Pierwsi chrześcijanie byli ciekawi, jak dokładnie było z narodzinami Jezusa, jak wyglądało jego dzieciństwo i młodość, ale także, co się działo z innymi osobami występującymi w ewangeliach - mówi ksiądz Józef Naumowicz w rozmowie z Rzeczpospolitą.
- Intencje autorów były różne. Najczęściej chcieli uzupełnić Nowy Testament. Pierwsi chrześcijanie byli ciekawi, jak dokładnie było z narodzinami Jezusa, jak wyglądało jego dzieciństwo i młodość, ale także, co się działo z innymi osobami występującymi w ewangeliach. Są więc apokryfy opisujące życie Jezusa, ale też Piłata, Marii Magdaleny, poszczególnych apostołów i oczywiście Maryi. W apokryfach wszystkie postacie, nawet ogólnie wspomniane w Biblii, otrzymują imiona, wiele z nich – życiorysy. Poza tym człowiek bardzo lubi obrazy, również obrazowe katechezy. Apokryfy odpowiadały na to zapotrzebowanie. - Przedstawiają prawdy chrześcijańskie nie w formie refleksji teologicznej, ale obrazu. Apokryficzne ewangelie opisują liczne cuda, jakie Jezus uczynił w dzieciństwie po to, by pokazać, że od początku był w pełni człowiekiem i w pełni Bogiem. - Autorzy apokryfów chcieli podkreślić ludzko-boską naturę Jezusa, ale moment jego narodzin odczłowieczyli. Jezus został uformowany na kształt dziecka ze światłości, która wpadła do groty z nieba. Nie było bólu, krwi, płaczu dziecka. - Ale zarazem apokryfy pokazują całą ludzką i ziemską scenerię narodzenia: ubogą grotę, zwierzęta ogrzewające nowo narodzonego swym oddechem, akuszerkę, która miała pomagać przy narodzeniu. Obok obrazów realistycznych są też opisy symboliczne. W Protoewangelii Jakuba św. Józef dostrzegł, że w momencie narodzenia Jezusa cały świat na moment znieruchomiał: ptaki zawisły w locie, rzeka wstrzymała swój bieg, cała przyroda na chwilę zamarła. Ten obraz w piękny sposób miał pokazać zdumienie świata nad tym, co się stało. Apokryfy odpowiadały pewnemu typowi religijności złaknionej czegoś cudownego i zadziwiającego. - A jak to się stało, że przy szopce betlejemskiej znalazły się wół i osioł? Ewangelie mówią tylko o pasterzach i owcach, które pasły się nieopodal groty. - Osła i woła umieszczają przy żłobku najwcześniejsi autorzy, bo już w II wieku, a potem tę scenę dokładniej opisują apokryfy, zwłaszcza Ewangelia Pseudo-Mateusza z VI wieku. Był to jeden z obrazów mających wskazać, że narodziny Jezusa są spełnieniem proroctw Starego Testamentu o przyjściu Mesjasza. Już prorok Izajasz mówi bowiem, że Izrael powinien go rozpoznać, skoro „wół rozpoznaje swego pana i osioł żłób swego właściciela“. O żłobie jest mowa w Ewangelii: to w nim Maryja położyła owiniętego w pieluszki Jezusa. I tam przyszli do Niego z pokłonem pasterze i mędrcy, rozpoznając w Nim swego zbawcę. Umieszczenie w tej scenie osła i woła nie jest więc zabiegiem folklorystycznym, ale ma uzasadnienie teologiczne, przypomina proroctwa Starego Testamentu i ich spełnienie.
Jednak jego poglądy nie zawsze są zgodne z katolickim nauczaniem.
Sugerował, że obecna administracja może doprowadzić do wojny jądrowej.
Rusza również pilotażowy program przekazywania zasiłków na specjalną kartę płatniczą.
Tornistry trafią do uczniów jednej ze szkół prowadzonych przez misjonarki.