Wciąż pytam, dlaczego właśnie ja przeżyłem

Strażak musi mieć zawsze czyste sumienie, bo nie wiadomo, czy wróci do domu po pracy - mówi w rozmowie z Radiem Watykańskim polski strażak Stanisław Trojanowski, który uczestniczył w akcji ratunkowej w WTC.

- Co się stało po tym, gdy obie wieże runęły? Gdy już opadł kurz, do jakich zadań przystąpili strażacy? S. Trojanowski: Ci, którzy przeżyli, próbowali robić wszystko: i gasić, i ratować. Opatrywano poranionych, wzywano pogotowie. Było dużo gruzu. Wybuchały pożary, które próbowano gasić. Kilku cywilnych chłopaków pomagało. Dużo ludzi było w szoku. Siedzieli w prochu, zamroczeni. Nie reagowali na wołania. Widać było, że ocaleli, ale nie mogli nic zrobić, bo byli w szoku. Robiliśmy, co mogliśmy. Pod gruzami znaleźliśmy paru strażaków, zabrano ich do szpitala, ale nie udało się ich uratować. - Jak wyglądała akcja ratunkowa, odgruzowywanie terenu WTC, w którym brał udział Pan i Pańscy koledzy? Pracowaliście po kilkanaście godzin na dobę... S. Trojanowski: Kto miał dość sił i zdrowia po tym wszystkim, to pracował tam bez wytchnienia. Reszta dyżurowała w remizie i reagowała na mniejsze awarie. Ci silniejsi i młodsi pracowali na Ground Zero. Przez parę dni poszukiwaliśmy ludzi, bo nie wiadomo było, kto i gdzie jest jeszcze żywy. Parę dni można przeżyć bez jedzenia i wody. Przez kilka miesięcy pod gruzami były jeszcze pożary. Z każdym dniem coraz trudniej było znaleźć kogoś żywego. - Domyślam się, że to nie dodawało otuchy ani nie mobilizowało do tego, by jechać na Ground Zero i szukać, próbować pomóc, odgruzowywać, czy może było wręcz przeciwnie? S. Trojanowski: My się tak łatwo nie poddajemy. Próbujemy pracować jak najlepiej i do końca. Człowiek albo padnie, albo osiągnie cel. Dużo chłopaków tam było przez te dni, dawali z siebie wszystko, robili, co mogli. Zresztą nie tylko strażacy z Nowego Jorku, także z innych stanów tam przyjechali, w sumie pracowali strażacy z całej Ameryki. Jak mogli, pomagali nam cywile: nosili wodę itd. - Przeżył Pan rzecz, można powiedzieć, najgorszą w Pana życiu i w życiu tych, którzy to przeżyli, jak również tych wszystkich, którzy to oglądali tylko w telewizji. Pan miał to szczęście i nieszczęście tam być. Co było dla Pana osobiście najgorszą rzeczą: czy moment, gdy te budynki się waliły, czy to, co Pan później zobaczył? S. Trojanowski: Najgorsze to później przeżywać to wszystko, gdy się do tego wraca myślami. Rodzą się pytania: dlaczego ja przeżyłem, a inny nie? - Za bohaterstwo swoje i kolegów został Pan odznaczony przez TV Polonia. Czy czuje się Pan bohaterem? S. Trojanowski: Wcale nie. Żaden ze mnie bohater. Robimy to, co kochamy. Taki wybraliśmy zawód. Większość z nas robi wykonuje go z prawdziwym oddaniem. Nie zasłużyłem na wyróżnienie, bo na co dzień robi się takie same rzeczy, może nie w takiej skali, i się idzie dalej. Strażak musi mieć zawsze czyste sumienie, bo nie wiadomo, czy wróci do domu po pracy. Trzeba być przygotowanym na wszystko. Cieszymy się większym poważaniem ludzi, więc sami myślimy, że trzeba dobrze żyć.

«« | « | 1 | 2 | » | »»
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Autoreklama

Autoreklama

Kalendarz do archiwum

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
28 29 30 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11
12 13 14 15 16 17 18
19 20 21 22 23 24 25
26 27 28 29 30 31 1
2 3 4 5 6 7 8
12°C Wtorek
rano
19°C Wtorek
dzień
19°C Wtorek
wieczór
16°C Środa
noc
wiecej »