Sprawę domniemanego wykorzystywania seksualnego przez księdza wychowanków schroniska im. Brata Alberta w Szczecinie opisywała wiosną ubiegłego roku Gazeta Wyborcza. Dziś informuje że sprawę umorzono.
Powody takiej decyzji były dwa: po pierwsze, przedawnienie części zarzutów, po drugie upływ czasu uniemożliwiający potwierdzenie pozostałych. [Wedle KAI rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Szczecinie, Małgorzata Wojciechowicz powiedziała, że część zdarzeń będących jego przedmiotem uległa przedawnieniu, więc nie podlegały one ocenie prokuratorskiej, w pozostałych przypadkach brak było znamion przestępstwa czy jego dowodów - przyp red. Wiara.pl]. Detale, które można było ustalić przed kilkunastu laty, dziś są nie do potwierdzenia. Ludzka pamięć jest zawodna - mówi prok. Zbigniew Bielawski, zastępca szefa Prokuratury Rejonowej Szczecin-Zachód. "Gazeta" pisze, że przesłuchano ok. 120 świadków: wychowanków, ich rodziny oraz wychowawców. Kilka osób przebywa za granicą, a ich adresu nie ustalono. Postanowienie o umorzeniu nie jest prawomocne. Pełnomocnik pokrzywdzonych mec. Michał Kelm zapowiada, że złoży zażalenie. Niezależnie trwa proces kanoniczny. Ks. Sławomir Zyga, rzecznik kurii szczecińsko-kamieńskiej, mówi: - Postępowanie będzie trwało do całkowitego wyjaśnienia sytuacji, Kościołowi na tym zależy. Sprawa jest prowadzona zgodnie z instrukcjami i pod nadzorem Stolicy Apostolskiej.
W kilkuset kościołach w Polsce można bezgotówkowo złożyć ofiarę.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.