„Chwała prawdziwego Boga staje się widoczna, gdy otwierają się nam oczy serca przed żłóbkiem betlejemskim" - powiedział Benedykt XVI w homilii podczas Mszy Pasterskiej w rzymskiej bazylice św. Piotra.
U Ojców Kościoła znaleźć można zaskakujący komentarz na temat śpiewu, którym aniołowie pozdrawiają Odkupiciela. Aż do tego czasu – mówią Ojcowie – aniołowie znali Boga w wielkości wszechświata, w logice i pięknie kosmosu, które pochodzą od Niego i są Jego odbiciem. Przyjmowali, by tak rzec, niemy śpiew pochwalny stworzenia i przemieniali go w muzykę nieba. Teraz jednak stało się coś nowego, wprost wstrząsającego dla nich. Ten, o którym mówi wszechświat, Bóg, który wszystko podtrzymuje i nosi w ręku – On sam wszedł w dzieje ludzi, stał się kimś, kto działa i cierpi w historii. Z radosnego niepokoju wywołanego tym niepojętym wydarzeniem, z tego drugiego, nowego sposobu, w jaki Bóg się objawił – mówią Ojcowie – zrodził się nowy śpiew, którego jedną strofę Ewangelia o Bożym Narodzeniu dla nas zachowała: „Chwała Bogu na wysokościach, a na ziemi pokój ludziom, w których ma upodobanie”. Można być może powiedzieć, że zgodnie ze strukturą poezji hebrajskiej ten dwuwiersz w swoich dwóch częściach mówi w gruncie rzeczy to samo, ale z innego punktu widzenia. Chwała Boga jest na wysokościach niebios, ale ta Boża wysokość znajduje się teraz w stajni – to, co było niskie, stało się wzniosłe. Chwała Boga jest na ziemi, jest chwałą pokory i miłości. I jeszcze: chwała Boga jest pokojem. Tam, gdzie jest On, tam jest pokój. On jest tam, gdzie ludzie nie chcą czynić w sposób autonomiczny z ziemi raju, posługując się w tym celu przemocą. Jest On z ludźmi o sercu czuwającym, z pokornymi i z tymi, którzy odpowiadają na Jego wzniosłość, na wzniosłość pokory i miłości. Daje im swój pokój, aby przez nich pokój wszedł na ten świat. Średniowieczny teolog Wilhelm z klasztoru św. Teodoryka powiedział kiedyś: Bóg – począwszy od Adama – widział, że Jego wielkość budziła w człowieku opór, że człowiek czuje się ograniczony w byciu samym sobą i zagrożony w swej wolności. Bóg zatem wybrał nową drogę. Stał się Dzieckiem. Stał się zależnym i słabym, potrzebującym naszej miłości. Teraz – mówi nam ten Bóg, który stał się Dzieckiem – nie możecie już bać się Mnie, teraz już możecie mnie tylko kochać. Z takimi myślami zbliżamy się tej nocy do Dziecięcia z Betlejem – do tego Boga, który dla nas chciał się stać dzieckiem. W każdym dziecku jest odblask dziecięcia z Betlejem. Każde dziecko domaga się naszej miłości. Pomyślmy zatem tej nocy szczególnie również o tych dzieciach, którym odmówiono miłości rodziców. O dzieciach ulicy, które nie otrzymały daru domowego ogniska. O dzieciach brutalnie wykorzystanych jako żołnierze i uczynionych narzędziami przemocy, zamiast móc być nosicielami pojednania i pokoju. O dzieciach, które poprzez pornografię i wszystkie inne haniebne formy nadużyć są ranione aż do głębi duszy. Dziecię z Betlejem jest nowym apelem skierowanym do nas o uczynienie wszystkiego, co możliwe, aby położyć kres udręce tych dzieci; o uczynienie wszystkiego, co możliwe, aby światło z Betlejem dotknęło ludzkich serc. Tylko przez nawrócenie serc, tylko przez wewnętrzną przemianę człowieka można przezwyciężyć przyczynę wszystkiego tego zła, można pokonać moc złego ducha. Tylko wtedy, gdy zmieniają się ludzie, zmienia się świat. A żeby się zmienić, ludzie potrzebują światła pochodzącego od Boga, tego światła, które w sposób tak nieoczekiwany weszło w naszą noc. A mówiąc o Dziecięciu z Betlejem myślimy również o miejscowości, która nosi nazwę Betlejem. Myślimy również o tym kraju, w którym Jezus żył i który głęboko umiłował. I modlimy się, aby tam wytworzył się pokój. Aby ustały nienawiść i przemoc. Aby wzbudziło się wzajemne zrozumienie, aby dokonało się otwarcie serc, które otwiera granice. Aby zstąpił pokój, o którym śpiewali aniołowie owej nocy. W Psalmie 96 [95] Izrael i z nim Kościół wyśpiewują wielkość Boga, która objawia się w stworzeniu. Wszystkie stworzenia są wzywane, by włączyć się w ten śpiew pochwalny, i jest tam też zachęta: „Niech wszystkie drzewa w lasach wykrzykują z radości przed obliczem Pana, który już się zbliża” (Ps 96 [95], 12 n). Kościół odczytuje ten Psalm jako proroctwo i zarazem jako zadanie. Przyjście Boga do Betlejem dokonało się w ciszy. Tylko pasterze, którzy czuwali, byli przez chwilę ogarnięci świetlistym blaskiem Jego przyjścia i mogli usłyszeć część tego nowego śpiewu, który narodził się z podziwu i radości aniołów na przyjście Boga. To nadejście w ciszy chwały Boga kontynuowane jest przez wieki. Tam, gdzie jest wiara, gdzie Jego słowo jest głoszone i słuchane, Bóg gromadzi ludzi i daje im siebie w swoim Ciele, przemienia ich w swoje Ciało. On „przychodzi”. I w ten sposób budzi się ludzkie serce. Nowy śpiew aniołów staje się śpiewem ludzi, którzy poprzez wszystkie wieki na sposób wciąż nowy wyśpiewują przyjście Boga jako dziecka i, wychodząc od swego wnętrza, stają się radośni. A drzewa leśne udają się do niego i radują się. Choinka na placu św. Piotra mówi o Nim, chce przekazać Jego blask i powiedzieć: Tak, On przyszedł i drzewa leśne Go sławią. Choinki w miastach i domach winny być czymś więcej, niż tylko świątecznym zwyczajem. Wskazują na Tego, który jest racją naszej radości – na Boga, który dla nas stał się dzieckiem. Śpiew pochwalny w samej swej głębi mówi w końcu o Tym, który jest sam drzewem życia na nowo odnalezionym. W wierze w Niego otrzymujemy życie. W Sakramencie Eucharystii daje się On nam – daje życie, które sięga aż do wieczności. W tej godzinie przyłączamy się do śpiewu pochwalnego stworzenia, a nasze uwielbienie jest równocześnie modlitwą: Tak, Panie, daj nam ujrzeć coś z blasku Twojej chwały. I daj pokój na ziemi. Uczyń nas ludźmi Twojego pokoju. Amen.
40-dniowy post, zwany filipowym, jest dłuższy od adwentu u katolików.
Kac nakazał wojsku "bezkompromisowe działanie z całą stanowczością", by zapobiec takim wydarzeniom.