17 marca Ojciec Święty uda się w swą pierwszą podróż apostolską na kontynent
afrykański. Odwiedzi Kamerun i Angolę. O problemach Czarnego Lądu i wyzwaniach
przed jakimi staje tamtejszy Kościół mówi abp Henryk Hoser, ordynariusz
diecezji warszawsko-praskiej, przez wiele lat misjonarz w Afryce.
KAI: Przeglądając statystyki dostrzegamy, że w Afryce Kościół rozwija się bardzo dynamicznie. Czy uzasadnione są tezy, mówiące, że jest to dla Kościoła kontynent nadziei?
Abp Henryk Hoser: Trzeba pamiętać, że jest to Kościół, który dojrzewa. W większości krajów dotarł on z ewangelizacją w drugiej połowie XIX wieku. Tak więc liczy niewiele ponad sto lat. W istocie jest to bardzo krótki czas. Można zauważyć, że w tym okresie nastąpił proces autonomizacji tego Kościoła również z punktu widzenia kadr. Ogromna większość biskupów to ludzie pochodzenia miejscowego. Zmniejszyła się również liczba misjonarzy, z tym że rzadziej przybywają oni obecnie z Europy, a częściej z Azji i Ameryki Południowej. Często są to członkowie zgromadzeń zakonnych, którzy pragną przeszczepić swój charyzmat również na grunt afrykański.
KAI: W Afryce na jednego kapłana przypada trzykrotnie więcej wiernych niż w Polsce. Jak funkcjonują parafie, jak możliwe jest prowadzenie misji ewangelizacyjnej?
– Ogromnie ważną rolę pełnią katecheci. Głoszą ewangelię, katechizują, organizują życie liturgiczne zarówno w głównych kościołach jak i w stacjach pomocniczych. Kościół afrykański opiera się głównie na apostolacie świeckich. Ważną rolę w ich przygotowaniu pełnią centra katechetyczne. Katecheci, pochodząc z danej wioski doskonale znają sytuację miejscową, potrafią się do niej dostosować i odpowiednio wyrazić przekaz ewangeliczny, również w formach niewerbalnych, poprzez całą kulturę muzyczną, literaturę. Sami układają teksty i melodie liturgiczne, dzięki czemu ludzie uważają je za swoje. Natomiast są to Kościoły przeraźliwie biedne. Zdolność nabywcza tamtejszej ludności jest niemal żadna, oddaje ona często owoce pracy swoich pól niemal za pół darmo. Kraje Czarnego Lądu padają łupem globalnego okradania, bezwzględnej eksploatacji. Pieniądze uzyskiwane ze sprzedaży ich produktów pozwalają jedynie na kupno najbardziej elementarnych artykułów takich jak buty, sól, nafta na oświetlenie domów. Warunki mieszkaniowe, higieniczne są często niesłychanie prymitywne. Obserwujemy ogromną zachorowalność i śmiertelność dzieci jak i dorosłych. Ludność jest nękana chorobami zakaźnymi, wirusowymi, bakteryjnymi i pasożytniczymi, powodującymi ogromne spustoszenie. Nie zapominajmy też o wpływie jaki na zdrowotność ma klęska głodu.
KAI: Ksiądz Arcybiskup zna doskonale pracę katolickich placówek służby zdrowia. Jaką rolę pełnią one w życiu krajów afrykańskich a także w dziele ewangelizacji?
– W wielu krajach afrykańskich mamy do czynienia z bankructwem państwa i jego struktur. W związku z tym, pomimo że związane z parafiami placówki służby zdrowia czy szkolnictwa stanowią mniejszość, to jednak ze względu na swoją skuteczność pokrywają większość potrzeb ludności. Na przykład stanowiąc 40 proc. struktury zaspokajają 60 proc. potrzeb ludności. Świadczy to, że w wielu wypadkach Kościół jest jedyną szansą ratunku dla tych ludzi, którzy często są opuszczeni, eksploatowani, arbitralnie aresztowani, pozbawiani gruntów. Kościół do działalności charytatywnej przywiązuje ogromne znaczenie. Jest ona bowiem narzędziem ewangelizacji, wypływając z bezinteresownej miłości bliźniego. Praca ta jest wykonywana po bardzo niskich kosztach. Mogę powiedzieć, że w ośrodku zdrowia, którego byłem dyrektorem, diagnostyka podstawowa i leczenie przez tydzień, kosztowały pacjenta 1 dolara. To są koszta niesłychanie niskie, pozwalające ludziom jednak choć trochę partycypować w kosztach rzeczywistych. Ma to spore znaczenie, bowiem jeśli otrzymują coś za darmo, nazbyt to cenią, uważając, że za darmo nic wartościowego dostać nie można.
Pragnę powiedzieć, że mit-legenda Matki Teresy powiela się w setkach konkretnych sytuacji, gdzie siostry, zgromadzenia zakonne często pracują heroicznie.
«« | « |
1
|
2
|
3
|
4
|
5
|
»
|
»»