Proboszcz misjonarz na nowym blokowisku

Komentarzy: 3

Gazeta Wyborcza/a.

publikacja 26.07.2008 19:24

- Zdarza się, że nikt nie przychodzi tu na mszę. Ale ja nie mam poczucia klęski duszpasterskiej. Jestem gotowy i czekam - mówi Gazecie Wyborczej ks. Krzysztof Mindewicz z warszawskiej parafii na Polach Wilanowskich.

Parafia pod wezwaniem Opatrzności Bożej na Polach Wilanowskich to jedna z najmłodszych w Warszawie. Powstaje tu wielkie osiedle, kolejna sypialnia Warszawy. Nie ma jeszcze szkoły, przedszkola. Brakuje sklepów, rozrywki. Są tylko bloki i kaplica tuż pod murami rosnącej konstrukcji Świątyni Opatrzności Bożej. Kaplica jest parterowa, okryta niebieską blachą. Powstała w 1999 r., kiedy w okolicznych blokach nikt jeszcze nie mieszkał. Ks. Krzysztof Mindewicz od lipca jest tu proboszczem. Rozmawiamy o życiu duchowym mieszkańców nowoczesnego blokowiska. Jacek Zawadzki: Ile osób liczy parafia? Ks. Krzysztof Mindewicz: Docelowo mówi się o 40 tys., a niektórzy nawet o 60 tys. mieszkańców. Na razie jest tu zameldowanych ok. 1,2 tys. osób. Zdarza się, że nikt nie przychodzi na mszę. Poprzedni proboszcz, ks. prałat Zdzisław Struzik, dzielił się ze mną swoim doświadczeniem z misji w Afryce. Mówił, że był w lepszej sytuacji, bo tam chociaż dwa psy przychodziły. - I odprawia ksiądz mszę w pustej kaplicy? - Odprawiam. Nie mam poczucia zawodu czy klęski duszpasterskiej. Jest ogłoszona msza, ja jestem gotowy i oczekuję. - A w niedzielę ilu wiernych przychodzi? - 150 do 200 osób. Niedzielna msza jest odprawiana od 1999 r., odkąd istnieje kaplica. Sympatycy tego miejsca przyjeżdżają z całej Warszawy. Ale pojawia się coraz więcej parafian. Kiedy widzę, że o godz. 9 jest więcej ludzi niż samochodów, to dla mnie dobry znak. - Kim są parafianie? - To w większości ludzie młodzi, małżeństwa z małymi dziećmi lub pary, które zamierzają się pobrać. Większość jest spoza Warszawy. Są też starsze małżeństwa, ustabilizowane, które chciały być bliżej dzieci lub sprzedały większe mieszkania i przeniosły się do wyższego standardu. Młodzi są zaangażowani w pracę. Widać atomizację. Zjeżdżają rano windą do garażu i jadą do pracy. Wieczorem wracają, wjeżdżają windą na swoje piętro i nawet nie widują się z sąsiadami. Tyle dobrego, że młode małżeństwa zawierają przyjaźnie między sobą przy okazji wyjścia z dzieckiem na plac zabaw. Te wewnętrzne patia jakoś tak integrują. - Ta część Wilanowa jest uważana za luksusową, a mieszkańcy za bogatych. Czy to przekłada się na ofiarność? - Z tym różnie bywa. Często ludzie mniej zamożni czują się bardziej odpowiedzialni za parafię. Ci bogatsi poprzestają na tym, co wynika z podstawowych posług. Czasami żartuję, że to parafia milionerów, z powodu ceny za m kw. Tylko że w większości to ludzie młodzi, którzy kupili mieszkania na kredyt. Suma na tacy nie odbiega od innych parafii, a nawet jest niższa.

Pierwsza strona Poprzednia strona strona 1 z 2 Następna strona Ostatnia strona