Spór o laickość Francji

Prezydent Nicolas Sarkozy zbulwersował lewicę, przypominając chrześcijańskie korzenie Francji i opowiadając się za „świeckością pozytywną" - napisała Rzeczpospolita.

– Francja potrzebuje zdeklarowanych katolików, którzy nie boją się powiedzieć, kim są i w co wierzą. Laickość nie może odciąć Francji od jej chrześcijańskich korzeni. Naród, który ignoruje swe historyczne dziedzictwo etyczne, duchowe i religijne, popełnia zbrodnię na własnej kulturze – powiedział 20 grudnia Sarkozy podczas audiencji u Benedykta XVI. Prezydent proponuje zastąpienie francuskiej koncepcji laickości „świeckością pozytywną”, czyli taką, która „uznaje miejsce religii w społeczeństwie”. Religia – zamiast być postrzegana jako zagrożenie dla państwa – miałaby się stać jego atutem. Sarkozy jest pierwszym prezydentem Francji po generale de Gaulle’u, który odważył się wspomnieć, że Francuzi są narodem chrześcijańskim. W dodatku przyznał, że wprowadzenie zasady laickości w 1905 r. odbyło się „kosztem katolików, którzy cierpieli za wiarę”. Na wyrazy oburzenia lewicy nie trzeba było długo czekać. Tym bardziej że Sarkozy już w 2004 r. jako minister spraw wewnętrznych zszokował ją, publikując książkę „Republika, religie, nadzieja”, w której przekonywał o potrzebie zwiększenia roli religii w społeczeństwie. Największy związek zawodowy nauczycieli UNSA-Education uznał, że Sarkozy „w niebezpieczny sposób podważa ustawę o laickości”. – Republika powinna unikać mieszania religii i polityki – ostrzega. Francois Bayrou, lider centroprawicowego Ruchu Demokratycznego, twierdzi, że „świeckość pozytywna”, którą proponuje Sarkozy, niszczy fundamenty, na których budowana była Francja. – Gdy używamy przymiotnika, chcemy zmienić sens słowa – mówi Le Figaro. Jego zdaniem wypowiedzi Sarkozy’ego to „powrót do tego, co wydawało się we Francji niemożliwe, do mieszania porządków państwa i religii”. Słowa Sarkozy’ego wzbudziły też zaniepokojenie francuskich masonów. – Rozdział państwa od Kościoła oznaczał dla republiki zbawienną emancypację – podkreślają. Z ostrą krytyką wystąpił krajowy sekretarz Partii Socjalistycznej ds. laickości Jean Glavany. Według niego „republikanie i laicy od dawna niepokoją się religijnymi ciągotami Sarkozy’ego”. – Laickość jest wielką i piękną wartością republikańską, nie potrzebuje żadnych przymiotników – grzmi Glavany. Czy Sarkozy chce zmienić Francję w państwo wyznaniowe? – Na pewno nie – śmieje się Bernard Lecomte, pisarz i publicysta, autor biografii Jana Pawła II. – Francja wciąż jest krajem chrześcijańskim. Francuzi dobrze o tym wiedzą. Nie jest to dla nich żadnym skandalicznym odkryciem – zapewnia Rz. Wypowiedzi prezydenta przeraziły głównie polityków i lewicowe media. – Ci ludzie są przywiązani do ideologicznej koncepcji laicyzmu, która nie uznaje sprzeciwu. Tymczasem religia dawno dotarła do sfery publicznej, którą tak bardzo chcą przed nią chronić. We Francji co roku powstają nowe meczety, a na przedmieściach grasuje polityczny islam – uważa Lecomte. Jak mówi, nie można ograniczać religii do sfery prywatnej. – Trzeba pozwolić religiom na dialog, a ten dialog może być wyłącznie publiczny. O to chodzi prezydentowi, a nie o zrobienie z Francji państwa katolickiego – dodaje. Podobnego zdania jest były premier Jean-Pierre Raffarin. W wywiadzie dla Le Figaro podkreśla, że obrona specyficznie francuskiej zasady laickości to „negowanie rzeczywistości”. – We Francji istnieje wiele religii. Trzeba stworzyć warunki, które pozwolą im na debatę w przestrzeni publicznej – uważa. Z badań przeprowadzonych w 2007 r. przez francuski ośrodek IFOP wynika, że 64 proc. Francuzów uważa się za katolików, a 27,6 proc. za ateistów. Kolejne 4 proc. to muzułmanie. Według politologa Bruna Cautresa „w Watykanie prezydent zwracał się do tych 64 procent”. – Ci ludzie stanowią większość jego elektoratu. Nie widzą niczego szokującego w tym, że ktoś jest wierzący ani w tym, że francuska kultura opiera się na dziedzictwie chrześcijańskim – mówi Cautres Rz. Czy jest szansa na renesans katolicyzmu we Francji? – Na razie nie. Ustawa o laickości nie ulegnie zmianie. Nawet prezydent nie odważy się jej ruszyć. Z prostego powodu: większość przedstawicieli dzisiejszej klasy politycznej rekrutuje się z pokolenia ‘68. Dla nich to niedopuszczalne. Następne, mniej obciążone dziedzictwem rewolucji obyczajowej pokolenie może wprowadzi takie zmiany. Ale nie wcześniej niż za 20, 30 lat – uważa Lecomte.

«« | « | 1 | » | »»
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Autoreklama

Autoreklama

Kalendarz do archiwum

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
28 29 30 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11
12 13 14 15 16 17 18
19 20 21 22 23 24 25
26 27 28 29 30 31 1
2 3 4 5 6 7 8
12°C Środa
rano
20°C Środa
dzień
20°C Środa
wieczór
16°C Czwartek
noc
wiecej »