Reklama

Pojednanie? Tylko przez nawrócenie

Czy to nie czysta formalność? Czy wspólne modlitwy mają sens, skoro ciągle tak wiele nas dzieli? Czy to nie naiwność myśleć, że Bóg sprawi cud i nas pojedna? To tylko niektóre pytania, jakie nasuwają się w związku z kolejnym Tygodniem Modlitw o Jedność Chrześcijan.

Reklama

Miniony rok obfitował w ważne dla ekumenizmu wydarzenia. Opublikowanie przez Kongregacje Nauki Wiary „Odpowiedzi na pytania dotyczące niektórych aspektów nauki o Kościele”, ekumeniczne spotkanie w Sybinie, kolejny etap dialogu katolicko-prawosławnego w Rawennie to tylko te ważniejsze. Gołym okiem widać, że zbliżenie między chrześcijanami jest procesem trudnym, w którym sporo większych czy mniejszych zawirowań. Jeśli spotkania w ramach Tygodnia Modlitw o Jedność Chrześcijan potraktować jedynie jako formalność, to rzeczywiście trudno spodziewać się błogosławionych skutków. Jeśli jednak potraktować je jako wspólne stawanie przed Bogiem Jego pokłóconych dzieci (przecież łączy nas jeden chrzest), to inicjatywa ta ma znaczenie przeogromne. Znaczenie wspólnej modlitwy chrześcijan świetnie ujął Benedykt XVI w swoim wczorajszym wystąpieniu podczas audiencji generalnej. Jest też oczywiste, że nie za pomocą naszych własnych strategii, dialogu i tego wszystkiego, co czynimy – choć i to jest bardzo potrzebne – możemy osiągnąć tę jedność. To, co możemy uzyskać, to nasza gotowość i zdolność do przyjęcia tej jedności, kiedy Pan ją nam daje. Oto sens modlitwy: otworzyć nasze serca, stworzyć w nas tę gotowość, która otwiera drogę Chrystusowi. W liturgii starożytnego Kościoła, po homilii biskup czy przewodniczący koncelebrze, czyli główny celebrans mówił: „Conversi ad Dominum”. Wówczas on sam i wszyscy wstawali z miejsc i zwracali się ku Wschodowi. Wszyscy chcieli patrzeć w stronę Chrystusa. Dopiero jeśli się nawrócimy, dopiero w tym nawróceniu do Chrystusa, w tym wspólnym spoglądaniu na Chrystusa możemy odnaleźć dar jedności. Perspektywa wspólnego stawania przed świętym Bogiem każe nam porzucić upraszczające nastawienie, które tylko w bliźnim szuka błędu i winy. Domaga się prawdy. Nawet jeśli nie zawsze jest wygodna. Przede wszystkim zaś uczy porzucenia ducha konfrontacji. Chrystus umarł także za tego mojego brata, który błądzi. Dał mu przecież udział w tym samym chrzcie. Gdy ograniczam się do zarozumiałego wytykania bliźniemu błędów, na pewno nie pomagam mu w nawróceniu. Sam tyle razy zyskując u kratek konfesjonału przebaczenie, muszę od Chrystusa nauczyć się przyjmowania bliźniego z miłością. Inaczej lekceważę Jego przykazanie, byśmy się wzajemnie miłowali, jak On nas umiłował.

«« | « | 1 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Autoreklama

Autoreklama

Kalendarz do archiwum

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11
4°C Poniedziałek
wieczór
2°C Wtorek
noc
1°C Wtorek
rano
3°C Wtorek
dzień
wiecej »