W toczących się dyskusjach nad wprowadzeniem matury z religii czy finansowaniem z budżetu państwa metody in vitro pojawiły się głosy, że Kościół dąży do wprowadzenia państwa wyznaniowego i łamie jego neutralność światopoglądową. Te zarzuty byłyby prawdziwe, gdyby duchowni w debacie publicznej używali argumentów religijnych - napisał w Dzienniku Bogumił Łoziński.
Tymczasem oni odwołują się do powszechnie akceptowanych norm, na przykład prawa naturalnego - pisze w Dzienniku publicysta i dziennikarz Bogumił Łoziński. Dalej czytamy: Zarzut łamania neutralności światopoglądowej państwa przez Kościół postawił na łamach Dziennika m.in. profesor Paweł Śpiewak - przypomina Łoziński. - Byłby on uzasadniony, gdyby biskupi, tłumacząc swoje stanowisko, posługiwali się argumentami teologicznymi. Tymczasem we współczesnym świecie Kościół stosuje zasadę, że w dyskusji z ludźmi niewierzącymi czy innego wyznania lub wiary odwołuje się do prawa naturalnego, a więc do wspólnych wszystkim kulturom wartości, jak np. prawo do godności, wolności czy życia. Jeśli prześledzimy argumentację polskich biskupów, gdy wypowiadają się nie do wiernych, lecz w pluralistycznej światopoglądowo przestrzeni publicznej, nie znajdziemy w niej argumentów wyznaniowych - zwraca uwage publicysta. - Nauka Kościoła podkreśla bowiem, że norma o charakterze czysto religijnym nie powinna stawać się prawem państwowym. To jest wyraźna różnica w podejściu do koncepcji państwa między chrześcijaństwem a islamem. Owszem Kościół formułuje cztery obszary niepodlegające negocjacjom: prawo do życia, rodzina oparta na małżeństwie kobiety i mężczyzny, prawo rodziców do wychowywania dzieci oraz prawo do promocji dobra wspólnego, jednak w debacie publicznej wywodzi je z prawa naturalnego, a nie z bożego. Stawiając zarzuty Kościołowi, były poseł Platformy Obywatelskiej myli neutralność światopoglądową z neutralnością aksjologiczną, która jest nie do zrealizowania, ponieważ zawsze opowiadamy się po stronie jakichś wartości. Dostrzegła to nawet Unia Europejska, która po latach odmawiania Kościołom i związkom wyznaniowym prawa do uczestniczenia w debacie publicznej w końcu zaakceptowała je jako równoprawnych partnerów dialogu - wskazuje Łoziński. - Wyrazem tego jest art. 15b podpisanego w tych dniach Traktatu reformującego Unię Europejską. Po jego ratyfikacji odmawianie Kościołom prawa do zabierania głosu w sprawach publicznych może być uznane za dyskryminację. Na szczególną uwagę zasługuje stanowisko, jakie w sprawie in vitro zaprezentował w Dzienniku prof. Marcin Król. Historyk idei uważa, że w imię dobra człowieka Kościół nie powinien zakazywać sztucznego zapłodnienia, lecz dostosować swoje wymagania do szybko zmieniającego się świata i nie "odwracać się od modernizacji". Otóż stanowisko Kościoła wobec sztucznego zapłodnienia nie wynika z braku zrozumienia dla dramatu osób, które nie mogą mieć własnych dzieci. Wprost przeciwnie. Argumenty, które podają duchowni, wyrażają głęboką troskę o jakość początku ludzkiego życia i są wezwaniem do humanizacji tej metody. Biskupi mówią, że gdybyśmy bezkrytycznie zaakceptowali in vitro w obecnej postaci, skazalibyśmy się na metodę nie tylko nie do przyjęcia z powodów etycznych, bo w jej trakcie dochodzi do zabijania już wytworzonych ludzkich embrionów, ale także bardzo niedoskonałą medycznie. Stanowisko Kościoła w tej sprawie jest w istocie rzeczy głosem za człowiekiem, a nie przeciwko niemu.
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.