państwa. Dystans ten jednak niekoniecznie musi przeradzać się w gotowość poparcia partii otwarcie głoszących projekt rozdziału religii od polityki. Mało kto bowiem dostrzega związek między aliansem z Kościołem a kłopotami z transformacją w "naród liberalny". Wielu uważa, że ostatecznie wszystko to załatwi rynek, unowocześniając Polaków na swoją modłę. Tylko że zbiorowisko konsumentów i "liberalny naród" to jednak nie to samo. Co taka zmiana oznaczałaby dla elektoratu PiS-u? Konieczność nauczenia się bardziej liberalnych i dostosowanych do wymogów współczesnego świata, a przede wszystkim Europy, reguł demokracji. Oraz przeniesienia aktywności politycznej z szeregów Rodzin Radia Maryja, czy w ogóle Kościoła, do bardziej stosownych instytucji. Czego by taka zmiana jednak nie oznaczała? Konieczności zmiany tożsamości, przekonań, stylów życia, ograniczenia pola działania niepolitycznych organizacji katolickich - napisała Kinga Dunin.

«« | « | 1 | 2 | » | »»
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Autoreklama

Autoreklama

Kalendarz do archiwum

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11
0°C Czwartek
noc
0°C Czwartek
rano
2°C Czwartek
dzień
3°C Czwartek
wieczór
wiecej »

Reklama