Byłem z ludźmi tak długo, jak się dało, mówi greckokatolicki kapłan Jurij Jurczyk, ostatni , który w ubiegły piątek opuścił Donieck.
Ks. Jurija poznałem w Zaporożu, kiedy brał udział w niedzielnej modlitwie o pokój na Ukrainie, która odbywa się tam od wielu miesięcy z inicjatywy środowisk ewangelickich. W ubiegłą niedzielę przed gmachem Rady Zaporoskiej zgromadziło się ponad dwieście osób, przez ponad godzinę modląc się i śpiewając. Wśród nich był także bp Jan Sobiło, rezydujący w Zaporożu biskup pomocniczy z diecezji charkowsko-zaporoskiej. Tym razem przekazał swój głos kapłanowi greckokatolickiemu, który dzień wcześniej przyjechał z Doniecka i znalazł u niego gościnę.
Ks. Jurij mówił o swym wzruszeniu, gdy widzi tylu ludzi zebranych, modlących się za własny kraj. W Doniecku od wielu miesięcy takie zgromadzenia są zakazane. Gdyby ktoś spróbował publicznie wyrazić swoje poparcie dla Ukrainy, powiedział, byłby szykanowany i represjonowany. Dziękował ludziom za pomoc dla uchodźców z Donbasu i życzył mieszkańcom Zaporoża, aby nigdy nie doświadczyli podobnego losu. Następnego dnia rozmawiałem z nim o jego ostatnich tygodniach spędzonych w Doniecku. Jak podkreśla, był to dla wszystkich czas wielkiej próby, ale także czas nawrócenia. „Trzeba było intensywnie troszczyć się o Królestwo Niebieskie, gdyż nie miało się pewności, czy doczeka się następnego dnia”.
Sytuacja w mieście była nienormalna od wielu miesięcy, ale prawdziwy dramat zaczął się w sierpniu, gdy miasto stało się głównym punktem oporu separatystów. Odtąd centrum miasta były systematycznie ostrzeliwane. Prawdopodobnie, jak zaznacza, zarówno przez separatystów, jak i wojska ukraińskie. Powodowało to ogromne zniszczenia. Rozwalono nie tylko lotnisko oraz dworzec kolejowy, ale i wiele budynków użyteczności publicznej i mieszkalnych. Ostrzał zaczynał się zwykle o szóstej rano i z przerwami trwał do późnej nocy. Dla mieszkańców równie uciążliwy, jak obstrzał był brak wody i prądu. Z Doniecka, liczącego niegdyś ponad milion mieszkańców, bardzo wiele osób wyjechało.
Upiornie teraz wyglądają opustoszałe, ciemne ulice, po których poruszają się jedynie czołgi i patrole Donieckiej Republiki Ludowej. W jej oddziałach służy wielu miejscowych, ale nie brakuje Osetyńczyków, Czeczenów oraz Rosjan, których poznać po odmiennym akcencie. Są wielkie problemy z łącznością, gdyż nie działa sieć doładowania do komórek. Na czarnym rynku niebotyczną cenę osiągnęły karty z kodami do doładowania. Liczba ofiar cywilnych walk w Doniecku jest duża, codziennie media donosiły o nowych zabitych.
Andrzej Grajewski /foto gość Bp Sobiło i ks. Jurczyk Najgorsze jednak – podkreśla ks. Jurczyk – było poczucie niepewności. Człowiek jedzie autobusem i czyta w komórce, że droga po której porusza się autobus, przed chwilą była pod obstrzałem. Nie wie się, czy będą strzelać dalej, czy zrobią sobie przerwę.
Na ulicach widać wiele rozbitych samochodów, gdyż bojówkarze z DNR mają zwyczaj zabierania samochodów, które im się podobają. Jeśli taki wjedzie w drzewo, nie naprawia auta, ale zostawia go i szuka nowego. Coraz większym problemem jest brak pieniędzy. W bankomatach ich nie ma, w bankach są ogromne kolejki. Państwo ukraińskie zawiesiło wypłatę rent i emerytur dla Donbasu, a wielu przedsiębiorców zamknęło swoje firmy. W domach pozostały dzieci, gdyż do dzisiaj nie zaczął się rok szkolny. Wiadomo, że w październiku nie rozpocznie się rok akademicki.
- Moja parafia pw. Przemienienia Pańskiego także była ostrzelana, a wielu parafian wyjechało, opowiada ks. Jurczyk.
Niedawno pocisk uderzył tak blisko, że podczas Liturgii spadła z ołtarza wielka ikona. W ostatnim czasie systematycznie zmniejszała się liczba osób przychodzących do kościoła. Jeśli kiedyś w niedzielnej liturgii brało udział do stu osób, obecnie przychodziło ich zaledwie kilka. Latem separatyści porwali 3 duchownych greckokatolickich, którym po zwolnieniu zakomunikowano, że muszą opuścić Donbas.
Po wyjeździe z Doniecka, nie zdołał już do niego wrócić biskup greckokatolicki Stefan Mieniuk. Jego rezydencja została zajęta przez separatystów, a sobór katedralny zamknięty. Wygnano także siostry służebniczki. W ich klasztorze stacjonują bojownicy DNR. Nie udało się także wrócić do miasta ks. Mikołajowi Pileckiemu, proboszczowi parafii pw. św. Józefa, obrządku łacińskiego.
W ostatnich dniach sami parafianie, prosili mnie, mówi ks. Jurczyk, abym wyjechał, gdyż obawiali się o moje bezpieczeństwo. Po konsultacji z moim biskupem, zdecydowałem się na wyjazd.
Ks. Jurczyk od 1992 r. tworzył w Doniecku struktury prawosławnej diecezji Patriarchatu Kijowskiego. W latach 2006-2007 r. był arcybiskupem Patriarchatu Kijowskiego. Później wraz z całą parafią przeszedł do Kościoła greckokatolickiego, gdzie pracuje jako zwykły ksiądz.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Armia izraelska nie skomentowała sobotniego ataku na Bejrut i nie podała, co miało być jego celem.