- Są zewnętrznie poprawne - twierdzi abp Józef Michalik.
Pytany, czy stosunki państwo-Kościół uległy znaczącej zmianie od wizyty „ad limina” w 2005 r., abp Michalik zgodził się ze stwierdzeniem, że ostatnie lata charakteryzują się częstszymi niż wcześniej atakami na Kościół ze strony środowisk mu nieprzychylnych.
– Niedawno byliśmy oskarżani o współpracę z UB, mimo że samych funkcjonariuszy UB ani innych środowisk nie tknięto, dziś jesteśmy świadkami profanacji krzyża, a także zmanipulowanych oskarżeń o tolerancję grzechu. Kościół nigdy nie tolerował zła, ani grzechu, a dziś chce się to na siłę wmówić. Widać tu wielki wpływ środków masowego przekazu, takie informacje są zwielokrotniane w różnych mediach, państwowych i prywatnych. Sprzyja temu ogólny zanik chęci do właściwego interpretowania i tendencję do relatywizowania wszystkiego – wyjaśnia abp Michalik.
„Kościół musi być gigantem, by wyjść z tego zwycięsko, choć z zewnątrz na takiego giganta nie wygląda. Ma jednak inną, wewnętrzną siłę. Tą siłą i mądrością Kościoła jest Ktoś inny. Walka z Kościołem środkami z tego świata okaże się nieskuteczna. Patrzymy spokojnie, nie wycofujemy się z realizowania naszego posłannictwa w czas pogody i w okresie burz, bo wiemy, że zwycięstwo przyjdzie, ono ma inne drogi” - powiedział.
Jak zaznaczył, „następuje przebudzenie ludzi wobec kolejnej ideologii [gender – KAI], którą próbuje się narodowi zaproponować”. - A Polacy na ideologie reagują jednoznacznie i na tę ideologię też tak zareagowali: że jest to coś, co chce się narzucić niezależnie od prawdy – dodał.
W opinii przewodniczącego KEP, w przestrzeni publicznej zauważalne jest coraz częstsze kwestionowanie zasad moralności i praw natury. - Prawd wiary ludzie niewierzący dziś nie kwestionują, bo nie mają do tego żadnego tytułu. Mocno kwestionują natomiast zasady etyki, moralności, prawo Boże, prawo natury. Także tu Kościół nie może milczeć, musi odpowiadać na te prowokacje. To ich bardzo drażni, bo cały program tej ideologicznej indoktrynacji wtedy pada, szkoda że przy okazji poranią wielu ludzi – powiedział abp Michalik.
Zdaniem abp. Michalika, jedną z nierozwiązanych wciąż spraw w obustronnych relacjach jest kwestia statusu nauczania religii w szkole. – W moim przekonaniu jest to pierwszy punkt niepokoju, o którymi musimy mówić i przypominać, i który pokazuje, dokąd zmierza ten rząd. To jest bardzo niebezpieczne. Religia powinna być przedmiotem do wyboru, ale zapisanym w ramach przedmiotów obowiązkowych. Dzisiaj przesuwa się ten przedmiot poza siatkę, próbując szukać różnych wyjaśnień. To demaskuje nieszczerość, albo pokazuje, że rzucono nam wyzwanie – stwierdził.
Abp Michalik wspomniał także o sprawie obrażania uczuć religijnych w działalności artystycznej, która zaangażowała ostatnio zarówno Kościół, jak i instytucje państwowe. – Profanowanie sacrum jest niebezpieczeństwem. Próba zaistnienia artysty z chorą wyobraźnią poprzez profanację czegoś, co jest święte dla innych ludzi, musi być zahamowana. A tutaj ze zdumieniem patrzę, że i minister, i dyrektorzy wystaw i teatrów uważają, że wszystko jest w porządku. Dla mnie jest to przykład barbarzyństwa, które dochodzi dziś do głosu – stwierdził abp Michalik.
Przewodniczący KEP ocenił obecne relacje państwo-Kościół jako „zewnętrznie poprawne”. – Jest to szukanie spokoju poprzez odkładanie pewnych spraw, unikanie zadrażnień. Są też przejawy dobrej woli, jest prowadzony dialog, liczenie się z Konkordatem. Natomiast woli rozwiązywania spraw na rzecz dobra wspólnego, nawet narażając się na oskarżenia, do końca chyba nie ma. Nie wiem, czy którykolwiek rząd po 1991 r. miał taką autentycznie dobrą wolę i determinację, skoro jest ciągle wiele spraw nie załatwionych – uważa abp Michalik.
Jak dodał, obecnie dominuje „chęć dialogu, rozmowy, refleksji, która się przedłuża, a nie konkretnego rozwiązywania spraw”, co „byłoby perspektywiczne i wychowawcze dla narodu”. - Takie działanie jest niezdrowe w dalszej perspektywie. Słupki popularności wśród wyborców nie mogą o wszystkim decydować – stwierdził.
Rośnie zagrożenie dla miejscowego ekosystemu i potencjalnie - dla globalnego systemu obiegu węgla.
W lokalach mieszkalnych obowiązek montażu czujek wejdzie w życie 1 stycznia 2030 r. Ale...
- poinformował portal Ukrainska Prawda, powołując się na źródła.