Wydarzenie oficjalnego uznania świętości życia danego człowieka ma dla Kościoła wyłącznie wymiar duchowy i w tym sensie jest jego najbardziej wewnętrzną sprawą. Tymczasem coraz częściej jest rozumiane opacznie, co - niestety - odbiera mu ten najgłębszy sens.
Od pewnego czasu mamy w mediach wysyp informacji na temat różnych beatyfikacji. Omawia się etapy procesu, wydobywa wszelkie wątpliwości, istotne lub nie, podaje najprzeróżniejsze opinie. Nie ma niczego złego w dyskusji, a wszelkie wątpliwości powinny zostać wyjaśnione. Nie mogę się jednak oprzeć wrażeniu, że coraz częściej beatyfikacja uznawana jest za wszystko, tylko nie za to co powinna. Jest więc traktowana (nie tylko przez nie-katolików, których można by zrozumieć…) jak order za wyjątkową wierność i odwagę, bywa próbą wzmocnienia lub osłabienia wpływu jakiejś grupy w Kościele, a w końcu czasem robi wrażenie kolejnego elementu kampanii promocyjnej. Stąd dywagacje o randze wydarzenia czy umniejszaniu znaczenia jednej beatyfikacji przez drugą, tak jakby świętemu można było cokolwiek ująć z jego radości przebywania z Bogiem. „Beatyfikacja czy kanonizacja nie przesuwa człowieka w inne miejsce w niebie, tylko nam tu na ziemi pozwala go oficjalnie czcić, oddawać mu cześć, wpatrywać się w niego, naśladować” – powiedział abp Kazimierz Nycz w jednym z wywiadów w kwietniu tego roku. Dodałabym jeszcze: beatyfikacja w ogóle nie jest świętemu do niczego potrzebna. On już został nagrodzony najbardziej jak można. Nie przez nas, przez Boga. Beatyfikacja jest potrzebna żyjącym. Ale nie po to, by wzmocnić rangę poglądów głoszonych przez daną osobę i „siłę rażenia” cytatów z jej wypowiedzi. W istocie przecież tej rangi nie zmienia nawet o jotę. Błogosławiony jak każdy człowiek miał prawo mylić się i popełniać błędy. Beatyfikacja ma nam zwrócić uwagę na człowieka, który żyjąc wśród nas naśladował Chrystusa. Człowieka, który może za nami się wstawiać u Boga i ma być wzorem do naśladowania. Wydarzenie oficjalnego uznania świętości życia danego człowieka ma dla Kościoła wyłącznie wymiar duchowy i w tym sensie jest jego najbardziej wewnętrzną sprawą. Tymczasem coraz częściej jest rozumiane opacznie, co – niestety – odbiera mu ten najgłębszy sens: wezwanie do naśladowania. Na pomnikach kładzie się kwiaty, ale kto by chciał wzorować się na tych, którzy tam stoją? Warto powtórzyć wezwanie: zostawmy beatyfikację Kościołowi, papieżowi i Duchowi Św. Nie marnujmy jej.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
FOMO - lęk, że będąc offline coś przeoczymy - to problem, z którym mierzymy się także w święta
W ostatnich latach nastawienie Turków do Syryjczyków znacznie się pogorszyło.
... bo Libia od lat zakazuje wszelkich kontaktów z '"syjonistami".
Cyklon doprowadził też do bardzo dużych zniszczeń na wyspie Majotta.
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.