Na kilka dni przed wizytą Benedykta XVI w Stanach Zjednoczonych o przygotowaniach do niej i nadziejach z nią związanych Radio Watykańskie rozmawia z ks. Kazimierzem Chwałkiem MIC, wiceprowincjałem ds. ewangelizacji i rozwoju amerykańskiej Prowincji Księży Marianów.
Ks. K. Chwałek MIC: Po pierwsze, prowadzimy wydawnictwa w różnych językach: angielskim, hiszpańskim, a także we francuskim i polskim. Koncentrujemy się szczególnie na wydawaniu czasopism, ulotek o Miłosierdziu Bożym czy o Matce Najświętszej. Poza tym, w tym roku na przykład, przygotowaliśmy ponad 50 programów radiowych. Współpracujemy z matką Angeliką i prowadzonym przez nią kanałem telewizyjnym, który ma ogromny zasięg, nie tylko w USA. Nawet ludzie przyjeżdżający do nas z Iraku czy krajów arabskich mówią: Widzieliśmy was na kanale matki Angeliki, EWTN – jak go nazywają. Przygotowujemy więc wspólnie programy. Poza tym prowadzimy duszpasterstwo w narodowym sanktuarium Miłosierdzia Bożego w Stockbridge. Wymaga to od nas dobrej znajomości języków obcych. Czasem mamy jednocześnie kilka liturgii w różnych językach. Przyjeżdżają np. wierni z Jamajki czy innych terenów, gdzie mówi się po francusku. Uznanie za narodowe naszego sanktuarium Bożego Miłosierdzia w latach 90. zaskoczyło nas, gdyż zostało wyrażone jednomyślnie przez cały episkopat, akceptujący także całą tę tradycję ewangelizacji. Choć z drugiej strony jest ono małe, nie tak jak sanktuaria w Licheniu, Częstochowie czy rozwijające się obecnie w Krakowie-Łagiewnikach... – ...w każdym razie, dodajmy, rocznie przybywa tam przynajmniej 60 tys. pielgrzymów. Ks. K. Chwałek MIC: 60 tys. osób rocznie przybywa w autokarach, z tego 20 tys. na Święto Miłosierdzia. Tych, którzy przyjeżdżają samochodami, niestety, nie możemy policzyć. Razem jest być może do 100 tys. pielgrzymów. Zresztą, w Stanach Zjednoczonych nie ma takiej tradycji pielgrzymowania. Biskupi próbują organizować diecezjalne pielgrzymki do narodowego sanktuarium w Waszyngtonie, ale poza tym nie ma innych tradycji. Nasze sanktuarium odwiedzają ludzie bardzo różni. Dużo jest Filipińczyków, naprawdę rozmiłowanych w Miłosierdziu Bożym. Jak przyjeżdżają do nas Polacy, pytają się, dlaczego nie mamy więcej propozycji w języku polskim. Odpowiadam wtedy, że Polaków tak dużo tu nie przyjeżdża. Dodatkowym utrudnieniem są, oczywiście, odległości. Jest to piękne miejsce w górach, jednak warunki dojazdu w zimie są trudne. Natomiast latem mamy sporo gości. – Przy okazji nie sposób nie zapytać o Kościół polonijny. Kiedyś Kościoły etniczne były silne, zwłaszcza w tej części wybrzeża Stanów Zjednoczonych. W tej chwili struktura ta również się zmienia, Polaków jest mniej... Ks. K. Chwałek MIC: To znaczy Polaków, którzy przyjechali przed II wojną światową, czyli pokolenie tych najstarszych. Poza tym jest pokolenie powojenne, a także posolidarnościowe. Ostatnio Polacy przyjeżdżają tylko do głównych ośrodków, jak np. Nowy Jork, Chicago, Waszyngton, Filadelfia. Ponieważ młode pokolenie wyjeżdża w poszukiwaniu pracy, Kościół katolicki rozwija się świetnie w Georgii, w Północnej czy Południowej Karolinie. Tam powstają nowe kościoły, ale jest to też już tak zwany „tygiel” – nie ma wyraźnych grup etnicznych. Tymczasem wiele starych kościołów jest zamykanych. Czasami jest to bardzo bolesny cios dla wspólnoty, która je wybudowała, ale niestety, nie ma pieniędzy na ich utrzymanie, brakuje księży. – Czy to zamykanie jest uzasadnione? Ks. K. Chwałek MIC: Jest to uzasadnione. Nie są to żadne wybryki administracyjne, ale skutek konkretnych problemów, i to bardzo bolesnych. – Jakie nadzieje wiązane są z papieską wizytą? Co może ona wnieść w życie Kościoła? Ks. K. Chwałek MIC: Moim zdaniem wydarzenie to przebudzi katolików, bo czasem jesteśmy jakby uśpieni. Przeżyliśmy kryzys, jeśli chodzi o nadużycia seksualne. Kościół jest przygnębiony związanymi z tym atakami, nie tylko ze strony prasy. Nie chodzi mi o ujawnianie prawdy, ale o wiele rzeczy, które były bardzo złośliwe i miały na celu zniszczenie Kościoła. Obecnie panuje duch odnowy. Czuć, że się coś zmieniło. Dlatego papieska wizyta jest bardzo potrzebna. Myślę, że Duch Święty chce nas znów przebudzić, poruszyć nas, abyśmy nie liczyli tylko na własne siły, ale uznali, że jesteśmy potrzebni amerykańskiej kulturze. Byśmy umacniali ducha potrafiącego w zsekularyzowanym świecie, który zamyka nas na perspektywy i nadzieje, dostrzec Boga, Jego Opatrzność i życie wieczne. Bo najważniejszym wyzwaniem jest miłość i troska o drugiego. Tego świat bardzo potrzebuje. Rozm. ks. J. Polak SJ
W kilkuset kościołach w Polsce można bezgotówkowo złożyć ofiarę.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.