Miliony pakistańskich szyitów wyległy wczoraj na ulice w święto Aszury upamiętniające męczeńską śmierć Husajna, wnuka Mahometa, pod Karbalą. Tysiące mężczyzn w Lahore, kulturalnej stolicy Pakistanu, uczciło męczeństwo imama, tnąc sobie plecy ostrymi nożami - pisze z Pakistanu specjalny wysłannik Dziennika.
Miasto spłynęło krwią żałobników. Władze w obawie przed zamachami zmobilizowały 25 tysięcy żołnierzy i policjantów - relacjonuje Andrzej Talaga. Przygotowania do Aszury, największego święta szyitów, trwały dzień i noc. W uliczce nieopodal meczetu Wazir Khan w zakładach szlifierskich ostrzono noże: długie na kilkanaście centymetrów - dla rosłych mężczyzn i krótkie, ledwie trzycentymetrowe, dla dzieci. "Pracujemy bez przerwy, takie jest zapotrzebowanie, musiałem zatrudnić dodatkowych ludzi" - mówi Taha Iqbal, właściciel jednego z warsztatów. Szlifierki ślą w niebo snopy iskier, a czeladnicy nawlekają wyostrzone jak brzytwa sztylety na łańcuchy i łączą je w pęki. Na gwoździach wiszą tysiące gotowych do użycia noży; już wkrótce spadną na plecy żałobników. Dłuższe - pięć dolarów, zestaw dla dziecka - trzy. To niewiele, nawet jak na Pakistan, gdzie większość ludności żyje poniżej progu ubóstwa. Każdego stać na cierpienie za Husajna. A jeśli nawet nie, w godzinę męczeństwa dostanie noże za darmo. Nie wolno nikomu odmówić prawa do uczestnictwa w męce imama. Do starego miasta, gdzie przy bramie Mohdżi rozpoczną się obchody, ciągną tłumy. Dominuje czerń ubiorów, niektórzy noszą kajdany spinające szyję, nogi i ręce. Na podeście siedzi może roczny chłopiec zakuty jak galernik, ojciec z dumą pokazuje go przechodniom. Są też derwisze - długie poskręcane włosy, siwe brody, nieobecny wzrok. Oni przeżywają Aszurę w sobie, ale obyczaj i wiara każe im przebywać w tym dniu ze zwykłymi śmiertelnikami. Na ulicach płoną ogniska, w wielkich kotłach gotuje się strawa dla żałobników. Obok kobiety sieką warzywa, wózki dowożą chleb. W Aszurę nikt nie może być głody i spragniony, nie wolno też odmówić przyjęcia poczęstunku, posiłek jest ofiarą dla Boga. Pod czarnymi sztandarami z imionami dwunastu imamów coraz więcej ludzi, szczelnie wypełniają ulice, czekając na początek dnia, w którym umarł Husajn: dziesiątego dnia miesiąca muharram. Wtedy to niewielki oddział wnuka Mahometa, na którego spłynęła Boża łaska, wpadł pod Karbalą w dzisiejszym Iraku w zasadzkę zastawiona przez kalifa Jazyda. Imam zginął w strumieniach krwi, a wraz z nim, jak wierzą szyici, upadł Boży porządek na Ziemi. Nastały ciemności, w których żyjemy do dziś, rozwieje je dopiero powrót ostatniego, dwunastego imama, który wróci jako wybawiciel - mahdi. W Aszurę szyici płaczą nie tylko nad Husajnem, płaczą nad całym światem opanowanym przez zło. Święto jest okazją dla terrorystów do ataków bombowych: zbite w ciżbę tłumy, no i wymarzony cel - szyici, których sunniccy fanatycy walczący z rządem i zachodem nie uważają nawet za muzułmanów. Zanim zaczęły się uderzenia w policję i wojsko, zanim wybuchła pro-talibska rebelia na pasztuńskich terenach plemiennych, właśnie oni stali się pierwszym celem, szczególnie w Karaczi oraz Peszawarze. Ale i Lahore nie może czuć się bezpieczne, tu także wybuchały bomby. Dlatego już w sobotę do miasta ciągnęły samochody wyładowane policją i komandosami. W starym forcie zbudowanym przez Wielkich Mogołów wojsko urządziło obóz. Półciężarówki z karabinami maszynowymi MG-42, dobra niemiecka broń. Na dziedzińcu pałacu cesarza Akbara materace i śpiwory, obok nich amerykańskie M-16.
Rośnie zagrożenie dla miejscowego ekosystemu i potencjalnie - dla globalnego systemu obiegu węgla.
W lokalach mieszkalnych obowiązek montażu czujek wejdzie w życie 1 stycznia 2030 r. Ale...
- poinformował portal Ukrainska Prawda, powołując się na źródła.