Zwracam uwagę, że polski Kościół nie może dzielić męczenników na lepszych, którzy zginęli w obozie hitlerowskim, i gorszych, którzy zginęli na Kresach - powiedział ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski w rozmowie z dziennikiem Polska.
W wywiadzie przeprowadzonym przez Tomasza Pompowskiego czytamy m.in.: - Mocno angażuje się Ksiądz w upamiętnienie zbrodni na Polakach na Wołyniu. Po apelach do władz państwowych teraz w najnowszej książce "Przemilczane ludobójstwo na Kresach" apeluje Ksiądz także do Kościoła. - Ciekawe, że polski Kościół prowadzi sprawy beatyfikacyjne osób pomordowanych przez Niemców. W 1999 było 108 beatyfikowanych, teraz będzie beatyfikacja kolejnych 122. Ale wśród nich nie ma ani jednej osoby zabitej przez ukraińskich nacjonalistów ani nawet przez Armię Czerwoną. W książce cytuję list do prymasa Polski Józefa Glempa, w którym przedstawiciele środowisk kresowych pytają, dlaczego ci, co ginęli z rąk Niemców, mogą być beatyfikowani, a zabijani przez Ukraińców nie. - To są właśnie "niechciani męczennicy", o których Ksiądz pisze? - Tak. Zwracam uwagę, że polski Kościół nie może dzielić męczenników na lepszych, którzy zginęli w obozie hitlerowskim, i gorszych, którzy zginęli na Kresach. Kościół wyraźnie boi się dotknąć tego problemu. Istnieje duża niechęć nie tylko ze strony ukraińskiej. - Dlaczego tak jest? - Głównym powodem jest nieznajo-mość historii. Większość decydentów w polskim Kościele nie rozumie Kresów. A po drugie istnieje ten sam problem co w przypadku lustracji - niechęć do podejmowania trudnych decyzji. Wychodzi się z założenia, że najlepiej jest się zająć tym, co nie budzi wątpliwości. Choćby śmierć ojca Kolbego. Jeśli sprawa dotyczy księdza zamordowanego przez sąsiadów, którzy obcinali ręce, nogi czy nawet genitalia, nikt nie chce się nią zająć. Warto też pamiętać, że robili to katolicy. To kolejny problem... - Jaki? - Kościół musiałby pokazać, że katolicy mordowali w straszliwy sposób katolików. Ofiarami byli katolicy rzymscy i ormiańscy, a mordercami katolicy obrządku greckokatolickiego. I Koś-ciół boi się dotknąć tego problemu. Sądzę, że najwyższy czas, żeby to wszystko zostało powiedziane. (...) - A w jaki sposób reagowali na to wszystko księża ukraińscy? - Niektórzy członkowie Cerkwi prawosławnej i obrządku greckokatolickiego niestety mają krew na rękach. I będzie tak, dopóki nie osądzi się tych zbrodni i nie pokaże, kto jest za nie odpowiedzialny. Postawa wielu duchownych obrządku grecko-katolickiego przypominała stosunek arcybiskupa Andrzeja Szeptyckiego. - To był Ukrainiec? - To spolonizowany Rusin. Jego brat był polskim generałem. On sam wybrał nie tylko obrządek wschodni, ale również narodowość ukraińską. Był odnowicielem tego obrządku, ale jego polityczne wybory były tragiczne. Popierał Hitlera, odprawiał msze święte dziękczynne za zwycięstwa wojsk niemieckich. Popierał także utworzenie oddziałów SS Galizien. I co więcej, oddelegował tam księży jako kapelanów. Później napisał list dziękczynny do Stalina za przyłączenie Lwowa i Kresów do ZSRR. - Ale abp Szeptycki wydał specjalny list pasterski pt. "Nie zabijaj". - Bardzo dokładnie przeczytałem ten dokument. List został napisany trudnym i zawiłym językiem teo-logicznym, którego chyba niemal nikt wówczas nie rozumiał. - A czy księża nie tłumaczyli, o co chodziło w tym liście? - W wielu wypadkach księża zachęcali faszystów do mordów, zamiast ich od tego powstrzymywać. (...) - Warto rozdrapywać stare rany? - To nie jest rozdrapywanie. Przeciwnie, chodzi o ich uleczenie. Zasada elementarnej sprawiedliwości wymaga rozliczenia się z tych zbrodni. - Przecież ci, którzy popełniali te zbrodnie, już nie żyją. Po co mamy przeżywać tę tragedię na nowo? - Nie mogę się zgodzić z taką postawą. Obowiązuje przecież przykazanie "nie zabijaj". Nie ma usprawiedliwienia dla tych zbrodni. Opisując to ludobójstwo, chciałem pokazać, że każde ludobójstwo wymaga osądzenia. A jeśli się nie opisze tych wszystkich zbrodni, to później znów jakiś szaleniec powie, że istniała wyższa konieczność.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.