Czemu to ma naprawdę służyć? - zapytuje ks. dr Artur Filipowicz SJ, bioetyk, odnosząc się do planowanej w warszawskim Blue City wystawy spreparowanych ludzkich zwłok. Jego zdaniem tego typu ekspozycje nie budują szacunku dla ciała i życia człowieka. Przeciwnie, są wyrazem pogardy i widać w nich podobieństwo do uprzedmiotawiających ciało tradycji komunistycznych i nazistowskich.
Jezuita wątpi też, czy zmarli rzeczywiście wyrazili zgodę na takie eksponowanie swoich zwłok. Na wystawie dr. Roya Glovera, emerytowanego wykładowcy anatomii Uniwersytu Michigan zobaczyć można ok. 250 preparatów z ludzkich ciał. Prezentowane są całe postacie, a także poszczególne fragmenty czy narządy – szkielety, płuca, serca. Obejrzeć też można embriony w różnych fazach rozwoju – od mikroskopijnych, po 32-tygodniowe dzieci. Organizatorzy informują, że ciała wypożyczone zostały z laboratorium chińskiego uniwersytetu medycznego, pochodzą od osób, które zmarły śmiercią naturalną i wyraziły zgodę na przekazanie ciała na cele naukowe. Wystawa pokazywana już była m.in. w Londynie i Barcelonie. Prawdopodobnie od 21 lutego obejrzeć ją będzie można na terenie centrum handlowego Blue City w Warszawie. Zdaniem ks. dr. Filipowicza wystawa budzi poważne zastrzeżenia etyczne. „Jako pierwsze nasuwa się pytanie, czy rzeczywiście wszyscy wyrazili na to zgodę. Wiemy jak to bywa w państwach typu Chiny: tam zwykle człowiek wyraża zgodę, czy chce czy nie chce...” – podkreśla jezuita. Zwraca również uwagę, że przekazanie ciała na cele naukowe nie jest tożsame ze zgodą na eksponowanie go na wystawie i to w dodatku za pieniądze (ceny biletów wynoszą od 30 do 59 zł). „Czy to można nazwać nauką? Czy też raczej jest to próba wywołania silnych emocji i próba zarobkowania?” – zapytuje. Zastanawia się również, w jaki sposób można było uzyskać zgodę od nienarodzonych jeszcze dzieci. Ks. Filipowicz zaznacza, że tego typu inicjatywy, podobnie jak wcześniejsze tego typu, autorstwa Guntera von Hagensa, nie budzą szacunku dla człowieka i ciała. „Jest to odrzucenie sakralnego charakteru ludzkiego ciała. Ciało w tym ujęciu nie jest niczym więcej, jak tworzywem plastycznym – jak dykta, papier, glina, czy metal” – stwierdza. Zdaniem zakonnika można to porównywać – nie wprost ale mentalnie – i do tradycji komunistycznych i nazistowskich, gdzie ciało stawało się eksponatem muzealnym lub przedmiotem obróbki przemysłowej. „Bolszewicy wystawiali ciało św. Andrzeja Boboli jako osobliwość w Muzeum, a naziści robili popielniczki z czaszek. Człowiek sprowadzony zostaje do poziomu rzeczy. Nie widzę wielkiej różnicy między tym, a wystawami Glovera czy von Hagensa” – zaznacza. „Czy chcielibyśmy, żeby ciała naszych bliskich zmarłych – dzieci, sióstr, braci, matek były obwożone po świecie i pokazywane? Czy poprzez to się wyraża szacunek?” – zapytuje ks. Filipowicz. Jezuita podkreśla, że zupełnie czymś innym niż wspomniane wystawy jest eksponowanie relikwii w tradycji chrześcijańskiej. „Relikwia jest przedmiotem kultu publicznego, poprzez który oddajemy cześć Bogu, ale również wyrażamy szacunek wobec konkretnego człowieka, który prowadził święte życie, na którego wstawiennictwo liczymy i do którego my sami pragniemy się upodobnić” – wyjaśnia.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.