Ks. Piotr Pawlukiewicz, charyzmatyczny kaznodzieja, rekolekcjonista i autor wielu książek, rozmawiał z młodzieżą o istocie chrześcijańskiej tożsamości i radości bycia katolikiem.
Spotkanie odbyło się 29 listopada w kościele Najświętszego Serca Pana Jezusa w Gdyni.
- Wielu z nas ma kłopoty z własną tożsamością chrześcijańską. Modlitwa nam nie wychodzi, nie chce nam się pójść do kościoła, popełniamy ciągle te same grzechy, czasami wstydzimy się Jezusa. Co możemy zrobić? W takiej sytuacji najlepiej pokłócić się z Panem Bogiem - rozpoczął duchowny.
- Zacznijmy grzecznie, ale jak nam nie wyjdzie, to się nie martwmy. "Boże, podobno jesteś wszechmogący i wszechwiedzący. Oczekuję więc wyjaśnień i odpowiedzi na pytania, które mnie nurtują. Masz czas do 17.00". Myślicie, że jak Bóg usłyszy takie słowa, to się pogniewa albo powie: "Jak śmiesz tak się do mnie zwracać, wynoś się"? Nie, On pomyśli raczej: "Po raz pierwszy się do mnie odezwałeś, a to, co mówiłeś, płynęło z serca, dzięki". I nie bójcie się. Pan Bóg wam odpowie. Może nie od razu i nie wprost, ale w końcu usłyszycie Jego głos - zapewnił kaznodzieja.
Ks. Pawlukiewicz podkreślił, że chrześcijaństwo jest religią radości. - Tylko raz w życiu przyszedł do mnie facet i powiedział: "Proszę księdza, w niebie musi być super". Niestety bardzo często raj jawi nam się jako miejsce nieszczególnie ciekawe, gdzie nie ma nic do roboty. Gdybym kręcił film o niebie, rozpocząłbym od sceny na lotnisku. Rodzice czekają na syna, który mieszka za granicą. Nie widzieli się od kilkunastu lat. Kiedy się witają, wszystko, co dotychczas było dla niego ważne - pieniądze, praca, kredyty, przestaje się liczyć. Najważniejsze są uściski, pocałunki i słowa: "Synu, nareszcie wróciłeś".
Kapłan dodał, że radość i humor są ważnymi cnotami chrześcijańskimi. - Zostałem kiedyś zaproszony przez siostry zakonne, które opiekowały się dziećmi z zespołem Downa. Miałem zagrać koncert. Do tej pory, gdy występowałem z gitarą, wszyscy siedzieli zasłuchani i bili brawo. Tym razem hałas był niemiłosierny. Dzieciaki latały po całej sali, bawiły się, popychały, śmiały. Było tak głośno, że nie byłem w stanie nastroić instrumentu. W pewnym momencie jedna z sióstr nieśmiało zapytała: "Może Ksiądz by nam już coś zaśpiewał?". "Chwileczkę, muszę dostroić gitarę" - odpowiedziałem urażony i poirytowany. Mijają kolejne minuty, wszyscy się niecierpliwią, hałas robi się nie do zniesienia. W końcu podchodzi do mnie chory chłopiec. Patrzy na mnie i wypala: "Wal w te druty, bo jak nie ty, to ja będę walił".
- Bóg zażartował ze mnie i jednocześnie przypomniał mi, że to nie ja i moja gitara jesteśmy najważniejsi. Takich sytuacji miałem wiele. Powinniśmy być otwarci na poczucie humoru Pana Boga - podsumował ks. Pawlukiewicz.
Po zakończeniu dyskusji z młodymi ludźmi ks. Pawlukiewicz udał się do kościoła pw. św. Andrzeja Boboli w Gdyni, gdzie wygłosił konferencję na temat wartości i norm w małżeństwie i rodzinie.
Organizatorami obu spotkań z kaznodzieją były: Akademia Rodziny, parafia pw. św. Andrzeja Boboli w Gdyni oraz Zespół Szkół Katolickich im. Jana Pawła II w Gdyni.
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.