Reklama

Kino familijne oprotestowane przez katolików

"Złoty kompas", który właśnie wchodzi do kin, to ekranizacja pierwszej części trylogii "Mroczne materie" Philipa Pullmana. Ten książkowy cykl w krajach anglosaskich cieszy się dużą popularnością - napisał Dziennik. Jednak trylogia Pullmana jest w ogniu krytyki katolików, podobnie jak słynny "Kod Da Vinci".

Reklama

Ten świat przypomina scenerię z powieści Juliusza Verne’a. Widać też inspirację tzw. steampunkiem, czyli mroczną wizją industrialnej przeszłości. Filmowy "Złoty kompas" - tytuł został wzięty z amerykańskiego wydania, w Polsce i Wielkiej Brytanii książka wyszła jako "Zorza północna" - najlepiej sprawdza się jako wizualizacja powieści. Wymyślony przez Pullmana alternatywny do naszego świat dał szerokie możliwości projektantom dekoracji, scenografii oraz kostiumów, a także twórcom komputerowych efektów specjalnych. Film autentycznie olśniewa inscenizacyjnym przepychem i rozmachem - obojętnie, czy akcja toczy się na zatłoczonych londyńskich ulicach czy na dalekiej Północy, na pokładzie zeppelina, czy wewnątrz tajnego laboratorium. Wrażenie robi bitwa między Kozakami i czarownicami na miotłach oraz pojedynek dwóch niedźwiedzi polarnych. Ale ten filmowy świat ani na chwilę nie staje się światem realnym. Cały czas mamy świadomość, że jest sztucznie wykreowany i kończy się tuż za polem widzenia kamery. Zbiór dekoracji - pięknych, wymyślnych, ale tylko dekoracji. Reżyser Chris Weitz (twórca m.in. cyklu "American Pie") nie jest niestety drugim Peterem Jacksonem, a "Złoty kompas" nie jest powtórką z "Władcy Pierścieni". Problemem jest scenariusz filmu. "Złoty kompas" został okrojony ze wszystkiego, co mogłoby wzbudzić kontrowersje lub protesty. Jeżeli ktoś nie zna książki, raczej się nie domyśli, że Magistratura z filmu to alegoria Kościoła. Nie będzie wiedział, że Jan Kalwin doprowadził do zniesienia papiestwa. Nie usłyszy obrazoburczego zdania, że kres Kościoła oznacza kres ciemnoty. Pozostała tylko warstwa przygodowa - perypetie dzielnej dziewczynki, która dla ratowania przyjaciół naraża własne życie. Powód tych cięć jest oczywisty. Wszelkie kontrowersje, nie mówiąc już o etykietce filmu antykościelnego czy antychrześcijańskiego, są zabójcze dla kina familijnego. Być nie może nie zniechęciłyby angielskiej publiczności, która zna książki Pullmana i ma o nich wyrobioną opinię, a poza tym ma bogate tradycje w ruchach reformatorskich. Jednak gra idzie o znacznie wyższą stawkę. Filmowe "Mroczne materie" mają powtórzyć sukces kasowy "Gwiezdnych wojen" i "Władcy Pierścieni". Wytwórnia New Line nie żałuje pieniędzy. Na nakręcenie "Złotego kompasu" wydała 180 mln dolarów (dla porównania wszystkie trzy części „Władcy Pierścieni” kosztowały niecałe 300 mln dolarów). Dlatego wątpię, by i następne części filmowych "Mrocznych materii" były czymś więcej niż tylko ugrzecznionym kinem familijnym. Ciekawa jednak jestem, jak Weitz i ekipa poradzą sobie z licznymi pułapkami, które zastawił na nich Pullman, m.in. byłą zakonnicą, która chrześcijaństwo nazywa największą pomyłką, homoseksualną miłością dwóch aniołów czy ziemskim Edenem zamiast niebiańskiego Raju. Jeżeli to wszystko wytną, z trylogii Pullmana zostanie tylko tytuł.

«« | « | 1 | 2 | » | »»
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Autoreklama

Autoreklama

Kalendarz do archiwum

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
27 28 29 30 31 1 2
3 4 5 6 7 8 9
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30
1 2 3 4 5 6 7
5°C Piątek
noc
5°C Piątek
rano
8°C Piątek
dzień
9°C Piątek
wieczór
wiecej »

Reklama