Z jednej strony wszyscy żyjemy zanurzeni bez reszty w darach Bożych, z drugiej jako grzesznicy z natury jesteśmy niewdzięcznikami - podkreśla w rozmowie z KAI o. Jacek Salij OP.
Okazało się wówczas, że wszystkie dary Boże są dawane człowiekowi po to, żeby ostatecznie człowiek samego Boga przyjął w darze, a zarazem żeby sam oddawał się Bogu bez reszty. Okazało się też wówczas, że również w naszym grzesznym świecie jest to w pełni możliwe, choć bardzo trudne. Człowiek Jezus Chrystus dosłownie całą swoją ludzką naturą przyjmował Przedwiecznego Ojca i tak samo całkowicie Mu się oddawał. W tej postawie, w postawie adekwatnej do wielkości darów Bożych wdzięczności, trwał przez całe swoje ziemskie życie, także w straszliwie trudnych godzinach swojego umierania na krzyżu. Wówczas okazało się również, że kto oddaje się Przedwiecznemu Ojcu, staje się tym samym darem dla innych ludzi. Syn Boży na Kalwarii dopełnił jednocześnie całkowitego oddania się Ojcu i całkowitego oddania się nam, swoim braciom. Ta całkowitość oddania się niebieskiemu Ojcu oraz ludziom (własnych morderców nie wyłączając) stanowi istotę Jego ofiary krzyżowej. Jest to jedyna ofiara, całkowicie i bez zastrzeżeń podobająca się Bogu. Ta właśnie ofiara uobecnia się podczas sprawowania Eucharystii. Odprawiamy ją, aby zanurzać się w trudnym dziękczynieniu Jezusa; chcemy jakby podpatrywać Go i otwierać się na Jego moc, ażeby Go jak najwięcej w tej Jego postawie dziękczynnej naśladować. Czy nie jest tak, że w historii Kościoła zapominaliśmy o aspekcie dziękczynienia w naszej wierze. Gubiliśmy to jako chrześcijanie. - Nawet to dziękczynienie nieraz wypaczaliśmy. Na pewno ciężką obrazą Boga było śpiewanie „Te Deum" po nocy św. Bartłomieja. Jednak nie widzę nic niewłaściwego w „Te Deum" wyśpiewanym po bitwie pod Grunwaldem czy po przepędzeniu Turków spod Wiednia. Osobiście wydaje mi się, że nasze pokolenie zbyt cicho śpiewało swoje „Te Deum" za upadek komunizmu, a przecież było to zwycięstwo bezkrwawe, zatem nasz śpiew powinien być szczególnie głośny. Czy zgodziłby się Ojciec z opinią, że Kościół dojrzewając w pielgrzymowaniu odkrywa potrzebę dziękczynienia, które jest naturalną konsekwencją kultu miłosierdzia Bożego? - Nasza skłonność do niewdzięczności podobna jest do skłonności, jaką ma każdy ogródek do zarastania chwastami. Nie trzeba się jej dziwić, ale przeciwstawianie się jej jest obowiązkiem każdego pokolenia Kościoła. A jeśli idzie o Dzień Dziękczynienia, jego doraźnym celem jest zbudowanie wreszcie Świątyni Opatrzności – tego wciąż niedopełnionego wotum dziękczynnego za Konstytucję 3 Maja. Ufajmy jednak, że inicjatywa ta przyczyni się również do tego, że w ogóle wzrośnie nasze zrozumienie tego, jak ważna jest wdzięczność w życiu każdego człowieka i każdej rodziny, i każdego narodu. Możliwe, że nasza ślamazarność w zrealizowaniu tego wotum bierze się z jakiegoś niedoceniania Konstytucji 3 Maja w dziejach naszego narodu. Chociaż w tym dniu mamy święto narodowe, a imieniem tej Konstytucji nazwaliśmy wiele ulic i placów, to w gruncie rzeczy jej znaczenia w dziejach naszego narodu nie doceniamy. Nosimy w sobie – chyba zresztą nie do końca uświadomiony – żal, że ta Konstytucja pozornie niewiele przyniosła nam pożytku, skoro niemal natychmiast po jej uchwaleniu utraciliśmy niepodległość. Tylko jak to zmienić? - Bardzo mądrze temat ten podjął Jan Paweł II, w swoim przemówieniu do Polaków, w dniu 3 maja 1982 roku (przypomnijmy, że w Polsce był wtedy stan wojenny): „Zdawałoby się, że pozostała ta Konstytucja literą martwą. A jednak dziejowe doświadczenie świadczy o tym, że ukształtowała ona życie narodu nawet i pod cudzym władaniem w innym ustroju. Stała się duszą życia społecznego, narodowego i przez dziesięciolecia, przez pokolenia przygotowywała naszych przodków do budowy niepodległości. Taki jest już nasz szczególny dziejowy los, że to, co samo z siebie jest programem życia, musi być nieraz wprowadzane w życie za cenę śmierci. Tak było właśnie z Konstytucją 3 Maja". I tak jest naprawdę – blask Krzyża może pomóc w zrozumieniu wielu wydarzeń nawet historii pozornie całkiem świeckiej. Rozmawiał Maciej Kosiec OP
Armia izraelska nie skomentowała sobotniego ataku na Bejrut i nie podała, co miało być jego celem.
W niektórych miejscach wciąż słychać odgłosy walk - poinformowała agencja AFP.
Wedle oczekiwań weźmie w nich udział 25 tys. młodych Polaków.
Kraje rozwijające się skrytykowały wynik szczytu, szefowa KE przyjęła go z zadowoleniem
Sejmik woj. śląskiego ustanowił 2025 r. Rokiem Tragedii Górnośląskiej.