Adopcja po katolicku

W Polsce w domach dziecka przebywa obecnie ok. 20 tys. dzieci. W ośrodkach adopcyjnych rodzice czekają w nieznośnie ciągnących się kolejkach, niektórzy nawet ponad rok. Adopcji w Polsce przeprowadza się zaś rocznie jedynie ok. 2,5 tys. Dlaczego? Co nie pozwala oczekującym rodzicom spotkać się z oczekującymi dziećmi?

Po wywiadzie środowiskowym zbiera się komisja kwalifikacyjna złożona z wszystkich pracowników merytorycznych ośrodka oraz fachowców z dziedziny medycyny, wychowania i prawa naznaczonych specjalnym dekretem biskupa. Podejmują oni decyzję, czy rodzicom można powierzyć dziecko. Jest ona pozytywna w przypadku 90 proc. par. – Jeśli ktoś ma nierozwiązane problemy DDA, jeśli dla kogoś całym życiem jest praca, albo decyduje się na adopcję, „bo jak ja coś dobrego zrobię, to może Pan Bóg pobłogosławi i da nam własne” – to nie możemy go zakwalifikować, albo przynajmniej musimy taką decyzję odroczyć, czekając na jakieś zmiany. Ale to nie oznacza wcale, że ta rodzina jest zła! Ludzie mają różne powołania i fakt bezdzietności też wymaga namysłu, pytania się Pana Jezusa o drogę. Bezdzietność nie powinna się automatycznie wiązać z decyzją o adopcji – uważa Zofia Dłutek. Oddać z miłości – Oczywiście, to wszystko trwało długo! Zwłaszcza, że po szkoleniu czekaliśmy jeszcze rok na nasze dziecko. Ale z perspektywy patrząc, sądzę, że to był odpowiedni czas, żeby się przygotować, przemyśleć wiele spraw i pozwolić rodzinie oswoić się z naszą decyzją – opowiada Ania. Adopcyjni rodzice często narzekają na długość procedur, obostrzenia i wymagania. Okazuje się jednak, że te trudności są często dużą ulgą dla biologicznych matek, które również kontaktują się ośrodkiem, gdyż nie mogą wychowywać swoich dzieci, ale chcą, żeby nie zostały przekazane byle komu. Nie wszyscy ludzie oddający dziecko do adopcji, to wyrodni i bezmyślni rodzice. – Do nas przychodzą czasami kobiety w niewyobrażalnie trudnej sytuacji. Często jesteśmy pierwszymi osobami, z którymi taka matka rozmawia. Oczywiście nie dążymy do tego, by oddawała dziecko, odwrotnie – najlepiej byłoby, gdyby sama mogła je wychować, ale czasem po prostu się nie da – stwierdza dyrektor ośrodka. Jak zaznacza, decyzja o oddaniu do adopcji jest w wypadku wielu takich matek decyzją heroiczną, wypływającą z miłości. – Ona mogłaby usunąć tę ciążę. I świat by jej nie potępił. Decyduje się urodzić i oddać. I – paradoksalnie – może się obawiać, co na to powie jej środowisko. Moje adoptowane dziecko Po kwalifikacji w warszawskim ośrodku katolickim czeka się średnio rok lub nawet półtora roku. Rodzice informowani są o pojawieniu się odpowiedniego dziecka, o jego pochodzeniu i sytuacji. Mogą podjąć decyzję, czy chcą je poznać. Najczęściej decyzja jest na tak. – Już gdy zadzwonił telefon z ośrodka, że jest dziecko – poczułem, że to dziecko moje – opowiada Krzysztof. – U mnie ten moment nastąpił w momencie pierwszego spotkania. To była miłość od pierwszego wejrzenia i ogromne emocje. Przy drugim dziecku ta miłość przyszła trochę później, ale też nie musiała długo czekać – stwierdza Ania. Po pierwszym spotkaniu 98 proc. rodziców składa wniosek o przysposobienie w sądzie. W jego sporządzeniu pomaga ośrodek. Często dziecko w ramach orzeczonego przez sąd pozaprocesowo tzw. okresu styczności trafia do swoich przyszłych rodziców jeszcze przed adopcją. Jest to też czas, w którym jego funkcjonowanie w rodzinie może być obserwowane przez pracowników ośrodka. Po adopcji nie ma już takiej możliwości, podobnie jak w rodzinie naturalnej.

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | » | »»
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Autoreklama

Autoreklama

Kalendarz do archiwum

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
28 29 30 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11
12 13 14 15 16 17 18
19 20 21 22 23 24 25
26 27 28 29 30 31 1
2 3 4 5 6 7 8
24°C Poniedziałek
dzień
25°C Poniedziałek
wieczór
19°C Wtorek
noc
16°C Wtorek
rano
wiecej »