Dyrektor Działu Reklamy i Ogłoszeń "Rzeczpospolitej" Tomasz Dąbrowski zapewnia, że ogłoszenia erotyczne już niebawem będą z "Życia Warszawy" wycofywane - napisał Nasz Dziennik.
- Jest wolą naszego Zarządu i redakcji naczelnej "Rzeczpospolitej" i "Życia Warszawy", aby od tego typu praktyk odejść, i to odejść bardzo szybko, ponieważ nie chcemy propagować tego typu treści - deklaruje. Jak się dowiedzieliśmy, "Życie Warszawy" do końca roku jest jednak zobligowane zawartymi wcześniej kontraktami. - Na pewno dalsze kroki w kierunku likwidacji tego typu ogłoszeń będą podjęte już wkrótce - składa obietnicę Dąbrowski. 30 czerwca br. wydawca dziennika "Rzeczpospolita", spółka Presspublica, zakupiła prawo do tytułu "Życie Warszawy". Presspublica należy w 49 proc. do Skarbu Państwa, a w 51 proc. do brytyjskiego funduszu inwestycyjnego Mecom. Tymczasem "Życie Warszawy" publikuje ogłoszenia agencji towarzyskich, często wulgarne, propagujące rozwiązłość, a także reklamy prywatnych gabinetów ginekologicznych, które sugerują eufemicznym sformułowaniem "wywoływanie miesiączki", że można w nich dokonać aborcji. W Biurze Ogłoszeń "Życia Warszawy" usłyszeliśmy, iż treść zamieszczanych w gazecie ogłoszeń jest weryfikowana, a te, które głoszą nieprawdę lub są "nielicujące z zasadami", są odrzucane. Jednak pobieżny przegląd kilku numerów tego pisma świadczy o tym, że kryteria te są nieskończenie rozciągliwe (wstyd cytować). Również reklamy gabinetów ginekologicznych oferujących "wywoływanie miesiączki", gdy nie podaje się żadnych innych usług ginekologicznych tam świadczonych, nasuwają odbiorcy skojarzenia jednoznaczne. - Aby przeprowadzić wywołanie miesiączki, to po pierwsze należy ustalić, czy pacjentka nie jest w ciąży, a więc wykonać konieczne testy i badania. W przypadku gdy wykluczy się ciążę, można wywołać miesiączkę, bez takich ustaleń byłaby to po prostu aborcja - tłumaczy dr Magdalena Szymańska, ginekolog położnik. Doktor Artur Mamcarz-Plisiecki, prawnik, uważa, że zamieszczanie takich ogłoszeń jest złamaniem zasad etycznych. - Te ogłoszenia są nieludzkie, korzystają na nich ginekolodzy i agencje towarzyskie, a także prasa. Jest to niezgodne z dziennikarską etyką zawodową, gdyż wszyscy wiedzą, co się za takimi ogłoszeniami kryje. Dziennikarze uczestniczą tym samym w nieprzestrzeganiu polskiego prawa - wskazuje. - W takich przypadkach mamy stronę moralną i stronę finansową. W momencie gdy pewnej dziedziny nie reguluje prawo, decydują kwestie etyczne. W tym przypadku jest to kwestia, jaką granicę wyznacza redakcja gazety. Są pisma, które nie publikują tego typu ogłoszeń z założenia. Inne je publikują, uznając za priorytet aspekt finansowy - podkreśla dr Wojciech Jurkiewicz, medioznawcza, wykładowca Wyższej Szkoły Kultury Społecznej i Medialnej w Toruniu. Niegodziwe reklamy wkrótce znikną z "Życia Warszawy". - Nie chcemy propagować tego typu treści. Natomiast w tej chwili "Życie Warszawy" jest związane kontraktami, które wygasają z końcem tego roku - wyjaśnia dyrektor Działu Reklamy i Ogłoszeń "Rzeczpospolitej" Tomasz Dąbrowski. Sam kodeksowy zakaz pornografii nie wpłynąłby na występowanie takich ogłoszeń w prasie - jest o tym przekonany dr Janusz Bojarski, prawnik z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu. - Te dwie kwestie nie mają nic wspólnego ze sobą - mówi.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.