Głos Wielkopolski oskarżył ks. bp. Stanisława Stefanka o współpracę z SB. Biskup łomżyński zaprzeczył tezom wysuniętym w publikacji i w piątek podjął kroki prawne wobec gazety - podaje Nasz Dziennik.
"Służba Bezpieczeństwa miała agenta we władzach największego polskiego zgromadzenia zakonnego" - poinformował Krzysztof M. Kaźmierczak, autor artykułu. Jest to nieprawda, gdyż Towarzystwo Chrystusowe nie jest największym zgromadzeniem zakonnym w Polsce. W jakim celu już na wstępie artykułu użył kłamstwa? Możemy się jedynie domyślać. Znając jednak niektóre fakty ze sprawy ks. abp. Stanisława Wielgusa, odpowiedź na to pytanie wcale nie wydaje się trudna. Czego więcej dowiadujemy się z artykułu Krzysztofa M. Kaźmierczaka? Tego, że Towarzystwo Chrystusowe było "zakonem na usługach SB", w którym "prześladowano nowicjuszy o antypaństwowych poglądach". W tekście pojawia się jednak tylko jedna z "ofiar" owego "prześladowania nowicjuszy". Ma nią być niejaki Jan J., którego jednak - jak wynika z artykułu - o tym, że taką "ofiarą" był, przekonali dziennikarze Głosu Wielkopolskiego. Z artykułu dowiadujemy się, że kolportującego ulotki nowicjusza miały "prześladować" władze zgromadzenia, wykorzystując do tego "co najmniej dwóch tajnych współpracowników" SB. Jednym z nich miał być TW "Staszek", należący ponoć do "ścisłych władz zgromadzenia". "Czy bp Stefanek był agentem, czy też z powodu swoich częstych, niewymuszonych kontaktów był przez SB traktowany jako jej człowiek? Trudno to rozstrzygać, bo zasoby archiwalne IPN są wciąż w znacznym stopniu niezbadane. Wiele wskazuje jednak na to, że kontakty duchownego wykraczały poza granice zalecane przez władze Kościoła" - stwierdza autor artykułu. Warto zwrócić uwagę, że tym ostatnim abstrakcyjnym zdaniem mieliśmy już do czynienia w sprawie ks. abp. Stanisława Wielgusa, gdy panowie Nosowski i Gowin abstrakcyjnie przekonywali, że nowy metropolita warszawski "przekroczył granice kompromisu", które wyznaczał Episkopat... Autor artykułu powołuje się na jakieś bliżej nieokreślone dokumenty z archiwum IPN, z jego treści wynika jasno, że w dokumentach tych nie ma żadnego konkretnego dowodu współpracy ks. Stefanka z SB. Co więcej, nie ma w nich nawet jego nazwiska. "Konkretne dowody" Krzysztof M. Kaźmierczak zaczerpnął więc ze sprawy ks. abp. Stanisława Wielgusa: ks. bp Stefanek nie powołał w swojej diecezji komisji historycznej, jest "jednym ze stałych bywalców mediów ojca T. Rydzyka" i bronił "odsuniętego z funkcji metropolity warszawskiego abp Stanisława Wielgusa", sugerując, "że dziennikarze wymyślili sprawę jego współpracy z SB". Autor zamieszczonego w Głosie Wielkopolskim artykułu dodał jeszcze dwa inne "dowody": czasową zbieżność awansu oficerów Departamentu IV SB w Poznaniu z datą konsekracji biskupiej ks. Stefanka i fakt znajomości przez biskupa łomżyńskiego pseudonimu, jakiego używał płk Zenon Płatek. Oskarżenie ks. bp. Stanisława Stefanka o współpracę z SB dziwić nie może. Wszak kolejne ataki zapowiadał choćby już komunikat Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej wydany 7 stycznia br. Nie mogą dziwić również przedstawione "dowody", swawola oskarżenia i wybór oskarżonego biskupa. Sposób "załatwienia" sprawy ks. abp. Stanisława Wielgusa i tuszowanie pełnej prawdy o niej, zarówno przez osoby świeckie, jak i duchowne, które przyczyniły się do ogólnej dezorientacji, pokazał, że, niestety, w tej kwestii można liczyć na bezkarność. Ksiądz biskup Stanisław Stefanek zapowiedział wszczęcie procesu wobec wydawcy i autora artykułu zamieszczonego w Głosie Wielkopolskim.
40-dniowy post, zwany filipowym, jest dłuższy od adwentu u katolików.
Kac nakazał wojsku "bezkompromisowe działanie z całą stanowczością", by zapobiec takim wydarzeniom.