Podziały etniczne i religijne nie są przyczyną konfliktu w Republice Środkowoafrykańskiej, ale tylko go intensyfikują. Ta prawda zdaje się docierać powoli do świadomości dziennikarzy.
Stąd też obecnie jesteśmy świadkami przekierowania w oficjalnej propagandzie. Ostatnio w TV France 24 ukuto wyrażenie: „Czystka etniczna na cywilach muzułmańskich”. A od kiedy to muzułmanie stanowią grupę etniczną? Ci którzy obecnie przeżywają gehennę exodusu to ludzie pochodzący z wszystkich grup plemiennych Afryki północnej, od Senegalu po Sudan. Ale europejscy telewidzowie dali sobie już kiedyś bezkrytycznie wmówić, że w Bośni istnieją nacje Chorwatów i … Muzułmanów (twór odziedziczony z czasów Jugosławii Tito). To czemu nie, może podobny numer przepchnie się i w Centralnej Afryce? Każdy środek jest dobry, by w sugestywnie dotrzeć do widza oglądającego migawki z konwojami.
A zaraz po exodus przyszła pora na wylansowanie nowego kluczowego hasła: podział kraju, wyeksponowanego jeszcze silniejszym: secesja północy. Przedstawiona oczywiście w formie groźby, ale idea poszła w świat. To sposób na powolne drążenie terenu pod realizację w przyszłości planów na dzisiaj jeszcze kontrowersyjnych dla większości medialnych odbiorców.
W RCA jednak, wbrew temu co się powtarza, nie ma budzenia demona ksenofobii, bo taki tu nigdy nie istniał. Do tej pory ludzie żyli tu w normalnej zgodzie. Ten duch jest tu sztucznie generowany, a media często przysługują się swą zasłoną dymną konfuzji. "Używanie środków masowego przekazu (obrazu) stało się elementem strategii wojennej współczesnych konfliktów: relacje z wojny przekształciły się w wojnę na relacje". I jestem świadom, że poprzez me pisanie sam w tej przepychance uczestniczę…
A jakie są rokowania co do przyszłości?
Obym się mylił - z całego serce tego sobie życzę - ale sprawy bynajmniej nie mają się ku końcowi, bo rozwój wydarzeń w Centralnej Afryce ma wszelkie znamiona konfliktu chronicznego. Większość ugrupowań, które w 2012 weszły w skład seleka istnieje i działa ze zmiennym szczęściem już od dobrych 6-7 lat. Dlaczego więc teraz nagle miałyby się rozwiązać? Historia próby przejęcia władzy w RCA przez ugrupowania islamskie wchodzi raczej w kolejną fazę. Skoro F. Bozize, przez dziesięć lat swego panowania, musiał nauczyć się jakoś współistnieć z mnożącymi się przeciw niemu rebeliami, podobnie też Djotodia nigdy nie zaznał spokoju, to i obecny rząd przejściowy nie ma prawa łudzić się, że będzie lepiej.
A grupy lokalnej samoobrony, z których inspirację bierze ruch anti-balaka, sięgają swą genezą jeszcze dalej, bo aż do 1990. Ich reaktywacja przy okazji każdego kolejnego przewrotu stała się już niemal tradycją. Potrzeba przeczekać, aż wymrze całe obecne pokolenie, by może przy sprzyjających pokojowi warunkach, coś zmieniło się w tym parciu do zbrojnego ruchu oporu.
Dopiero teraz reżyseruje się drugi, właściwy rozdział wojny o RCA, bo trwałe połknięcie całego kraju z jego rozlicznymi problemami nigdy nie było realne. Ten eksperyment nie wytrzymał próby nawet jednego roku. Ale wycięcie północno - wschodniego kawałka terytorium z intratnymi złożami diamentów, uranu i ropy, to rzecz bardzo możliwa. I to właśnie terytorium pozostaje w rękach seleka.
Dziś masa uchodźców muzułmańskich z RCA jest przyjmowana z otwartymi rękami w Czadzie. Ale początkowe piękne gesty skończą się i wkrótce zaczniemy słyszeć płacz przesiedlonych, że źle się tu czują, bo nie są u siebie, że brak im perspektyw na pracę i przyszłość, a państwo czadyjskie nie dysponuje wystarczającymi środkami, by się nimi zająć na dłuższą metę. Pogłębiona kolejnym zawodem frustracja, każe tym skołatanym ludziom z powrotem oglądać się w stronę południa, a stamtąd już tylko krok, by ulec bajkowemu rozwiązaniu - mirażom muzułmańskiego państwa proponowanego przez dysponujących wciąż bronią seleka. Fala uchodźców to bowiem nowoczesna broń, bufor służący do przepchania nawet najbardziej niepopularnych scenariuszy.
Kroi się taka przyśpieszona wersja Sudanu w RCA tyle, że z odwróconymi rolami: tutaj muzułmanie to ci biedni, pokrzywdzeni, dlatego dla nich rekompensata - roponośne tereny. Oczywiście francuski minister obrony Le Drian ostro stawia weto takim fanaberiom, które godzą nie tylko w fundamenta konstytucyjne RCA, ale i podstawowe zasady postkolonialnego urządzenia Afryki, czyli żadnych podziałów istniejących już państw. Ale właśnie w tych podstawach dokonał się niedawno ważny wyłom i to pośród aplauzu całego świata. Przypadek kreacji dwóch sudańskich państw odtąd służy jako precedens. U sąsiadów się powiodło, czemu by u nas nie? Radykalne ruchy islamskie zdają się być bardzo zainteresowane tego typu próbami (przykład Mali). Ale nie łudźmy się, to nie one są prawdziwym motorem tych machinacji - tym bardziej też nie ci prości obywatele RCA zapatrzeni w swej biedzie i ignorancji na to, jak powiązać koniec z końcem. Na świecie istnieją potężniejsze siły , które mogą posłużyć się zacietrzewieniem islamistów do realizacji swych dalekosiężnych planów.
"Państwa wplątane w autodestrukcyjne wojny w Trzecim Świecie podlegają ciągłym wpływom politycznym z zewnątrz, wprzęgnięte są w światowy system ekonomiczny, uniemożliwiający rządom kontrolę ich gospodarek narodowych – konflikty toczą się tam o bogactwa naturalne. Bieda jako taka nie wskazuje na groźbę eskalacji przemocy, ale współistnienie obok siebie rozpaczliwej nędzy i niezmierzonego bogactwa – tak!"
"Potencjalne bogactwo a nie faktyczna nędza stanowi istotny powód wojny, zaś prawdopodobieństwo, że przemieni się w długotrwałą rośnie wraz z przypuszczalnym występowaniem na terenie zasobów naturalnych".
O jakie wpływy z zewnątrz tu chodzi, to już ewentualny temat na inną okazję.
W powyższym tekście posłużyłem się kilkoma cytatami zaczerpniętymi z książki Wojny naszych czasów, Herfried Munkler WAM 2004
Przeczytaj również relację br. Wieczorka: Arytmia Serca Afryki
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Według FSB brał on udział w zorganizowaniu wybuchu na stacji dystrybucji gazu.
W audiencji uczestniczyła żona prezydenta Ukrainy Ołena Zełenska.
W Monrowii wylądowali uzbrojeni komandosi z Gwinei, żądając wydania zbiega.