Kamil Stoch nie lubi niczego obiecywać, nie odgraża się, że jest najlepszy na świecie, ale to on zdobył pierwsze złoto w skokach narciarskich w Soczi. Po otrzymaniu w poniedziałek medalu zapowiedział, że na nim nie poprzestanie.
"Medal jest piękny, ale i ciężki. Nie będą chciał go zdjąć aż do kąpieli. A potem odłożę na półkę i niech sobie leży. Przecież na skoczni w niczym mi nie pomoże, z nim na szyi nie będę skakał. Czas na kolejne zawody i następne sukcesy. Nie zamierzam poprzestać na tym, co się wczoraj wydarzyło, +jedziemy z koksem+ i walczymy dalej. Oczywiście prognozy pozostawiam bukmacherom, ja zajmuję się czarną robotą" - powiedział Stoch.
W niedzielny wieczór Polak triumfował w olimpijskim konkursie na normalnej skoczni; przed nim jeszcze indywidualne i drużynowe zawody na dużym obiekcie. W poniedziałek zaś odbyła się ceremonia wręczenia krążków. Obok Stocha, na podium stanęli Słoweniec Peter Prevc i Norweg Anders Bardal.
"Najbardziej wzruszające momenty to oczekiwanie na swoją ceremonię i potem odegranie polskiego hymnu. Myślałem, że usłyszę tylko kawałek i z tego wszystkiego zapomniałem pierwszych słów drugiej zwrotki" - dodał.
Złoty medal odebrał Stoch w centralnym miejscu Parku Olimpijskiego, w pobliżu palącego się znicza, z rąk członkini MKOl Ireny Szewińskiej. "Usłyszałem od pani Szewińskiej, że jest ze mnie dumna. To dla mnie wielki zaszczyt" - stwierdził.
Stochowi towarzyszył trener Łukasz Kruczek. Przyznał, że łza zakręciła mu się w oku. "Był moment wzruszenia, chwila niezapomniana i szczególna" - powiedział.
Po zwycięskim konkursie w Soczi, do wioski polski mistrz olimpijski wrócił w środku nocy. Czekała na niego niespodzianka. "Maciej Bydliński (narciarstwo alpejskie) i Adam Cieślar (kombinacja norweska) na prześcieradle napisali, że są ze mnie dumni i gratulują. Mam nadzieję, że będę mógł im sprezentować też coś takiego" - mówił Stoch.
Zawodnik z Zębu żartował, że premię za złoty medal wyda na rachunek telefoniczny. "Odebrałem około 100 sms-ów i na wszystkie odpisałem. Trochę to będzie mnie kosztowało" - śmiał się.
Hucznego świętowania sukcesu nie było, Stoch poprzestał na rozmowach do godz. 5 rano z kolegami z drużyny.
"Pogadaliśmy o wrażeniach z zawodów, o życiu, miłości. Było spokojnie, oczywiście z szacunku dla innych sportowców, którzy mają swoje starty. Wciąż do mnie nie dociera, że jestem mistrzem olimpijskim. Ja tu mam jeszcze sporo do zrobienia, to nie czas na przystanek, a na jeszcze większe rozpędzenie" - zapewnił.
W niedzielę rano Stoch obudził się z gorączką i bólem głowy. Zastanawiał się nawet nad wycofaniem. Na nogi postanowili go lekarz i fizjoterapeuta.
"Dziś obudziłem się po mistrzowsku, w dużo lepszym nastroju, bo nic mnie nie bolało. Bez bólu gardła, bez podwyższonej temperatury, jedynie mam chrypkę" - oznajmił.
Po raz kolejny Stoch podziękował całemu sztabowi trenerskiemu, na czele z Kruczkiem. "Oni są współtwórcami sukcesu. Dziękuję też Panu Bogu, który stawia dobrych ludzi na mojej drodze".
Łączna liczba poległych po stronie rosyjskiej wynosi od 159,5 do 223,5 tys. żołnierzy?
Potrzebne są zmiany w prawie, aby wyeliminować problem rozjeżdżania pól.
Priorytetem akcji deportacyjnej są osoby skazane za przestępstwa.
Organizacja wspiera mieszkańców tego terenu za pośrednictwem Caritas Jerozolima.