Już blisko pół miliona ludzi z prowincji Katanga w południowo-wschodniej części Demokratycznej Republiki Konga porzuciło swoje domy.
Uciekinierzy szukają schronienia wobec narastającej kolejnej fali przemocy, a także w obawie przed nasileniem walk wewnętrznych, którego sceną może stać się ten region. Ludność nękana jest działalnością ugrupowania zbrojnego Mai Mai Bakata-Katanga. Szacuje się, że tylko w ostatnich tygodniach liczba uchodźców wzrosła o kolejne 100 tys.
Rebelianci dążą do uzyskania przez prowincję niezależności. Na terenie Katangi znajdują się bowiem bardzo bogate złoża surowców naturalnych. Ostatnie ruchy wojsk wskazują, że ruch Bakata-Katanga przygotowuje nową ofensywę. Jej dokładny cel jest pewną niewiadomą. Wzmożoną aktywność zanotowano głównie na obszarze między miastami Pweto, Mitwaba i Manono, zwanym potocznie „trójkątem śmierci”.
Wydaje się, że oddziały rekrutują się z młodych ludzi z okolic Lubumbashi. Jak powiedział bp Fulgence Muteba Mugalu, bojówki te szczególnie mocno uaktywniły się w ostatnich dwóch tygodniach właśnie na obszarze „trójkąta śmierci”. „Rolnicy zaświadczają, że widzieli przemieszczające się duże oddziały Mai Mai Bakata-Katanga. Najpierw zobaczyli grupę około dwunastu młodych ludzi, którzy z nikim nie rozmawiali, ale było widać, że znają drogę. Później widziano kolejną, dużo większą grupę, ale trudno oszacować konkretną liczbę osób” – powiedział ordynariusz diecezji Kilwa-Kasenga.
Widać wyraźnie, że trwają przygotowania do poważniejszej akcji. Na razie jednak odpowiedź sił rządowych na te działania jest znikoma. Mówi się jednak, że Katanga przygotowuje się do katastrofy. Biskupi wzywają zatem do rozmieszczenia na tym terenie większej liczby sił pokojowych, co mogłoby w jakimś sensie poprawić dramatyczny w tej chwili stan bezpieczeństwa ludności cywilnej.
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.