Setki osób, w tym wiele bardzo agresywnych, zgromadziła we wtorek wieczorem demonstracja przed siedzibą JSW w Jastrzębiu-Zdroju. Funkcjonariusze użyli broni gładkolufowej i gazu. Według policji jedna osoba została ranna, zatrzymano dziesięciu demonstrantów.
Jak przekazała rzeczniczka JSW Katarzyna Jabłońska-Bajer, ok. godz. 21 rozpoczęła się kolejna tura rozmów strajkujących związków z zarządem Jastrzębskiej Spółki Węglowej przy udziale mediatora i szefa rady nadzorczej spółki.
Rozmowy związków z zarządem w siedzibie JSW miały rozpocząć się we wtorek o godz. 19. Wcześniej jednak część uczestników demonstracji przed budynkiem próbowała wedrzeć się środka. Drogę zagrodzili im funkcjonariusze. Protestujący kilkukrotnie atakowali ochraniających budynek policjantów, rzucając m.in. petardy, świece dymne, butelki, kamienie i tzw. śnieżki z zatopionymi w śniegu śrubami. Policja użyła gazu i strzelb gładkolufowych.
Biuro prasowe śląsko-dąbrowskiej Solidarności, powołując się na informacje strony związkowej, podało wiadomość o rannych wśród demonstrantów. Rzecznik śląskiej policji podinspektor Andrzej Gąska poinformował o jednej osobie rannej oraz o 10 zatrzymanych uczestnikach zajść w wieku ok. 20-30 lat. Jak zaznaczył, z czasem zamieszki straciły na sile, najbardziej agresywni ich uczestnicy uciekli między okoliczne budynki.
Uczestnicy demonstracji zaczęli zbierać się przed siedzibą JSW ok. godz. 18; godzinę jej rozpoczęcia ustalono na 18.30. O tej porze część jej uczestników zaczęła próbować wedrzeć się do budynku, używając m.in. metalowych koszy. Odparła ich policja, używając broni gładkolufowej i gazu pieprzowego. Potem funkcjonariusze utworzyli kordon wokół wejścia do siedziby spółki.
Demonstrujący najpierw krzyczeli pod adresem władz JSW: "Złodzieje, złodzieje!" i domagali się - również niecenzuralnie - odejścia prezesa Jarosława Zagórowskiego. Potem, gdy policjanci odpierali kolejne ataki demonstrantów przy użyciu gazu i broni gładkolufowej, pod ich adresem skandowano: "Gestapo, gestapo".
Według Jabłońskiej-Bajer wśród atakujących budynek najprawdopodobniej znaleźli się narodowcy i pseudokibice. Manifestacja zgromadziła wielu młodych ludzi; część z nich była zamaskowana, niektórzy mieli na sobie barwy różnych klubów sportowych. Wokół atakującej budynek grupy gromadziły się też inne osoby, wśród nich kobiety i dzieci.
Podinsp. Gąska relacjonował, że wśród uczestników wieczornej demonstracji - górników i mieszkańców - znalazły się grupki agresywnej młodzieży, najprawdopodobniej stadionowych chuliganów. Te osoby zaatakowały policjantów i próbowały sforsować drzwi do siedziby JSW.
"Policjanci najpierw odparli ten atak, używając tarcz i siły. Ze względu na to, że ataki na funkcjonariuszy nie ustały, padło ostrzeżenie o możliwości użycia broni gładkolufowej. Również ostrzeżenie nie przyniosło rezultatu, wobec czego dowodzący akcją podjął decyzję o oddaniu strzałów z broni gładkolufowej; najpierw poszła salwa w powietrze, a potem w kierunku tych najbardziej agresywnych osób" - mówił Gąska.
"Oczywiście policjanci będą starali się na miejscu jak najwięcej tych agresywnych osób zidentyfikować i zatrzymać" - dodał. Wskazał, że pojawiły się doniesienia o obrażeniach policjantów, jednak nie było informacji, aby były one bardzo poważne.
Przybyli na wtorkowe rozmowy związkowcy zaapelowali, by nie utożsamiać ich akcji protestacyjno-strajkowej z wieczornymi wydarzeniami przed spółką. "Nie znamy organizatorów tych zajść. Proszę tego nie identyfikować z organizacjami związkowymi. Każdą burdę należy potępić. Protestować należy w sposób (...) odpowiedzialny" - mówił rzecznik Wspólnej Reprezentacji Związków Zawodowych w JSW Piotr Szereda.
"To przyszli mieszkańcy Jastrzębia, to mogą być pracownicy spółki węglowej. Ja tego nie wiem, ja tych ludzi w ciemności nie widziałem" - przekonywał przewodniczący Solidarności w JSW Sławomir Kozłowski.
Związkowcy sugerowali, że wieczorna manifestacja to niezależna od nich inicjatywa mieszkańców Jastrzębia-Zdroju i okolic. Wskazywali na inicjatywy zwoływane na portalach społecznościowych. Jedno z wydarzeń na Facebooku, pod hasłem "Zagórowski - precz z naszego miasta", zapowiadało demonstrację we wtorek o godz. 18.30. Jej koordynatorzy sugerowali m.in. połączenie sił z "kibicami i kibolami" oraz zapowiadali "cięcie w zarządzie JSW".
We wtorek, w ciągu dnia, akcję poparcia dla protestujących załóg JSW zorganizował Międzyzwiązkowy Komitet Protestacyjno-Strajkowy Regionu Śląsko-Dąbrowskiego. W regionie odbyły się blokady ważnych dróg i wiece.
Bezterminowy strajk w kopalniach JSW trwa od środy. Wcześniej zarząd tej spółki ogłosił plan oszczędnościowy, przekonując, że jest on konieczny, aby trwale poprawić kondycję firmy. W poniedziałek w Jastrzębiu-Zdroju rozpoczęły się rozmowy związków i zarządu spółki z udziałem mediatora, b. wicepremiera i b. ministra pracy Longina Komołowskiego. Po kilku godzinach rozmowy przerwano - uzgodniono, że będą kontynuowane we wtorek o godz. 19.
We wtorek wieczorem Komołowski mówił w siedzibie spółki dziennikarzom, że rozmowy "muszą się rozpocząć". Relacjonował, że na początku wtorkowej tury negocjacji paść miały odpowiedzi zarządu na szereg postawionych wcześniej pytań dot. m.in. sytuacji w spółce. Później - sygnalizował - powinny rozpocząć się rozmowy, na jakich warunkach można by przerwać protest.
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.