Polscy historycy skrytykowali artykuł "Komsomolskajej Prawdy" negujący rozstrzelanie przez NKWD w 1940 r. w Twerze polskich jeńców obozu w Ostaszkowie i zakopanie ich ciał w Miednoje. "Takie opinie może powstrzymać tylko penalizacja" - ocenił Wojciech Materski.
Gazeta zaprzecza też, by z rozkazu Józefa Stalina wiosną 1940 r. rozstrzelano 22,5 tys. polskich oficerów, policjantów, prawników i lekarzy wziętych do niewoli po napaści ZSRR na Polskę. Powołując się na memoranda Ministerstwa Sprawiedliwości Federacji Rosyjskiej z 19 marca i 13 października 2010 r., skierowane do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu, "Komsomolskaja Prawda" informuje, że "Rosja potwierdza i ponosi odpowiedzialność za śmierć 1803 Polaków".
Za punkt wyjścia do negowania masowych egzekucji Polaków w ówczesnym Kalininie gazeta bierze odkrycie w 2013 r. podczas ekshumacji zbiorowego grobu z lat II wojny we Włodzimierzu Wołyńskim na Ukrainie szczątków dwóch polskich policjantów z żetonami identyfikacyjnymi. Gazeta podaje, iż żetony należały do policjantów, którzy są wśród pochowanych na Polskim Cmentarzu Wojennym w Miednoje. Według niej w Miednoje pochowani są radzieccy "wrogowie narodu", czerwonoarmiści zmarli w czasie II wojny w okolicznych szpitalach polowych i Polacy z obozu w Ostaszkowie. "Ale nie 6 tys. Leży tam najwyżej 300 Polaków" - zaznacza "Komsomolskaja Prawda".
Historyk i członek Polsko-Rosyjskiej Grupy ds. Trudnych prof. Wojciech Materski podkreślił w rozmowie z PAP, że tego typu artykuły pojawiają się w Rosji regularnie. "Z takimi tezami wyskakują ważne i prominentne tytuły prasowe bądź historycy. Za każdym razem i w Grupie ds. Trudnych, i w dyskusjach z historykami rosyjskimi czy z Rosjanami spotykamy się z odpowiedzią: +No cóż, u nas jest wolność wypowiedzi, nie ma cenzury, więc nie możemy tłumić wyrażania opinii przez ludzi, którzy chcą się w tej kwestii wypowiedzieć+" - mówił historyk.
W jego ocenie taka sytuacja będzie się utrzymywać aż sprawa nie zostanie poddana penalizacji. "Dopóki nie będzie paragrafu na kłamstwo katyńskie. To nie jest odosobniony przypadek. W innych tytułach, nawet publikacjach szacownych oficyn pojawia się wciąż ten wątek, że sprawa nie jest jednoznaczna albo, że została zakłamana i należy ją odkłamać - albo wprost, że to zbrodnia niemiecka. Niestety taki jest stan rzeczy, władze rosyjskie nie reagują na to" - zaakcentował Materski.
Jego zdaniem artykuł jest związany z faktem prowadzenia przez władze rosyjskie "specyficznej polityki w stosunku i do Polski, i do II wojny". "Polityki konstruowania mitu historycznego na wielkim zwycięstwie w II wojnie, na które nie powinien padać żaden cień. O deportacjach, zniewoleniu republik bałtyckich, zbrodni katyńskiej, gwałtach na nieprawdopodobną skalę na kobietach niemieckich w latach 1944-45 albo nie należy mówić, albo się temu wprost zaprzecza. Historycy to śledzący już przywykli, jesteśmy bezsilni. Szansą na zmianę jest tylko karanie za takie wypowiedzi, ale nikt nie jest w Rosji zainteresowany prostowaniem tego, poza kręgiem uczciwych historyków, mających jednak małą siłę przebicia" - zauważył historyk.
Z tą oceną zgadza się sowietolog prof. Włodzimierz Marciniak, także członek Polsko-Rosyjskiej Grupy ds. Trudnych. "Jedynym jasnym punktem tej publikacji jest jedna z wypowiedzi znajdująca się pod nim, zastępcy dyrektora kompleksu memorialnego w Miednoje. Ona historię tych dwóch policjantów, których identyfikatory odnaleziono tłumaczy pewnymi błędami w ewidencji, opisanymi i doskonale znanymi historykom. To jedyny racjonalny punkt świadczący, że są ludzie, którzy to badają rzetelnie i informują o tym opinię publiczną" - podkreślił.
Dodał równocześnie, że "zadedykowałby" lekturę artykułu tym, którzy "ekscytowali się" faktem, że cztery lata temu prezydent Dmitrij Miedwiediew potwierdził słowa Michaiła Gorbaczowa, iż Katyń był zbrodnią stalinowską. "To w gruncie rzeczy atak na ustalenia śledztwa rosyjskiej Prokuratury Wojskowej z lat 90. Ukazał się w +Komsomolskajej Prawdzie+, która często publikuje takie materiały. Ta gazeta ma taki format jak tabloid i w wersji językowej ta publikacja ma takie właśnie cechy. Nie jest to oficjalna gazeta rządowa, ale raczej zawsze prezentująca stanowisko Kremla. A ukazało się to teraz, bo 5 marca została podpisana decyzja o rozstrzelaniu polskich jeńców, więc ja bym wybór daty z tym wiązał" - podsumował Marciniak.
Armia izraelska nie skomentowała sobotniego ataku na Bejrut i nie podała, co miało być jego celem.