Wicepremier, szef MON Tomasz Siemoniak odwołał we wtorek ze stanowisk dowódcę oraz komendanta garnizonu Koszalin - poinformował rzecznik MON płk Jacek Sońta. To efekt przyznania wojskowej asysty honorowej na pogrzeb stalinowskiego prokuratora płk. Wacława Krzyżanowskiego.
"Minister obrony narodowej Tomasz Siemoniak odwołał w trybie natychmiastowym ze stanowisk dowódcę oraz komendanta garnizonu Koszalin w związku z przyznaniem wojskowej asysty honorowej na pogrzebie stalinowskiego prokuratora Wacława Krzyżanowskiego" - powiedział PAP Sońta.
Jak dodał, obaj wojskowi zostaną przeniesieni do rezerwy kadrowej. Dowódcą garnizonu Koszalin był dowódca 8. Koszalińskiego Pułku Przeciwlotniczego, zaś komendantem tego garnizonu - oficer prasowy pułku.
O tym, że konsekwencje zostaną wyciągnięte jeszcze we wtorek po południu, Siemoniak mówił już rano w rozmowie z RMF FM.
Krzyżanowski został pochowany w poniedziałek w Koszalinie. Już tego dnia, gdy sprawę pogrzebu podchwyciły media, Siemoniak zapowiadał, że zażąda wyjaśnień od dowódcy garnizonu.
Jeszcze przed decyzją Siemoniaka poseł PiS Bartosz Kownacki ocenił na konferencji prasowej w Sejmie, że pochówek był sprawą niezwykle bulwersującą, a konsekwencje powinny zostać wyciągnięte nie wobec wojskowych, lecz szefa MON. Kownacki zwrócił uwagę, że ponad rok temu skierował do MON interpelację z pytaniem, kiedy zostaną uregulowane zasady ceremoniału wojskowego tak, by "zbrodniarze komunistyczni" nie mogli być chowani z wojskową asystą honorową.
"Pan minister Siemoniak odpowiadał wymijająco. Zapowiadał rok temu, że przepisy w tej sprawie zostaną uregulowane i przez rok w tej sprawie nie zrobiono nic" - zarzucał Kownacki.
Rzecznik MON powiedział jednak PAP, że nie jest prawdą, iż nie ma uregulowanych kwestii ceremoniału wojskowego. "30 września weszła w życie decyzja dotycząca ceremoniału wojskowego, która zmieniła dotychczasowe zasady wyrażania zgody na udział asysty honorowej w uroczystościach pogrzebowych. Podejmując decyzję o skierowaniu asysty honorowej dowódca garnizonu może zasięgnąć opinii rodziny zmarłego, organizatora uroczystości pogrzebowej, dowódców jednostek wojskowych, przewodniczących organizacji i środowisk kombatanckich, IPN lub innych urzędów" - zaznaczył Sońta.
Jak dodał, w przypadku pogrzebu Krzyżanowskiego "możliwości te niestety nie zostały wykorzystane".
Wacław Krzyżanowski to uczestnik bitwy pod Lenino. Ukończył szkołę UB w Łodzi. Od stycznia 1946 r. do maja 1950 r. pracował jako oficer śledczy Wojskowej Prokuratury Rejonowej w Gdańsku. W wojskowym wymiarze sprawiedliwości PRL pracował do 1976 r.; był wielokrotnie odznaczany i nagradzany.
Był m.in. oskarżycielem w procesie sanitariuszki Danuty Siedzikówny, ps. Inka, która służyła w oddziale partyzanckim mjr. Zygmunta Szendzielarza, "Łupaszki". Dla 17-letniej wówczas dziewczyny Krzyżanowski zażądał kary śmierci. Po 1989 r. był oskarżany przez Instytut Pamięci Narodowej o udział w zbrodniach komunistycznych, jednak dwukrotnie został uniewinniony przez sąd. Krzyżanowski był pierwszym sądzonym za stalinowski "mord sądowy".
Z akt IPN wynika, że Krzyżanowski tego samego dnia, w którym skazano Siedzikównę, wystąpił o karę śmierci w dwóch innych procesach - 19-letniego Niemca oskarżonego o nielegalne posiadanie broni (został skazany na śmierć, wyrok wykonano) i 16-letniego Benedykta Wyszeckiego, u którego znaleziono kilka karabinów i amunicję (karabiny były bez zamków i zardzewiałe; chłopak przyznał się, że zbierał je na polach, by bawić się w wojsko). Sąd uznał, że Wyszecki dopuścił się przestępstwa z lekkomyślności i skazał go na 7 lat.
Strona cywilna domagała się kary śmierci dla wszystkich oskarżonych.
Franciszek przestrzegł, że może ona też być zagrożeniem dla ludzkiej godności.
Dyrektor UNAIDS zauważył, że do 2029 r. liczba nowych infekcji może osiągnąć 8,7 mln.
W Dar es Salaam w Tanzanii spotkali się przywódcy krajów Afryki Wschodniej.