Ktoś tu kłamie

Komentarzy: 9

Gazeta Wyborcza/a.

publikacja 21.04.2008 18:47

Ksiądz wyparł się swoich słów w telewizji, ale cała klasa potwierdza naszą wersję - mówią uczniowie szczecińskiego gimnazjum, którzy wysłuchali kontrowersyjnej katechezy o miłości - pisze Gazeta Wyborcza wracając do sprawy, którą nagłaśniała dwa tygodnie temu.

O zakończonej skandalem lekcji katechezy w Gimnazjum nr 14 w Szczecinie GW pisała dwa tygodnie temu. Według uczniów drugiej klasy ksiądz Krzysztof Łuczyk (poprzednio GW nie ujawniła nazwiska księdza - przyp. Wiara.pl) nazwał homoseksualistów osobami chorymi psychicznie, a 14-letniej Nicoli, która stanęła w obronie gejów i lesbijek, polecił opisanie aktu homoseksualnego. Odmówiła. Oburzony ojciec Nicoli zgłosił się do Gazety. Po interwencji dyrektora ksiądz przeprosił uczniów, "jeśli poczuli się urażeni jego wypowiedziami". Parę dni później ks. Krzysztof wystąpił jednak w programie "Warto rozmawiać" w TVP 2. Na pytanie Jana Pospieszalskiego, czy katecheza wyglądała tak, jak opisują ją dzieci, odparł: - Absolutnie nie. Mówiłem o związkach między kobietą i mężczyzną, że owocem ich miłości są dzieci i że związki homoseksualne są nienaturalne. Nie kazałem nikomu opisywać aktu homoseksualnego. Zapytałem tylko uczennicę, czy związek między dwoma mężczyznami jest czymś naturalnym. Pospieszalski przedstawiał księdza jako ofiarę nagonki antyklerykalnej Gazety. Katecheta tłumaczył: - Może za daleko poszliśmy w dyskusji? Jednak moim obowiązkiem jest głoszenie prawdy, mimo że można być za to prześladowanym jak Chrystus. W klasie Nicoli zapanowało wzburzenie. - Wyszliśmy na kłamców. Ale przy dyrektorze cała klasa potwierdziła naszą wersję - mówi "Gazecie" Nicola. - Ksiądz robi wszystko, by nas oczernić, boi się konsekwencji. Patryk: - Ksiądz kłamie. Ojciec Nicoli: - Córkę dotknęło telewizyjne wyznanie księdza. Nasze dzieci wyszły na kłamców. Dlaczego nikt nas nie zaprosił do programu? Dyrektor Mirosław Mika rozmawiał z uczniami o katechezie: - Klasa zawsze będzie mówiła jednym głosem. Może byłoby inaczej, gdybym porozmawiał z każdym z osobna, ale wolę im tego oszczędzić. Nie mam przesłanek, by nie wierzyć uczniom. Ale nie mam też powodu, by podważać to, co mówi ksiądz. Jeżeli ktoś ma rozmawiać z księdzem, to nie ja, tylko kuria. Z chodzenia na religię zrezygnował Patryk: - Też miałem inne zdanie o gejach. Ksiądz na to, że skoro rodzice wychowali homoseksualistę, to niech mama przyjdzie do szkoły. - Przyszłam. Ale zamiast dyskutować o homoseksualizmie, ksiądz zwrócił mi uwagę, że Patryk nie powinien całować się z koleżanką, bo, jak się wyraził, głębokie całowanie wywołuje erekcję członka. A to jest, dodał, bardzo niepożądane - opowiada matka Patryka. Po tej rozmowie rodzice uznali, że syn rzeczywiście nie powinien już chodzić na lekcje religii. Podobnie jak dwa tygodnie temu tekst uzupełnia komentarz Piotra Pacewicza: Problemy z religią w szkole Warto powtórzyć wniosek poprzedniego tekstu: ten katecheta nie nadaje się do prowadzenia zajęć z młodzieżą, zwłaszcza w gimnazjum. Łamie zasady pedagogiki, a jego nauki są sprzeczne z wartością tolerancji. Nie umie przyjąć, że uczeń ma inne zdanie, musi ucznia złamać. Gdyby choć unikał tematyki seksualnej... Ale najwyraźniej nie potrafi. Rozumiem, że dla dyrekcji w okresie naboru do szkoły to nie jest wygodny temat, ale może ktoś wreszcie zlituje się nad uczniami? Jan Pospieszalski zrobił w TVP typową grandę-propagandę. Zaprosił księdza, ten przyrównywał się do Chrystusa, a drugiej strony sporu nie było. Pospieszalski odsądził od czci i wiary Gazetę i wyżej podpisanego, a na ekranie wyświetlał napis: "Co zrobić, żeby Pismo Święte pozostało w Polsce legalne?". Odpowiadam Pospieszalskiemu: w sprawie Pisma - nic nie trzeba, w sprawie takiej katechezy w publicznej szkole - owszem.

Pierwsza strona Poprzednia strona Następna strona Ostatnia strona