Rodzice, którzy chcą uzyskać od państwa wsparcie na leczenie i utrzymanie dziecka z wadami genetycznymi, muszą powiedzieć: nie chcieliśmy tego dziecka, dla nas jego urodzenie jest szkodą. To sytuacja niezdrowa prawnie i moralnie - mówi Rzeczpospolitej Marek Safjan, profesor prawa, były prezes Trybunału Konstytucyjnego.
- Tak czy inaczej, mamy tu do czynienia z dylematami. - Fundamentalnymi, zarówno natury prawnej, jak i moralnej. Po to bowiem, żeby uzyskać odszkodowanie, np. na leczenie dziecka i pokrycie kosztów jego utrzymania, rodzice są zmuszeni powiedzieć: my nie chcieliśmy narodzin tego dziecka, dla nas jego urodzenie jest szkodą. Są to więc sytuacje co najmniej dwuznaczne moralnie, z punktu widzenia relacji rodzice – dziecko. Według mnie absolutnie nie do zaakceptowania jest, by odszkodowania żądało samo dziecko. Cóż to bowiem miałoby oznaczać: że życie jest szkodą? Z takiego rozumowania wynikają daleko idące implikacje etyczno-prawne. Okazuje się, że dziecko, które ma się urodzić, miałoby być zawsze funkcjonalną, w pełni zdrową jednostką. A inne dziecko, nie w pełni zdrowe, już nie jest najwyższą wartością. To nic innego niż wartościowanie życia ludzkiego. - Niektóre kraje wprost zakazały zasądzania odszkodowania za złe urodzenie. Czy nie powinniśmy pójść tym śladem? - Z tych moralno-prawnych powodów, o których przed chwilą mówiliśmy, w wielu krajach zabroniono takich roszczeń. We wielu stanach amerykańskich roszczenia z tytułu wrongful life są w ogóle niedopuszczalne, a z tytułu wrongful birth (dla rodziców) – możliwe w bardzo ograniczonym zakresie. W Francji po słynnym orzeczeniu Sądu Konstytucyjnego sprzed kilku lat (gdy zasądzono odszkodowanie dla rodziców dziecka urodzonego z wadami genetycznymi, bo wadliwa diagnoza uniemożliwiła przeprowadzenie aborcji) masowo zaprotestowali rodzice dzieci dotkniętych wadami genetycznymi. My się na to się nie zgadzamy, bo to oznacza stygmatyzację naszych dzieci – argumentowali. – Nasze niepełnosprawne dzieci mogą być bowiem traktowane jako gorsza część społeczeństwa, która być może nie ma prawa do istnienia. Uznano te argumenty za poważne i przyjęto ustawę pozwalającą wypłacać rodzicom, którzy podejmują się wychowania takiego dziecka, specjalnych świadczeń pieniężnych, bez zmuszania ich do wytaczania procesów odszkodowawczych. - Czy jest to swego rodzaju zapomoga? - To coś więcej niż pomoc socjalna „co łaska”. To świadczenie, które jest realną pomocą finansową. - Czy jest to sytuacja moralnie bardziej czysta? - Owszem. Obecnie w Polsce mamy do czynienia z sytuacją moralnie dwuznaczną i paradoksalną. Osoby heroiczne – np. matka, która wie, że ciąża i poród mogą bardzo poważnie pogorszyć jej stan zdrowia, a nawet zagrozić życiu, a mimo to decyduje się na urodzenie i wychowywanie dziecka – nie mają żadnych szans na wsparcie. Tak samo jak rodzic, który decyduje się na dziecko np. z zespołem Downa, gdyż uważa, że przerwanie ciąży jest sprzeczne z jego etycznym systemem wartości. Natomiast rodzice, którzy oświadczyli wcześniej, że nie chcą tego dziecka, że chcą przerwać ciążę, ale do urodzenia doszło, gdyż np. lekarze postawili błędną diagnozę – mogą żądać odszkodowania. Państwo powinno w takich wypadkach występować jako instytucja wspomagająca wszystkich rodziców, którzy stają przed tego rodzaju dylematami. Polska nie jest aż tak biednym krajem, jak to się często powtarza, żeby nie mogła sobie pozwolić na wspieranie takich rodzin – a zostawia je najczęściej bez pomocy. Mimo tych potwornych dylematów jestem w stanie zrozumieć desperację rodziny Wojnarowskich, którą z dwójką dzieci z genetycznymi wadami zostawiono samej sobie. - Jaką formę powinno przybrać to wsparcie? - Powinno być zagwarantowane w ustawie, a przyznawane w prostym postępowaniu administracyjnym, na wzór np. ustalania inwalidztwa. Żeby rodzice nie musieli udowadniać, że nie chcieli dzieci. Żeby nie zmuszać ich do dowodzenia, że należy się im odszkodowanie za to, że mają dziecko.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.