Na to pytanie na łamach "Naszego Dziennika" odpowiada ks. dr Tadeusz Pacholczyk, dyrektor do spraw nauczania i oświaty w Narodowym Katolickim Ośrodku Bioetycznym w Filadelfii.
Z etycznego punktu widzenia niewiele można zrobić poza dalszym przetrzymywaniem embrionów w stanie zamrożonym przez okres obejmujący naszą przewidywalną przyszłość. Nie istnieją chyba inne rozwiązania moralnie akceptowalne - taka jest konkluzja artykułu.
Możliwość oddania zarodków jako materiał do badań traktuje marginesowo - wiadomo, że jest to absolutnie niedopuszczalne. Jakie opcje wobec tego można w ogóle rozważać?
Autor przyznaje, że adopcja embrionów stanowi kwestię otwartą, przypomina jednak, że Watykan w instrukcji "Dignitas personae" zgłosił do niej poważne moralne wątpliwości. Wskazuje też, że promowanie adopcji byłoby nieroztropne w sytuacji, gdy dokonuje się tyle zabiegów, gdyż mogłoby stać się usprawiedliwieniem do tworzenia i mrożenia kolejnych zarodków.
Zdecydowanie odrzuca pomysł uśmiercania zarodków motywowany zasadą "niestosowania środków nadzwyczajnych w podtrzymywaniu ludzkiego życia". Jego zdaniem trudno uznać utrzymywanie zarodka w stanie zamrożonym za środki nadzwyczajne, jest to raczej jedyna dostępna forma opieki nad dzieckiem, w której głównym celem jest obrona jego integralności fizycznej. Jak długo? "Do czasu, kiedy przyszłość zaoferuje nam jakieś inne rozwiązanie" - tzn. umożliwi urodzenie się dziecka lub gdy będzie wiadomo, że dziecko już nie żyje.
"Takie podejście nie wymagałoby od nas bezpośredniego zaangażowania się w etycznie naganną czynność zakończenia ich życia" - konkluduje. I dodaje, że taka sytuacja przypomina o fakcie, że grzeszne poczynania mają swoje skutki.
Rusza również pilotażowy program przekazywania zasiłków na specjalną kartę płatniczą.
Tornistry trafią do uczniów jednej ze szkół prowadzonych przez misjonarki.
Caritas rozpoczęła zbiórkę na remont Ośrodka dla osób w kryzysie bezdomności w Poznaniu.
"Nikt (nikogo) nie słucha" - powiedział szef sztabu UNFICYP płk Ben Ramsay. "Błąd to kwestia czasu"
Wydarzenie mogło oglądać na ekranach telewizorów ponad 500 milionów ludzi na całym świecie.