Dlaczego metoda zapłodnienia in vitro jest według Kościoła katolickiego moralnie zła tłumaczy dla KAI o. Robert Plich OP, bioetyk.
Zwraca on uwagę na instrumentalne traktowanie osób, które powstają w ten sposób oraz na negatywne skutki zastępowania logiki daru życia logiką produkcji. O. Plich jest Absolwentem Akademii Medycznej w Warszawie, doktorem teologii Papieskiego Uniwersytetu Laterańskiego, wykładowcą Kolegium Filozoficzno-Teologicznego Dominikanów, mieszka w Krakowie. In vitro - dlaczego nie? Kościół katolicki ocenia moralnie doprowadzanie do poczęcia dzieci metodą sztucznego zapłodnienia in vitro jako tzw. czyn wewnętrznie zły. Oznacza to, że metoda in vitro jest moralnie zła nie tylko z względu na jakieś złe skutki, ku którym prowadzi (np. śmierć embrionów nadliczbowych lub tych, które nie przeszły pomyślnie próby zagnieżdżenia w macicy), ale przede wszystkim zawiera ona zło sama w sobie, jest zła ze swej natury. Na czym zatem polega to wewnętrzne zło zapłodnienia in vitro? Polega ono na tym, że powstające w ten sposób osoby traktowane są instrumentalnie jako przedmioty, zaspokajające pragnienia innych osób. Wiadomo, że nasze ludzkie życie i spełnienie uzależnione jest od relacji z innymi ludźmi. Bez tych relacji czujemy się niespełnieni i cierpimy. Dlatego czymś normalnym i dobrym jest to, że szukamy w życiu takich więzi, które kształtują naszą tożsamość i przynoszą nam spełnienie. Problem polega jednak na tym, że o ile rzeczywiście mamy prawo do działań mających na celu nawiązanie takich życiodajnych relacji, to nigdy nie mamy prawa do konkretnych osób, z którymi tworzymy lub moglibyśmy tworzyć takie relacje i w związku z tym nikt nie jest zobowiązany, aby wejść z nami w relację. Życie człowieka naznaczone jest zatem pewnym paradoksem: głębokie pragnienia więzi z innymi osobami ulegają spełnieniu wyłącznie w zależności od wolności i dobrowolnej odpowiedzi tych osób. Kiedy próbuje się je zmusić do pożądanej odpowiedzi ze względu na chęć spełnienia czyichś pragnień, wówczas uwłacza się ich osobowej godności i ostatecznie taka wymuszona odpowiedź przestaje satysfakcjonować tego, komu na niej zależy. Realizacja pragnień miłości oblubieńczej i rodzicielstwa, życia społecznego i przyjaźni, a także relacji z Bogiem, będzie ułomna lub niemożliwa, jeśli osoby, których pragnienia te dotyczą, będą sprowadzone wyłącznie do rangi dóbr instrumentalnych. Na przykład, człowiek z natury ma prawo do realizacji miłości małżeńskiej. Co więcej, jeśli nie znajdzie swojej "drugiej połowy", to czuje się niespełniony i cierpi. Nie daje mu to jednak prawa do konkretnej osoby i żadna osoba nie jest zobowiązana, aby zostać jego współmałżonkiem. Z natury także mamy prawo do przyjaźni i zasługujemy na nią. Jeśli człowiek nie ma przyjaciół, to może to rodzić ból samotności. Nikt jednak z tego powodu nie jest zobowiązany, aby się poświęcić, i zostać jego przyjacielem. Podobnie małżonkowie mają prawo do realizacji dobra natury ludzkiej, którym jest rodzicielstwo. Bez potomstwa ich życie staje się w jakimś stopniu niepełne, przysparzając im cierpienia. Jednak to wszystko nie daje im prawa do dziecka (por. Kongregacja Nauki Wary, Instrukcja Donum Vitae, II.8 - odtąd: DV). Dlatego nikt nie jest zobowiązany, aby im to dziecko zapewnić, a tym bardziej zapewnić za wszelką cenę, nawet kosztem innych istnień ludzkich. Konkretne bowiem osoby nigdy nie powinny być sprowadzone do rangi dobra użytecznego służącego zaspokojeniu najgłębszych nawet i najbardziej spełniających pragnień innych osób. Tym samym nigdy nie zasługuje się na określone osoby i nigdy nie nabywa się do nich praw. Inni są dla nas darem, a zatem czymś niezasłużonym, i takimi powinni pozostać. Przekazywanie życia ludzkiego jest już pierwszym działaniem człowieka dotyczącym nowo poczętej osoby ludzkiej, a zatem powinno kierować się kryteriami moralnymi. Oznacza to, że nie można w przekazywaniu życia traktować innych jako dóbr użytecznych, jako środków realizacji czyichkolwiek osobistych pragnień i spełnienia. Stąd czynem moralnie złym jest poczynanie nowego życia w celu zaspokojenia samotności, niespełnienia i czyjekolwiek pragnienia posiadania dziecka. Pragnienie zrodzenia i wychowania potomstwa jest naturalne i dobre. Dziecko jednak nie może służyć realizacji tego pragnienia, lecz odwrotnie: pragnienie ma służyć dobru dziecka. A dopóki dziecko jeszcze nie zaistniało, to nie sposób logicznie mówić o jakimkolwiek jego dobru. Dobro nieistniejącego dziecka wcale nie jest zagrożone w wyniku niepodjęcia techniki reprodukcyjnej. Dlatego wymuszanie zaistnienia dziecka jakąkolwiek metodą to forma reprodukcyjnej przemocy. Nie służy ono dobru dziecka, lecz spełnia cele wymuszającego.
FOMO - lęk, że będąc offline coś przeoczymy - to problem, z którym mierzymy się także w święta
W ostatnich latach nastawienie Turków do Syryjczyków znacznie się pogorszyło.
... bo Libia od lat zakazuje wszelkich kontaktów z '"syjonistami".
Cyklon doprowadził też do bardzo dużych zniszczeń na wyspie Majotta.
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.