Somalijskie wojska rządowe wspierane przez żołnierzy Unii Afrykańskiej (UA) zabiły w niedzielę w walkach w północnej części Mogadiszu 40 bojowników radykalnego ugrupowania Al-Szabab - poinformował rząd Somalii.
Źródła agencji AFP informują też o kilku cywilnych ofiarach. Zastępca burmistrza somalijskiej stolicy podał, że wojska misji pokojowej UA AMISOM wsparły siły somalijskie, ponieważ rebelianci znajdowali się zaledwie kilometr od pałacu prezydenckiego. "Straciliśmy w walkach trzech żołnierzy" - dodało to źródło.
Według przedstawiciela władz Salada Alego Dżelle, siły rządowe wyparły rebeliantów z trzech północnych dzielnic Mogadiszu.
Tymczasowy somalijski rząd nalega na rozszerzenie mandatu AMISOM. Obecnie żołnierze z Ugandy i Burundi mogą jedynie się bronić w razie ataku, a także chronić najważniejsze miejsca, jak siedziba prezydenta, lotnisko i port.
Rząd prezydenta Szejka Szarifa Ahmeda walczy o przejęcie kontroli nad państwem i Mogadiszu z rąk islamskich radykałów, którzy próbują obalić wspierane przez Zachód władze.
Radykalne ugrupowania Hezb al-Islamija i Al-Szabab kontrolują niemal całą środkową i południową część kraju, a obecnie walczą z siłami rządowymi o stolicę.
Somalia nie ma efektywnego rządu od roku 1991 r., gdy obalony został dyktator gen. Mohamed Siad Barre. Od tego czasu kraj pogrążony jest w wojnach domowych i sporach klanowych. Uformowany przy pomocy ONZ rząd sprawuje kontrolę tylko w części Mogadiszu.
W niektórych miejscach wciąż słychać odgłosy walk - poinformowała agencja AFP.
Wedle oczekiwań weźmie w nich udział 25 tys. młodych Polaków.
Kraje rozwijające się skrytykowały wynik szczytu, szefowa KE przyjęła go z zadowoleniem
Z dala od tłumów oblegających najbardziej znane zabytki i miejsca.
Celem ataku miał być czołowy dowódca Hezbollahu Mohammed Haidar.
Wyniki piątkowych prawyborów ogłosił w sobotę podczas Rady Krajowej PO premier Donald Tusk.