Części środowisk opiniotwórczych już nie zadowala model relacji państwo - Kościół wypracowany w latach 90. Irytuje je, gdy Kościół zajmuje stanowisko w sprawach publicznych, a zwłaszcza gdy formułuje oczekiwania względem państwa - napisał w Gazecie Wyborczej Aleksander Hall.
W ostatnich latach dokonała się w Polsce ewolucja w postawach części środowisk opiniotwórczych. Już nie zadowala model relacji państwo - Kościół wypracowany w naszym kraju w latach 90. Akceptują prawo Kościoła do formowania sumień wiernych, ale irytuje je, gdy Kościół zajmuje stanowisko w sprawach publicznych, a zwłaszcza gdy formułuje jakieś oczekiwania względem państwa. Tymczasem artykuł 25 konstytucji mówi nie tylko o poszanowaniu niezależności oraz autonomii państwa i Kościołów, ale także o ich "współdziałaniu dla dobra człowieka i dobra wspólnego". Nie mamy więc w Polsce modelu ścisłej separacji państwa i wspólnot religijnych, ale model, który przewiduje także ich współpracę i obecność Kościołów w życiu publicznym. Wyrasta on z polskiej tradycji i realiów. Warto go chronić - sugeruje publicysta. Nie jesteśmy Francją, która doświadczyła rewolucji będącej także wojną religijną i trwających kilkadziesiąt lat zmagań republiki z Kościołem katolickim, czego konsekwencją była francuska ustawa o rozdziale Kościoła i państwa 1905 r. Był to jednak rozdział wrogi, oznaczający faktycznie oczekiwanie - ze strony państwa - nieobecności Kościoła w życiu publicznym. Na ile te podziały pozostają żywe, niech świadczą ataki na prezydenta Sarkozy'ego kwestionującego rzekomo laicki charakter państwa, i to pomimo że obecny prezydent V republiki, chociażby ze względu na swe bujne życie osobiste, mało nadaje się na symbol ureligijniania Francji. Czym więc naraził się Sarkozy, i to nie tylko francuskiej lewicy, ale także François Bayrou, centrowemu politykowi wyrastającemu z tradycji chadeckiej? Otóż naraził się stwierdzeniem, iż wiara religijna jest wartością pozytywną, a także złożoną niedawno w Rzymie deklaracją o potrzebie nadania laickości pozytywnego znaczenia poprzez uznanie miejsca religii w społeczeństwie - przypomina Hall. My jednak zostawmy francuskie spory, ale pod warunkiem że nie będziemy poszukiwać we Francji - skądinąd miłej mojemu sercu - rzekomo uniwersalnego, europejskiego modelu relacji między państwem i Kościołem. Takiego uniwersalnego modelu po prostu nie ma. Polski model może nie jest idealny, ale w latach 90. zyskał aprobatę wyraźnej większości Polaków i zapewnił pokój społeczny. Gwoli prawdy historycznej trzeba przypomnieć, że został wypracowany z niemałym udziałem lewicy, która - zwłaszcza gdy sprawowała władzę - wcale nie zamierzała wyruszać na wojnę z Kościołem. Przeciwnie, wykazywała daleko idący pragmatyzm, licząc się z wpływami Kościoła w społeczeństwie. Najbardziej znaczącym wkładem lewicy w budowę tego modelu jest oczywiście sama konstytucja uchwalona w 1997 r. Jednak obecnie próba wskrzeszania religijnego konfliktu może służyć lewicy tylko w ograniczonym zakresie. Nie przyczyni się do pozyskania poparcia większości Polaków, bo to obecnie nierealne zadanie, co najwyżej pozwoli na zdobycie kilku punków w sondażach. Mała gra i mały cel. A polskiemu życiu publicznemu odnowienie konfliktu religijnego z początku lat 90. z pewnością nie przyniosłoby nic dobrego - konkluduje Aleksander Hall.
W kilkuset kościołach w Polsce można bezgotówkowo złożyć ofiarę.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.