W okolicach paryskiego Disneylandu trwają poszukiwania wielkiego dzikiego kota, którego zauważono tam poprzedniego dnia. Nie wiadomo, skąd się tam wziął. Początkowo sądzono, że był to tygrys, ale w piątek ta wersja upadła.
Kota poszukuje ok. 200 policjantów i żołnierzy. Do akcji włączono śmigłowiec. Policjanci pilnują szkoły w mieście Montevrain, koło której po raz pierwszy zauważono to zwierzę. W piątek rano rodzice jak zwykle przyprowadzali tam jednak dzieci pieszo, choć władze ostrzegają mieszkańców, by nie wychodzili na ulice.
Dziki kot pojawił się koło supermarketu, przeszedł przez szosę, przemknął koło stacji benzynowej. W czwartek władze regionu Seine-et-Marne informowały, że poszukiwany jest tygrys. W piątek po południu ogłoszono jednak, że analiza śladów zwierzęcia przeprowadzona przez rządowych ekspertów wykazała, iż jest to inny dziki kot. Na razie nie udało się jednak ustalić, jaki. Tygrys, największy ssak drapieżny z rodziny kotowatych, jest blisko spokrewniony z lwem, lampartem i jaguarem.
Park dzikich kotów, odległy o 30 km od Montevrain, zapewnia, że nie uciekło stamtąd żadne zwierzę. Operator paryskiego Disneylandu informował, że w tamtejszym parku tematycznym nie ma tygrysów oraz że nie sięgnięto po żadne specjalne środki ostrożności, ponieważ uznano, że takie zwierzę nie stanowi zagrożenia dla otoczonego wysokim ogrodzeniem parku rozrywki.
W kilkuset kościołach w Polsce można bezgotówkowo złożyć ofiarę.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.