Sytuacja na Ukrainie grozi eskalacją napięcia, bo prezydent Wiktor Janukowycz zrobi wszystko, by utrzymać się u władzy - uważa wicedyrektor Ośrodka Studiów Wschodnich dr Adam Eberhardt.
W rozmowie z PAP Eberhardt ocenił, że obecnie trudno jednoznacznie powiedzieć, jaki jest cel demonstrantów, bo hasła proeuropejskie coraz bardziej przekształcają się w żądanie dymisji prezydenta.
W jego ocenie grozi to eskalacją napięcia i jest duże ryzyko prowokacji, których celem będzie zrzucenie na opozycję winy za to, że protest z pokojowego przerodzi się w agresywny.
"Wiktor Janukowycz, który raz już stracił władzę wskutek demonstracji - dziewięć lat temu, podczas Pomarańczowej Rewolucji - zrobi wszystko, aby u władzy się utrzymać" - powiedział.
Zdaniem eksperta to, że Janukowycz "wtrącił do więzienia" byłą premier Julię Tymoszenko, stworzyło nowy obyczaj polityczny na Ukrainie, którego on sam może stać się ofiarą po utracie władzy.
Ocenił ponadto, że w interesie prezydenta Ukrainy nie jest rozpędzenie trwających demonstracji, bo to spowodowałoby izolację w relacjach z Zachodem, a tym samym osłabiłoby jego pozycję względem Rosji. Zaznaczył jednak, że dla Janukowycza ważniejsze jest utrzymanie władzy.
Eberhardt zwrócił uwagę, że dość niezwykłym jest fakt, że argumentacja proeuropejska zdominowała obecny dyskurs polityczny i społeczny na Ukrainie.
"Zarówno opozycja jak i prezydent Janukowycz deklarują hasła proeuropejskie. Nie ma demonstracji zwolenników integracji z rosyjską Unią Celną. Można odnieść wrażenie, że zwolennicy opcji proeuropejskiej są nie tylko liczniejsi na Ukrainie, ale są dużo bardziej aktywni, a poparcie dla integracji z Rosja ma charakter bardzo inercyjny i zupełnie niedostrzegalny w tych dniach" - powiedział.
W Kijowie i innych ukraińskich miastach demonstracje trwają od 21 listopada, kiedy rząd tego państwa ogłosił, że wstrzymuje przygotowania do podpisania umowy stowarzyszeniowej z UE. W niedzielę w Kijowie odbywa się wielotysięczna prounijna demonstracja.
W kilkuset kościołach w Polsce można bezgotówkowo złożyć ofiarę.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.