Specjalnie dla gosc.pl: Atak terrorystyczny oczami świadka wydarzeń.
Wiadomości w dniu 21 września na całym świecie zdominowała informacja o ataku terrorystycznym na kompleks handlowy Westgate w stolicy Kenii, Nairobi. W pamięci jednego z naszych korespondentów, który chce pozostać anonimowy, utkwiło pięć obrazów. Tekst jest zapisem subiektywnych wrażeń o tym, co się tam wydarzyło:
Zemsta
Terroryści atakują centrum handlowe w Nairobi. To już nie Nowy Jork ani Londyn, ale stolica jednego z krajów trzeciego świata. Mimo że zaatakowane centrum handlowe należy do obywatela izraelskiego, a zazwyczaj kupującymi są obywatele krajów zachodnich, w tym i dyplomaci, to i tak najwięcej ofiar będzie wśród Kenijczyków.
To zemsta za kenijską misję stabilizacyjną w Somalii. Zapomnijmy o solidarności afrykańskiej, projekcie wielkiej Afryki. Somalijczycy atakują Kenię! Kadafi – promotor zjednoczonej Afryki przewraca się w grobie.
Bezład i czołgi
Zaraz po zamachu na miejscu pojawiają się siły policyjne, wkrótce wojsko. Poczciwi policjanci, codziennie patrolujący ronda i skrzyżowania Nairobi, są teraz przywiezieni na miejsce ataku. Bez kamizelek ochronnych, bez hełmów (mają stare wysłużone berety), ze starymi AK 47 w dłoniach, muszą nadrabiać braki poświęceniem i heroizmem.
Wkrótce przybywa armia. W pojazdach opancerzonych. Po co? Trudno powiedzieć. Tymczasem terroryści praktycznie do końca dramatu mają dostęp do Internetu bo... nikt nie pomyślał od odłączeniu sieci w okupowanym centrum.
Trzeciego dnia dramatu nad centrum zaczyna krążyć śmigłowiec. Terroryści biorą to za prowokację, więc w odpowiedzi zaczynają mordować zakładników. Kenijczycy już wcześniej zapowiedzieli, że nie będą negocjować. Po co więc czekać? Atakować! Zamiast tego – jeszcze przez kolejną dobę terroryści maja wolną rękę.
Tymczasem w nocy z poniedziałku na wtorek pojawia się informacja, że siły porządkowe odzyskały kontrolę. Gratulacje, wiwaty. Następnego dnia znowu strzelanina. Znaczy się odzyskano kontrolę, ale tak nie do końca...
Kto tu dowodzi?
Jest trzecia po południu. Od ataku upłynęły już prawie 4 godziny. Na miejsce przybywa inspektor generalny policji. Ubrany w garnitur, w hełmie na głowie i AK 47 w ręku! (usunięto z Internetu to przezabawne zdjęcie). Chyba będzie strzelał!
Chodzi naokoło budynku, ktoś mu pokazuje coś palcem, zupełnie jakby podziwiał jakiś fresk na sklepieniu kościoła. Ale kto w tym czasie dowodzi? Czy jest jakiś sztab kryzysowy, który kieruje całą akcją? Kto koordynuje wojsko, policję i służby specjalne?
O niczym takim nie słyszymy. Zresztą ostatniego dnia od wojskowych kul ginie dowódca policjantów. To by było tyle na temat kierowania akcją przeciw terrorystom.
W międzyczasie czekamy na prezydenta. Mija godzina, druga, trzecia, piąta. Dopiero po dziewięciu godzinach pojawia się prezydent. Ubrany dosyć nieortodoksyjnie: flanelowa, rozpięta koszula, brak krawatu czy marynarki.
Przemówienie do narodu – od tej pory niemal codziennie – będzie pełne patosu i wiary w zwycięstwo. Zresztą czwartego dnia kryzysu zwycięstwo jest odtrąbione. Wygraliśmy! Wszystkie siły militarne Kenii, wojska lądowe, powietrzne i specjalne wraz z zagranicznym kontyngentem i najemnikami, po czterech dniach walki, przy licznych ofiarach i zniszczeniu (chyba bezpowrotnym) kompleksu sklepowego, pokonały 18 (być może nawet mniej) terrorystów! Victoria!
KABIR DHANJI /PAP/EPA
Ludzie licznie oddają krew w Uhuru Park w centrum Nairobi
Obcy
Największą zagadką pozostanie udział innych służb niż kenijskie. W pierwszych dniach pod zaatakowanym budynkiem widzimy ludzi, którzy niewątpliwie nie są Kenijczykami. Policjant w mundurze brytyjskim kieruje ruchem, przegania zdezorientowanego prezentera jednej z kenijskich telewizji. Na drugi dzień w gazecie widzimy obcokrajowców kierujących akcją.
Władze niechętnie przyznają, że Izrael i USA pomagają w akcji przeciw terrorystom. Jednocześnie Prezydent zapewnia, że Kenia odrzuciła oferty pomocy z zagranicy, gdyż takowej nie potrzebuje. Na drugi dzień w mediach znowu powtarzana jest informacja o ekspertach FBI i Izraela, którzy pełnią funkcję doradczą dla Kenijskich sił.
Ostatniego dnia dramatu nad Nairobi unosi się chmura dymu. Media informują o ataku sił bezpieczeństwa i zasłonie dymnej. Dopiero kolejnego dnia okaże się, że to terroryści podpalili materace, które zatrzymały ofensywę sił rządowych na całe 12 godzin... Widać efekty decyzji, że Kenia pomocy z zewnątrz nie potrzebuje
Kenijczycy oddają krew
W tych mrocznych godzinach nie zawiedli za to postronni ludzie. Na apel o krew ustawiły się kilometrowe kolejki. Zebrano prawie milion dolarów dla ofiar ataku. Kenijczycy wyrazili swoje zainteresowanie, solidarność, pomoc i bezwarunkową sympatię dla ofiar i ich rodzin.
I to jest naszą nadzieją na przyszłość!
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.