Polski pallotyn ks. Wiesław Kantor został w piątek postrzelony w brzuch przez grupę uzbrojonych mężczyzn w Demokratycznej Republice Konga.
Do zdarzenia doszło około godz. 15.00 polskiego czasu na drodze z Ntamugenga do Rutshuru, około 70 km na północ od Gomy, stolicy regionu Północne Kiwu. 52-letni ks. Kantor przeszedł operację w szpitalu w Rutshuru prowadzoną przez zespół medyczny z organizacji Lekarze bez Granic. Na razie trudno powiedzieć, na ile jego życie jest zagrożone. Ranny kapłan niedawno przeszedł operację serca po rozległym zawale, jaki przeżył na początku grudnia ubiegłego roku. Nie zgodził się jednak na powrót do kraju na czas rekonwalescencji. Ks. Kantor od 1987 r., z krótką przerwą, jest proboszczem w parafii Rutshuru. Na misje wyjechał w 1982 r. Pochodzi z Korzennej koło Nowego Sącza. O jego parafii Rutshuru było głośno w listopadzie ub.r., kiedy ta miejscowość znalazła się w centrum konfliktu między rebeliantami gen. Laurenta Nkundy a wojskami rządowymi. Wówczas parafia prowadzona przez polskiego pallotyna była jedynym miejscem w regionie, na tyle spokojnym, że większość organizacji humanitarnych właśnie tam umieszczała swoje bazy pomocy. Po zgodzie rządu kongijskiego na interwencje armii rwandyjskiej i ugandyjskiej na terenie Regionu Północne Kiwu oraz internowaniu gen. Nkundy na terenie Rwandy w lutym br. wydawało się, że sytuacja wraca do normy.
Co czwarte dziecko trafiające dom"klasy wstępnej" nie umie obyć się bez pieluch.
Mężczyzna miał w czwartek usłyszeć wyrok w sprawie dotyczącej podżegania do nienawiści.
Decyzja obnażyła "pogardę dla człowieczeństwa i prawa międzynarodowego".
Według szacunków jednego z członków załogi w katastrofie mogło zginąć niemal 10 tys. osób.
Nazwy takie nie mogą być zakazane - poinformowała Rada Stanu powołując się na wyrok TSUE.